Marszałek stał w asyście kilku osób. Panował wszechobecny gwar wojskowego obozowiska. Wasiliew czekał, aż Nicholson skończy zdanie, by wejść mu w słowo, a nie przerwać w połowie. To mogło by się okazać co najmniej nietaktowne, gdy kapral przerywa marszałkowi z piersią oblepioną medalami jak lep muchami w letnie popołudnie.
- Chciał pan ze mną rozmawiać, sir?
Nicholson odwrócił szybko głowę w twoim kierunku, potem znowu zwrócił się do chorążego słowami - Ostatnie słowo należy do mnie, nie do pana, nie do niego, tylko do mnie.
Chorąży zasalutował i odszedł, zdecydowanie niepocieszony. Chorąży zaś już całkowicie zwrócił się do Ciebie. Żołnierze którzy stali obok również odeszli, odgonieni gestem marszałka.
- Wasiliew Borys Piotrowicz? Mark McIvan? Hans Gerter?
- Kapral Wasiliew Borys Piotrowicz, sir. - Na twarzy żołnierza widać było lekkie zakłopotanie.
- Jak chcesz. Od teraz pracujesz dla mnie. Wsiadasz do tego helikoptera - Wskazał na śmigłowiec za swoimi plecami - Na miejscu dostaniesz rozkazy od Porucznika Claina. Zrozumiano?
- Tak jest, sir! - zasalutował i bez słowa odmaszerował do śmigłowca.
W śmigłowcu byli tylko żołnierz i pilot, nikt poza nimi. Niezmiernie to Wasiliewa zdziwiło. Dla byle kaprala nie rezerwuje się śmigłowca. Cóż, najwyraźniej marszałkowi musiało nieźle zależeć na jego szybkim transporcie.
- Za godzinę będziemy na lotnisku, tam będzie czekał na Ciebie samolot do Belgii.
- Do... Belgii?
- No tak. A gdzie jest niby siedziba NATO? Jak chcesz jeść lub pić to wszystko jest w skrzyni - Pokazał skrzynkę pod siedzeniem. - Zgaduję, że na przystanku dostaniesz normalne ciuchy.
- Mhm - mruknął i czekał, aż dolecą do celu.
Na lotnisku oficer od razu zgarnął Borysa i krótko wyjaśnił mu, że ma godzinę na przebranie się i przygotowanie do drogi. Dał mu paczkę z garniturem i papierami. Ubrał się w stanowczo nie żołnierski strój w jakimś baraku i przesiedział resztę czasu głowiąc się nad tym, po jaką cholerę ma lecieć do Belgii. Dobrze, że przynajmniej garnitur był wygodny.
W samolocie prócz żołnierza leciało blisko 40 innych osób. W najbliższym sąsiedztwie Wasiliewa znajdował się charakterystycznie obcięty typ. Podróż z Afganistanu do Europy będzie trwać kilka dobrych, długich godzin. W tym czasie w głowie żołnierza zrodzą się zapewne liczne spekulacje na temat celu jego wyprawy.
Wreszcie długo lot zakończył się na jednym z Belgijskich lotnisk. Nieduże, można by powiedzieć, że nawet kameralne przyjęcie gości ucieszyło Wasiliewa. Nikt nie próbował z nich robić w mediach bohaterów walczących za wolność Europy i Stanów. Walka z talibami nijak ma się do walki o wolność.
Nie wszyscy wysiedli z maszyny. Na płycie lotniska kilkunastu mężczyzn ujrzało właśnie dobrze zbudowanego wojskowego w średnim wieku. Ten zlustrował ich wzrokiem i zabrał głos.
- Witajcie. Jestem sierżant Clain. W ciągu następnych trzech dni zostaniecie poddani paru testom które spośród was wszystkich wyłonią jednego najlepszego. Ta jedna osoba otrzyma propozycje pracy dla NATO. Oczywiście wojskową pracę. Jednak nie będzie działał w błękitnej Armii. Z przyczyn oczywistych więcej nie mogę powiedzieć. Każdy z was musi przystąpić do sprawdzianu. Ten kto go nie przejdzie dostanie wynagrodzenie pieniężne i zostanie z powrotem odesłany do bazy w Afganistanie. Póki co wszyscy zameldujecie się w hotelu naprzeciwko lotnisko. W recepcji podajcie swoje nazwiska i dostaniecie pokój. Do zobaczenia jutro, odbierajcie telefony.
Po krótkim przytaknięciu wszyscy skierowali się w stronę wspomnianego hotelu. W budynku lotniska nikt nie zawracał sobie głowy sprawdzaniem ich rzeczy. Mogli wwieść do kraju bombę atomową, a nikogo z ochrony by to nie zdziwiło. Zaskakujące, jak dobrze NATO poinformowało tutejsze służby bezpieczeństwa.
Po drugiej stronie ruchliwej ulicy znajdował się hotel. Duży, dość wystawny. W recepcji ustawiła się już krótka kolejka czekająca na obsłużenie. Kiedy nadszedł czas Wasiliewa przedstawił się i odebrał klucze od pokoju. Miał teraz ochotę tylko na ciepłą kąpiel i odpoczynek po podróży.
__________________ Także tego |