Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2011, 21:53   #5
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Tak, wiadomość, że Heather ma problemy była niepokojąca, ale i nie taka znowu niezwykła. Jego dawny szef i przyjaciel, zajmował się tym samym co on, był najemnikiem, a raczej pośrednikiem lub agentem. Tym razem to jednak nie były przelewki, Heather nie powiedział za dużo, ale wynika z tego, że ktoś skutecznie utrudnia mu życie, a łącząc to z plotkami z okolic Bothan, można śmiało założyć, że konieczne będzie wyeliminowanie przywódcy jego przeciwników.

Marcus nie zamierzał się śpieszyć, zwłaszcza, że doleci w mniej niż 8 godzin, a Heather prosił go o spotkanie za trzy dni. Pewnie nie będę sam, i próbuje zgrać więcej osób. No cóż można jeszcze załatwić do końca sprawy na Nar Shaddaa.


Miał zlecenie od Kantoru na znalezienie i likwidację jednego z ich egzekutorów. Lin Haber, koleś ponoć, miał dość, i ogłuszył tutejszego szefa kantoru, okradł go i zwiał. O ile Taycros nie miał nic przeciwko tego typu działaniom, to kantor miał, nie mógł sobie pozwolić, na to by plotka o tym jak łatwo ich wykiwać i nie zostać ukaranym rozeszła się szerzej. Sami zablokowali doki, i ponoć są pewni, że Haber się ukrywa, oni nie mogą pilnować wylotów cały czas, bo zaniedbają inne inwestycje.


Habera namierzył w tajnym pokoiku, na tyłach speluny o nazwie "Kwiecie Ilzy". Knajpa była wyjątkowo podła i była by regularnie pomijana we wszystkich przewodnikach po tym księżycu, gdyby kiedykolwiek jakiś powstał.
Wnętrze było niezwykle surowe, stoliki na pojedynczych nogach, przytwierdzonych na stałe do podłogi, kilku klientów, w tym trzech ludzi siedzieli parami, albo samotnie i pili drinki.
Wszyscy spojrzeli na niego kiedy wchodził. Zważywszy, że oni byli ubrani, można by rzec codziennie, on miał na sobie pełną modyfikowaną zbroję, z hełmem, stylizowaną wyglądem na mandolariańską. Cała białą, jedynie na łokciach, kolanach i okolicy karku, była grafitowa, i wykonana z jakiegoś rodzaju siatki. Na udach bez pokrowców trzymały się dwa ciężkie blastery, a przy boku, trzy granaty. Znad lewego ramienia wystawała rękojeść. Miał też coś co dla obytych w świecie było by mieczem świetlnym, ale dla obecnych tu było jedynie wisząca, u pasa rękojeścią. Na całość, miał zarzucony luźny płaszcz, który jednak sugerował, ze właściciel nie nosi go po to by ukryć, swoją broń, ale raczej by podkreślić, fakt jej nie ukrywania.


Podszedł do baru, a człowiek za barem z lekkim drżeniem w głosie spytał.
- Coś do picia? iii nie chce tu kłopotów, kantor ochrania to miejsce. -
Marcus rozejrzał się po gościach, nie zdejmując hełmu, w rzeczywistości sprawdzał, za pomocą termowizji wbudowanej w hełm, gdzie jest wejście do tajnych pomieszczeń, a kiedy znalazł powiedział.
- Nie chce kłopotów z Kantorem - odpowiedział lekko, co rozluźniło barmana - Choć, z drugiej strony, huttowie są za bardzo przestraszeni, żeby mnie ścigać, może kantor wykaże więcej finezji. - Przeniósł błyskawicznie spojrzenie na barmana, a czerwone wizjery, skupiły się na nim - Szukam wyzwania wiesz? Myślisz, że zechcą się na mnie mścić, za zniszczenie tego lokalu, jeśli znajdę w tamtych pokojach - wskazał na duże malowidła na ścieni, obok pustych stolików. - powiedzmy Lina Habera? -

Kilku gości wyczuwając co będzie się działo, zaczęło zmierzać do wyjścia, a barman wyjąkał.
- Ja niewi... tam nic nie ma, to ściana. A jak nie chcesz pić, to wynocha, straszysz klient... - Nie dokończył, bo Taycros, złapał go lewą ręką, wspomagając się mocą, wyrwał zza baru, i rzucił pod ścianę którą wskazywał. Sam ruszył w tamtym kierunku, zupełnie nie przejmując się, tym, że reszta gości rzuciła się już do panicznej ucieczki. Jeden wyglądający na dobrze już trafionego alkoholem stałego bywalca, złapał za krzesło i licząc, że stoi za plecami Marcusa, chciał roztrzaskać je na nim, być może liczył na to, iż wdzięczny barman, da mu kredyt, a może poczuł potrzebę bycia bohaterem. Trudno zgadnąć, bo nim krzesło doleciało, najemnik odwrócił się w ułamku sekundy, jakby ostrzeżony nadnaturalnym zmysłem, wyciągnął rękę i robiąc krok w stronę atakującego złapał go za nadgarstek, nogę przestawił na jego tył, i pchnął go. Kiedy tamten upadał, lewą ręką, wyciągnął coś z kieszonki na pasku, i przytknął do czoła bywalca, a ten, w momencie przestał się podrywać, ale zamiast tego opadł na podłogę rozluźniając mięśnie.

