Wątek: Matrioszki
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2011, 12:25   #1
Minty
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
Matrioszki

Matrioszki


Trawa była nienaturalnie zielona, pewnie sztuczna. Nie mogłem zogniskować wzroku, aby się w tym upewnić. Mimo wszystko kolory były ładnie żywe, podobały mi się.
Deszcz i deszcz... lało nieustannie, lało niemiłosiernie. Mój praktyczny płaszcz wodoodporny okazał się być jedynie praktycznym, gdyż idealnie sprawdzał się jako poduszka do siedzenia. Położyłem go na ziemi, a na głowę i ramiona lała mi się woda.
To jednak nie miało większego znaczenia, bo gdyby przejmować się takimi sprawami, ludzie z całą pewnością zachcieliby powrócić do czasów sprzed grzechu, do błękitnego raju z zawsze piękną pogodą w tle.
Na szczęście takie głupoty nie frapowały chyba nikogo, można było więc grzeszyć zgodnie z przyzwyczajeniem.
Kiedy deszcz zdawał się dominować już cały mój świat, zza zakrętu wyłoniła się wysoka kobieta o nieco zbyt szerokich ramionach i pozbawionych wyrazu, szarych oczach.
„Ustalmy zasady”, powiedziała, a zabrzmiało to co najmniej głupio. Przecież dawno już je ustaliliśmy, inaczej wcale by mnie tu nie było. Pozwoliłem jednak aby mówiła.
Kobiecie najwyraźniej zależało na profesjonalizmie w filmowym stylu. Spoglądała na mnie znad grubych okularów, mówiła krótko i rzeczowo, jakby przedstawiała plan misji podwładnemu w wojsku.
Z mojej strony wszystko wyglądało banalnie, miałem połknąć kilka woreczków z drogimi kamieniami, po czym najzwyczajniej w świecie wyruszyć do Petersburga. Rosjanie dostaliby cenny towar, mi z kolei wpadłoby kilka kawałków – idealny układ.




Niefortunnie zostałem zatrzymany na granicy Rosji z Litwą i w urzędowym zamieszaniu postawiono mnie przez sądem Federacji. W kilka dni złożyłem zeznania, po czym odbyła się sprawa na zacofanej, żywo postsowieckiej prowincji.

Zewsząd spoglądali ludzie o twarzach porytych zmarszczkami, ironicznie uśmiechnięci, prowokująco przymrużając oczy opierali się o własne, wymownie milczące ego.
Sam, smażony w ciemnym oleju wstydu, bezskutecznie starałem się o niczym nie myśleć. Próżne starania, skoro tylko skupiłem się na czymkolwiek, już irytowała mnie wzrastająca porażka. Ostatecznie zagłębiłem się więc w lepkie odmęty autorefleksji.
Dla mnie takie myśli mają konsystencję miodu - ciągną się i trzymają wszystkiego, co tylko w nich zamoczyć.
Ktoś pytał się mnie o wczoraj, nie odpowiedziałem. Chyba złamali mi nos. Z resztą to i tak nie ma żadnego znaczenia, zazwyczaj mam mało do powiedzenia.
W zwyczajnym sądzie można mówić prawdę, a pewnie i tak zostaną usłyszane tylko wybrane, nieliczne słowa. W Rosji, w moim przypadku wyglądało to nieco inaczej, bowiem powinienem mówić to, co sędzia chciał usłyszeć.
Milcząc sam skazałem się na dłuższy wyrok.

Mój smutek polega na tym, że ponad samotność nie mam żadnych ważniejszych spraw. Leżę i myślę o sobie, bo nie mam nawet nikogo, z kim chciałbym teraz być.
W zamknięciu takie myśli mają inny wyraz, z beznadziejnych marzeń o czymś wychodzi przekonanie o wspaniałym świecie za murem. Dlatego dla pozbawionych sensu więzienie określa cel w życiu, podjęcie kolejnej próby po wyjściu.
Wolność jednak łamie marzenia i tak potraktowanych ludzi puszcza w świat, już bez asekuracji.

W więzieniu można dostać prochy, oczywiście nic im chociażby do tego, czym karmi się nawet początkujących ćpunów.
Nie wyobrażam sobie bowiem, aby rzesze narkomanów płaciły pieniądze za obłęd w proszku, przynajmniej nie na początku.
Nie widząc innych wyjść można pakować w siebie to, co jest dostępne, albo powoli zdychać w zamknięciu własnej, ograniczonej wyobraźni. Dla mnie wybór był prosty.

