Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2011, 16:39   #9
zbik_zbik
 
Reputacja: 1 zbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumny
Czyżby kierowanie kilkoma drążkami dźwigu mogło być tak trudne? A może to wpływ wybudzania z hibernacji, tak czy inaczej, działanie nie było idealne z zaplanowanym, jednak przyniosło wiele korzyści, i się udało, szybko znaleźli się na promie. Niestety nie był to koniec kłopotów. Statek do którego zadokowali musiał zostać trafiony w jakiś czuły punkt zaraz przed wejście w nadprzestrzeń. Niektórzy wymiotowali, ale nie Eustachy, on recytował:

Zwróć się do mnie i zlituj się nade mną,
bom samotny i nieszczęśliwy.
Ulżyj utrapieniom serca mego
i wyzwól mnie z mojej udręki.
Spójrz na mą nędzę i na moją mękę
i odpuść mi wszystkie moje grzechy.
Zważ, jak liczni są moi wrogowie
i jak gwałtowną nienawiścią pałają ku mnie.

Wyszli z nadprzestrzeni w niezwykle nie przyjemny sposób, Eustachy przerwał modlitwę i rzucił się do sterów, należało jak najszybciej oddalić się od starej barki, niestety było za późno, gdy tylko wylecieli w wolną przestrzeń, statek ‘matka’, rozleciał się, wybuchł, a za promem powędrowało mnóstwo uszkodzonych części, wielka fala części i ognia. Zbliżała się za szybko. Nie sposób było jej umknąć. Nastąpiło zderzenie.
- Straciłem sterowność – widział, że ktoś zaczął majstrować przy panelach, kablach. Ale było już za późno, powierzchnia jakiegoś księżyca zbliżała się nieubłaganie, szybciej niż wcześniejsza fala śmieci. Eustachy walczył ze sterem z całych sił, choć wiedział, że decyzję ostateczną podejmie ktoś inny.

Zachowaj moje życie i ocal mnie!
Obym nie został zawiedziony, gdy się uciekam do Ciebie.
Niech mnie strzeże niewinność i prawość,

*
Ból, chłód, głód… dokładnie w tej kolejności. Eustachy już raz to przeżył, i to zdecydowanie nie dawno… właściwie przeżył to dwa razy w ciągu ostatniej doby. Ale żył, wybudzał się i żył! Nie niech mu ktoś teraz powie, że nie ma Boga i że nie wysłuchuje modłów. Nie mogło być takiej osoby.

Wysławiam Ciebie, Panie, boś mnie wybawił
i nie uradowałeś mych wrogów z mojego powodu.
Panie, mój Boże,
do Ciebie wołałem, a Tyś mnie uzdrowił.
Panie, dobyłeś mnie z Szeolu,
przywróciłeś mnie do życia spośród schodzących do grobu.

Rozejrzał się po pomieszczeniu, wnętrze promu zapełnione było różnymi gratami, kablami, ludźmi, niektórzy jeszcze się przebudzali, inni nigdy się już nie przebudzą.
- Panie przebacz im ich grzechy i pamiętaj o nich podczas wstania ostatecznego. – wyszeptał do siebie, lecz nie tak cicho aby nikt nie mógł go słyszeć
Pytanie kosmicznych piratów wzburzyło młodym pilotem, przecież on uratował im życie, ale przecież oni mu też, a winny, kto mógł być winny jeśli nie jego współwięźniowie, sam przecież nikomu nic złego nie zrobił, niczym nie zawinił.
- No właśnie - odezwał się Eustachy - Kim wy właściwie jesteście - mówił zwracając się do towarzyszy ucieczki - że mnie z wami pomylili, i tu trafiłem? I czemu chcieli na was i przez to na mnie robić te dziwne badania, eksperymenty, rozkrajać, mordować? O co tu chodzi?
Jedna z osób uspokoiła go, właściwie nie tym co mówiła, ale bardziej spokojnym, opanowanym tonem.
- Masz rację - odpowiedział - nie ma co się kłócić. A co do tej stacji, to zdecydowanie była na orbicie, i wyglądała na opuszczoną... nie wiadomo w którą stronę się udać żeby dobrze trafić. Transponder S.O.S. działa, w takich wypadkach powinno się go użyć w pierwszej kolejności. A tak w ogóle, to mam na imię Eustachy, jestem pilotem z niezależnego Królestwa Niebieskiego. - podał rękę wszystkim po kolei oczekując na ich imiona.
Trzeba było współpracować, bez współpracy nie mogli nic osiągnąć. Jeżeli istnieje tu jakaś społeczność należało ją jak najszybciej odnaleźć i zdobyć części potrzebne do naprawy statku, albo przynajmniej jakiś transport do domu. Eustachy wzorem innych nie chciał pozostać w więziennym stroju. Założył strój pilota i znów przypomniał sobie o głodzie, ruszył coś zjeść. A posiłek był zdecydowanie lepszy i bardziej apetyczny i kaloryczny niż ten u Unistów.
- Skoro trzeba szukać pomocy to lepiej włóżmy te skafandry i weźmy maski tlenowe, nie wiadomo jak stabilna jest tutaj atmosfera. – rzucił i zaczął nakładać jeden z nich.
- Kto zna się na mechanice niech spisze lub zapamięta co jest potrzebne do naprawy statku, kto wie, może uda się nam coś znaleźć.
Trzeba było ruszać, wichura jakby zmalała, trudniejsze było podjęcie kierunku, żadnych punktów orientacyjnych. Zawsze można iść z wiatrem, idzie się łatwiej, i słychać co za tobą, wiatr dobrze niesie dźwięk. Eustachy podzielił się tą myślą, po czym zaopatrzywszy się w prowiant na cztery dni, włączył transponder S.O.S. Jeżeli nikogo nie znajdą to w końcu co za różnica czy zginął zasypani piaskiem czy gradem kul. A nuż Uniści nie zamordują ich, może Królestwo Niebieskie jakoś im pomoże, może już się o wszystkim dowiedzieli i zorganizowali poszukiwania, wysłali listy i apele do nacji. W końcu kto jak kto ale jego nacja dbała o swych obywateli w sposób najlepszy, co oczywiste wynikało to z uduchowienia aparatów władzy jak i samych obywateli.
-Jaką mamy datę?- rzucił jeszcze w kierunku piratów. Chciał ustalić ile czasu był w śpiączce.
Po otwarciu włazu do wnętrza dostało się mnóstwo piachu, na wszelki wypadek Eustachy założył maskę, ale ustawił ją tylko na filtrację tlenu zewnętrznego bez wykorzystania zapasów. Wiatr wiał mocno, trudno było się utrzymać prosto, ale skafander pomagał. Poczekał na grupę i ruszył z resztą starając się trzymać w środku, dla bezpieczeństwa.
 
__________________
Dobry dyplomata improwizuje to, co ma powiedzieć,
oraz dokładnie przygotowuje to, co ma przemilczeć.
zbik_zbik jest offline