Podszedł do baru, a człowiek za barem z lekkim drżeniem w głosie spytał.
- Coś do picia? iii nie chce tu kłopotów, kantor ochrania to miejsce. -
Marcus rozejrzał się po gościach, nie zdejmując hełmu, w rzeczywistości sprawdzał, za pomocą termowizji wbudowanej w hełm, gdzie jest wejście do tajnych pomieszczeń, a kiedy znalazł powiedział.
- Nie chce kłopotów z Kantorem - odpowiedział lekko, co rozluźniło barmana - Choć, z drugiej strony, huttowie są za bardzo przestraszeni, żeby mnie ścigać, może kantor wykaże więcej finezji. - Przeniósł błyskawicznie spojrzenie na barmana, a czerwone wizjery, skupiły się na nim - Szukam wyzwania wiesz? Myślisz, że zechcą się na mnie mścić, za zniszczenie tego lokalu, jeśli znajdę w tamtych pokojach - wskazał na duże malowidła na ścieni, obok pustych stolików. - powiedzmy Lina Habera? -
Kilku gości wyczuwając co będzie się działo, zaczęło zmierzać do wyjścia, a barman wyjąkał.
- Ja niewi... tam nic nie ma, to ściana. A jak nie chcesz pić, to wynocha, straszysz klient... - Nie dokończył, bo Taycros, złapał go lewą ręką, wspomagając się mocą, wyrwał zza baru, i rzucił pod ścianę którą wskazywał. Sam ruszył w tamtym kierunku, zupełnie nie przejmując się, tym, że reszta gości rzuciła się już do panicznej ucieczki. Jeden wyglądający na dobrze już trafionego alkoholem stałego bywalca, złapał za krzesło i licząc, że stoi za plecami Marcusa, chciał roztrzaskać je na nim, być może liczył na to, iż wdzięczny barman, da mu kredyt, a może poczuł potrzebę bycia bohaterem. Trudno zgadnąć, bo nim krzesło doleciało, najemnik odwrócił się w ułamku sekundy, jakby ostrzeżony nadnaturalnym zmysłem, wyciągnął rękę i robiąc krok w stronę atakującego złapał go za nadgarstek, nogę przestawił na jego tył, i pchnął go. Kiedy tamten upadał, lewą ręką, wyciągnął coś z kieszonki na pasku, i przytknął do czoła bywalca, a ten, w momencie przestał się podrywać, ale zamiast tego opadł na podłogę rozluźniając mięśnie.
Marcus wstał i ruszył ponownie w stronę ściany.
- Otworzysz, czy mam zrobić to sam? - zapytał, kiedy ten spojrzał na niego przerażony, po czym przeniósł wzrok na pijaka. - tylko śpi, ocknie się, kiedy zdejmę to urządzenie, jednak twój czas minął. Sięgnął po granat, ale w tym momencie barman zawołał.
- Nie, otworze, otworze. - i szybko nacisnął kombinację kolorów na rysunku.
Drzwi otworzyły się, i w tym samym momencie poleciała zza nich seria z blastera. Dwa pociski z blastera trafiły w barmana, reszta pomknęła w stronę taycrosa. Powietrze przeszyło dziwne buczenie, i blade białe światło, kiedy aktywował swój miecz, odbił trzy pociski, reszty nie było trzeba, i tak by chybiły.
Wyciągnął rękę i wyrwał wyszarpnął karabin z dłoni Habera, a ten z przerażaniem zaczął się cofać.
- Czekaj, zapłacę więcej, mam pieniądze. Przebiję kantor. Ja chciałem tylko przestać zabijać, zacząć nowe życie. Proszę nie.-
- Tu nie chodzi tylko o pieniądze, kim bym był, jakby tak łatwo dał się mnie przekupić? Jednak Kantorowi zależy na wrażeniu, i pieniądzach, więc mogę ci zaproponować taki jednorazowy bonus. Oddasz pieniądze, podwieziesz mnie w jedno miejsce i będziesz mi wisiał przysługę. Kiedyś się po nią zgłoszę. Zmienisz nazwisko i wyjedziesz, czy to jasne? - Powiedział odkładając, na miejsce przy pasku miecz, i sięgając po granat.
- Co? -
- No wiesz. To miejsce wyleci w powietrze, z tobą, lub bez ciebie. -
- Dlaczego? - spytał, bardziej przerażony niż poprzednio, o ile to możliwe.
- Bo taki mam kaprys. Ale nie powtarzam się dwa razy. -
- Dobra, tam są kredyty, w tej skrzyni, są tam też granaty, i broń, wszystko twoje, tylko daj mi odejść. -
- Znikaj i czekaj na mnie na twoim statku, przekażę kantorowi, że rekwiruję, ten statek, raczej nie będę mieli nic do gadania. Ale pamiętaj, kiedyś ktoś może poprosić się o przysługę dla Marcusa Taycrosa, lepiej, żebyś ją wtedy wyświadczył. - Haber przebiegł obok niego, spojrzał tylko na ciało barmana, i wybiegł, w stronę tylnego wyjścia.
Kilka minut później, dzielnicę przeszył potężny wybuch, a kilka przecznic dalej, niedawny bohater z kantyny, ocknął się w zaułku, z bólem głowy.
Dzień później, Marcus leciał już zarekwirowanym YT-2400 na wyznaczone spotkanie. W trakcie lotu, medytował w swojej kajucie, cztery astrodroidy i dwa roboty protokolarne zajmowały się statkiem. Haber odezwał się do niego tylko raz, kiedy wysiadał, powiedział, dziękuję.
Liczył, że uda mu się porozmawiać z Heatherem zanim odbędzie spotkanie z reszta, ale po dotarciu do biura, dowiedział się, że jego przyjaciela nie ma, i pojawi się dopiero przed spotkaniem. Szlak, czyli nie pozostawało mu nic innego, jak wrócić na statek i czekać.
Na spotkanie pojawił się, kilka minut przed czasem, zlustrował obecnych, i od razu rzucił mu się w oczy Zarkoha Adasca. Ciekawe, czy zaprosił go Heather, czy też pracuje dla
Neevy i ma na niego zlecenie. Cóż zaraz się okaże, bo właśnie wszedł Heather, skinął głową kilku osobom.
Marcus uśmiechnął się szczerze, odsłaniając białe zęby. W biurze Heathera, zawsze był bez hełmu, ale dziś lekko tego żałował. Co prawda miał resztę pancerza na sobie, pod luźnymi szatami, w kolorze bieli i granatu.
- Znowu trzeba cię wyciągać z kłopotów? - zapytał z uśmiechem - kogo tym razem, trzeba wykończyć. Chyba samego lorda sithów, albo wielkiego Mandalora, skoro zebrałeś taki tłum? Zapraszając tyle sław osobiście? - zakończył pytaniem, wiedząc, ze Heather dobrze to zinterpretuje, czekał na potwierdzenie, czy wszyscy są jego osobistymi gośćmi, bo jeśli tak, to znaczy, że mogą sobie ufać.