Przyćmione zielonym abażurem światło nadawało celi dziwnie piekielnego wyrazu. Jakby zaraz spod pryczy miał wyskoczyć spocony demon z czarną gębą, albo inna okropność. Ja bez ruchu wpatrywałem się w sufit, starając się możliwie jak najmniej przypatrywać ciemnym zakamarkom pomieszczenia.
W rozchełstanej koszuli i o zmierzwionych włosach trwałem tak z minuty na minutę, a czas rozciągał się w tych minutach jak guma balonowa.
Ciśnienie grało po skroniach, ale nie to było najważniejsze, bowiem kołatanie serca wymuszało u mnie przeraźliwy strach o własne zdrowie. W pewnym momencie chciałem nawet wołać o pomoc, jednak nie znalazłem w sobie dostatecznie dużo odwagi.
Sprowokowany brakiem trzeźwości, mój świat na chwilę stał się częścią kosmicznego kolektywu, jakby podłączony do sieci odurzonych umysłów. Wtedy też pierwszy raz zstąpiłem do piekła.
W tle anioł zawiązał mi wisielczą pętelkę powyżej kostki (czyżby aniołowie innych nie znali?) i za tworzący ją sznur wciągnął mnie później z powrotem do materialnej celi.
W piekle nie było nic rzeczywistego. Siedziałem, a raczej znajdowałem się sam nierzeczywisty, jednak niepozbawiony jakiejś głupiej tęsknoty. Tęsknota była głupia, bo niepoparta żadną nadzieją. Szybko uznałem, że takie zachowanie nie ma sensu, jednak tęsknota raz wczepiwszy szpony w moje niematerialne ramię za nic nie chciała go puścić. W pewien sposób pragnąłem się nawet ratować, ale obecność głupiej towarzyszki na nieokreślonym ramieniu błyskawicznie pozbawiła mnie jakichkolwiek złudzeń.
Później anioł pociągnął za sznurek i wszystko znów było zielone światłem przyćmionej lampy.
Nigdy nie myślałem o tym miejscu jako o czyśćcu. Skoro tam nie było nadziei, to znaczy, że było to piekło, ja widziałem tylko przedsionek, a i tak byłem bliski obłędu.
Odzyskawszy pełną świadomość zdałem sobie sprawę z faktu, że póki co żadna nieokreślona forma życia nie stawiła się tutaj w celu zabrania mnie ze sobą. W ogóle nikt nie przyszedł, co mnie z lekka zirytowało. Postanowiłem przerwać tę metafizyczną farsę i podniosłem się z pryczy. Kilkoma niepewnymi krokami zbliżyłem się do krat w oknie i znudzonym wzrokiem spoglądałem w te same wciąż gwiazdy.




Cześć jak Czupakabra,
Dzisiaj chciałbym zaproponować Wam przygodę w rzeczywistym świecie, osadzoną w Europie Wschodniej. Gracze wcieliliby się w mułów, przewoźników kamieni szlachetnych (tak, tak, pewno kradzionych, bo inaczej zrobiliby to normalnie, ale ta kwestia nie będzie istotna, zwyczajnie coś tam muszę umieścić w żołądkach postaci) do Rosji. Ofc towar umieszcza się w ich brzuszkach .
Każdy, kto chce zarobić w podobny sposób musi się jednak liczyć z pewnym ryzykiem, także gra nie ograniczy się do połknięcia i wydalenia kilku kamyków.
Potrzebuję maksymalnie czterech graczy. Sesja toczyć się będzie w klimacie kryminalnym, jednak nie obejdzie się bez innych smaczków.
Szczerze przyznam, że nie wiedziałem co skrobnąć w prologu, toteż opisałem po prostu kilka bardziej interesujących wspomnień podobnego bg muła. Nie chodzi tu o skrót tego, co wydarzy się na sesji, bo czegoś takiego nie mam w zwyczaju pisać.
Kp tradycyjnie: personalia, cechy etc. Gramy w storytelling z turlaniem w mega spornych sytuacjach (co w praktyce znaczy, że bez), czyli dajcie jakieś cyferki, wszystko ofc tradycyjnie, od jednego do pięciu na cechę.
Umiejki i takie tam należy opisać, ale bez przesady, skupcie się raczej na postaciach w mentalnym aspekcie.
Nie wysyłajcie mi historii na dwadzieścia stron, bo to i tak nigdy się nie przydaje, a wasza praca w sumie idzie do kosza. Zwięźle i rzeczowo opiszcie losy bohatera przed podjęciem decyzji o zostaniu mułem. Kontakt ze zleceniodawcą i motyw działania oczywiście do opisania.
Z grubsza będzie chodzić o to, że diamenty w brzuchach bg nie będą mieć pewnego pochodzenia, czyli będą problemy z ustaleniem czyja to własność, a później już idzie z górki, po kolei po wszystkich możliwych kłopotach . Piszę, żeby uniknąć ewentualnych pytań o fabułę.
Sesja ruszy przed siódmym lipca, albo kiedy otrzymam komplet dobrych kp. W przypadku, kiedy ktoś nie grał jeszcze w żadnej sesji na li, albo chciiałby udowodnić, że poprzednie posty są mierne w porównaniu do tego, co napisze u mnie, niech postara się przy historii, ale powtarzam: nie liczy się ilość, tylko jakość.
Data w grze to grudzień 2008 roku.
Pozdrawiam i zachęcam do udziału w rekrutacji, Miętowy.
 

Ostatnio edytowane przez Minty : 25-06-2011 o 12:44.
Minty jest offline