Marcus wstał i ruszył ponownie w stronę ściany.
- Otworzysz, czy mam zrobić to sam? - zapytał, kiedy ten spojrzał na niego przerażony, po czym przeniósł wzrok na pijaka. - tylko śpi, ocknie się, kiedy zdejmę to urządzenie, jednak twój czas minął. Sięgnął po granat, ale w tym momencie barman zawołał.
- Nie, otworze, otworze. - i szybko nacisnął kombinację kolorów na rysunku.

Drzwi otworzyły się, i w tym samym momencie poleciała zza nich seria z blastera. Dwa pociski z blastera trafiły w barmana, reszta pomknęła w stronę taycrosa. Powietrze przeszyło dziwne buczenie, i blade białe światło, kiedy aktywował swój miecz, odbił trzy pociski, reszty nie było trzeba, i tak by chybiły.

Wyciągnął rękę i wyrwał wyszarpnął karabin z dłoni Habera, a ten z przerażaniem zaczął się cofać.
- Czekaj, zapłacę więcej, mam pieniądze. Przebiję kantor. Ja chciałem tylko przestać zabijać, zacząć nowe życie. Proszę nie.-
- Tu nie chodzi tylko o pieniądze, kim bym był, jakby tak łatwo dał się mnie przekupić? Jednak Kantorowi zależy na wrażeniu, i pieniądzach, więc mogę ci zaproponować taki jednorazowy bonus. Oddasz pieniądze, podwieziesz mnie w jedno miejsce i będziesz mi wisiał przysługę. Kiedyś się po nią zgłoszę. Zmienisz nazwisko i wyjedziesz, czy to jasne? - Powiedział odkładając, na miejsce przy pasku miecz, i sięgając po granat.
- Co? -
- No wiesz. To miejsce wyleci w powietrze, z tobą, lub bez ciebie. -
- Dlaczego? - spytał, bardziej przerażony niż poprzednio, o ile to możliwe.
- Bo taki mam kaprys. Ale nie powtarzam się dwa razy. -
- Dobra, tam są kredyty, w tej skrzyni, są tam też granaty, i broń, wszystko twoje, tylko daj mi odejść. -
- Znikaj i czekaj na mnie na twoim statku, przekażę kantorowi, że rekwiruję, ten statek, raczej nie będę mieli nic do gadania. Ale pamiętaj, kiedyś ktoś może poprosić się o przysługę dla Marcusa Taycrosa, lepiej, żebyś ją wtedy wyświadczył. - Haber przebiegł obok niego, spojrzał tylko na ciało barmana, i wybiegł, w stronę tylnego wyjścia.

Kilka minut później, dzielnicę przeszył potężny wybuch, a kilka przecznic dalej, niedawny bohater z kantyny, ocknął się w zaułku, z bólem głowy.




Dzień później, Marcus leciał już zarekwirowanym YT-2400 na wyznaczone spotkanie. W trakcie lotu, medytował w swojej kajucie, cztery astrodroidy i dwa roboty protokolarne zajmowały się statkiem. Haber odezwał się do niego tylko raz, kiedy wysiadał, powiedział, dziękuję.


Liczył, że uda mu się porozmawiać z Heatherem zanim odbędzie spotkanie z reszta, ale po dotarciu do biura, dowiedział się, że jego przyjaciela nie ma, i pojawi się dopiero przed spotkaniem. Szlak, czyli nie pozostawało mu nic innego, jak wrócić na statek i czekać.

Na spotkanie pojawił się, kilka minut przed czasem, zlustrował obecnych, i od razu rzucił mu się w oczy Zarkoha Adasca. Ciekawe, czy zaprosił go Heather, czy też pracuje dla Neevy i ma na niego zlecenie. Cóż zaraz się okaże, bo właśnie wszedł Heather, skinął głową kilku osobom.

Marcus uśmiechnął się szczerze, odsłaniając białe zęby. W biurze Heathera, zawsze był bez hełmu, ale dziś lekko tego żałował. Co prawda miał resztę pancerza na sobie, pod luźnymi szatami, w kolorze bieli i granatu.
- Znowu trzeba cię wyciągać z kłopotów? - zapytał z uśmiechem - kogo tym razem, trzeba wykończyć. Chyba samego lorda sithów, albo wielkiego Mandalora, skoro zebrałeś taki tłum? Zapraszając tyle sław osobiście? - zakończył pytaniem, wiedząc, ze Heather dobrze to zinterpretuje, czekał na potwierdzenie, czy wszyscy są jego osobistymi gośćmi, bo jeśli tak, to znaczy, że mogą sobie ufać.
 

Ostatnio edytowane przez deMaus : 24-06-2011 o 17:03.
deMaus jest offline