Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2011, 01:21   #8
Makotto
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Moonus Mandel, biuro An’Shaeda Heatera

Weteran westchnął głośno, uwalniając się z objęć dość wylewnego wookie’go. Z lekkim uśmiechem poprawił skórzany kapelusz na głowie i poklepał wielkiego kudłacza po ramieniu.

-Dobrze cię widzieć, Lowie.- powiedział, uśmiechając się przy tym ciepło.

An’Shaed Heater. Żołnierz, weteran, uzdolniony najemnik z bogatą przeszłością oraz ktoś kogo większość z was mogła nazwać przyjacielem czy nawet opiekunem. Mężczyzna zmienił się przez te wszystkie lata. Jego brodę oraz opadające na ramiona włosy gęsto pokrywała siwizna a jego mundur został dopasowany do nieco już zaokrąglonej sylwetki. Mimo to był to cały czas ten sam An’Shaed Heater. Pomocny, zaufany i niezawodny.

Spokojnym krokiem podszedł do każdego z was, witając się.

-Siódmy, wyrosłeś. Cieszę się że tu dotarłeś, chłopcze.- z uśmiechem poczochrał Theelina po głowię, zbliżając się do jedynej kobiety w waszym zacnym gronie.

-Patricia! Czy mi się wydaje czy piękniejesz za każdym razem gdy cię widzę?- zaśmiał się rubasznie, całując dziewczynę w dłoń. Patric odpowiedziała uśmiechem.

-I ty dobrze wyglądasz

-Co jak co, ale to kłamstwo ci nie wyszło. Starzeję się, ot wszystko.- jego wzrok zatrzymał się na twarzy Arkanianina. Uśmiechnął się lekko i przewrócił oczami na widok dość sztywnej i wzniosłej pozy młodego najemnika.

-Nic się nie zmieniłeś, Zarkoh. To chyba dobrze, co?- puścił mu oko i stanął przed ostatnim z grona, Marcusem.

-Znowu trzeba cię wyciągać z kłopotów? - młodzian zapytał z uśmiechem - kogo tym razem, trzeba wykończyć. Chyba samego lorda sithów, albo wielkiego Mandalora, skoro zebrałeś taki tłum? Zapraszając tyle sław osobiście?

Heater zmierzył go groźnym spojrzeniem. Po kilku ciężkich sekundach zaśmiał się i lekko popukał pięścią pancerz na piersi najmity.

-Mógłbyś to czasem zdjąć, co? Dobrze że jesteś.

Nie skomentował spóźnionego przybycia mandaloriańskiego najemnika tylko pozdrowił go skinieniem głową. Kiedy wszyscy zajęliście już miejsca, z cichym sapnięciem opadł na fotel pod ścianę pomieszczenia. Obraz nad jego głową przedstawiał scenę z Wielkiej Wojny Nadprzestrzennej.



Tylko milczący Kelevra nie zajął miejsca.

-Jeszcze raz witam was wszystkich i cieszę się że odpowiedzieliście na wezwanie starego niedorajdy.- uśmiechnął się lekko i nalał sobie wina z jednej z butelek ocalałych przed wygłodniałym wookiem.- Nie sądziłem nigdy że znajdę się w sytuacje gdy będę zmuszony zwołać wszystkich moich… co tu dużo gadać… najlepszych protegowanych oraz towarzyszy broni. StarFox jest w ciężkiej sytuacji. Nie będę obijał w bawełnę. Ja jestem w ciężkiej sytuacji.

Klasnął w dłonie, powodując tym samym opuszczenie zasłon w oknach. Wielki, ruchomy afisz reklamowy na sąsiednim budynku stracił ostrość a bothiański senator reklamujący się na nim na kolejną kadencję zmienił się w rozmazaną plamę.

Holowyświetlacz na stole włączył się, ukazując wam nieprzyjemny widok gwiezdnego pobojowiska. Części statków, rozprute kadłuby oraz osmalone fragmenty statków wirujące pomiędzy ciałami wirującymi w pustce kosmosu.

-Dwa miesiące temu usłyszałem o zleceniu na schwytanie pewnego pirata, regularnie napadającego konwoje medyczne przelatujące przez system Bothan. Rabował wszystko i zabijał wszystkich. Jak okazało się, zlecenie to przerosło moich szeregowych podwładnych oraz całą moją organizację. Dlatego ściągnąłem was.

Spojrzał kolejno w wasze twarze.

-Specjalistów od przetrwania, pilotażu, walki… Ech, nie będę wam tu kadził. Sami dobrze wiecie na czym się znacie a żeby skutecznie współpracować prosiłbym o nieco lepsze poznanie się z przyszłymi towarzyszami zlecenia. Zgoda?- jego spojrzenie w jakiś dziwny sposób przeciągnęło się po postaciach Kelevry oraz Adascy. Odchrząknął i upił łyk wina, ignorując dość intensywną konsumpcję ze strony Lowchawwy. Patric odsunęła się leciutko od włochacza, strzepując z kolan okruchy jakie wokół siebie rozsiewał.

-Wracając jednak do głównego tematu… Ze smutkiem muszę was poinformować że nie mamy nic. Moi ludzie, mimo dużych talentów w dziedzinie militarystki, nie byli w stanie zebrać w stu procentach sprawdzonych informacji na temat tego całego pirata. Jedyne co mamy to nazwę jego bandy, atakującej na szlakach. Oo-tman-e, co w potocznym narzeczu Tatooine oznacza

-Demony.- dokończył odruchowo Danpa, siedząc na skraju kanapy którą to dzielił z arkanianinem. Heater skinął krótko głową.

-Właśnie. Po za tym nic. Niby zbieraliśmy jakieś tam dane od szpiegów z półświatka ale wszystkie chybione albo prowadzące nas w pułapkę. Obawiamy się że Oo-tman-e opłacają swoją własną siatkę dezinformującą wszystkich zainteresowanych nagrodą za ich głowy.

-Która wynosi… ?- Adasca nieco wyprostował się na miękkiej podusze, zwracając białe oczy na Heatera. Weteran ponownie przewrócił oczami.

-Nagroda wynosi dziewięćdziesiąt tysięcy kredytek, a ja dorzucam wam do tego jeszcze kolejne trzydzieści.

-Dwadzieścia tysięcy na głowę.- Arkanianin uśmiechnął się. Taka suma była nie do pogardzenia.

-Dokładnie. Z czego rządzący obroną tego sektora marszałek przestrzenny Iscan Vanko zaznaczył że nagroda obowiązuje tylko za żywego herszta Oo-tman-e. I w ten sposób dochodzimy do naszego głównego źródła problemu.- westchnął, zmieniając obraz wyświetlany przez hologram.


-Iscan Vanko, dość młody oficer który wybił się na swoją pozycję dzięki wielkim zasługom w czasie Wielkiej Wojny Galaktycznej. Honorowy, sumienny i… Nie cierpi i nie ufa łowcom nagród oraz organizacją najemnym. Jego przełożeni ściągnęli tutaj StarFox’a, wbrew woli marszałka. Dlatego też robi wszystko byśmy nie wykonali zadania. Chce zniszczyć mi reputację firmy. A najemnicy bez reputacji…- An’Shaed uśmiechnął się do was z udawaną radością.- Sądzę że on będzie waszym pierwszym problemem do rozwiązania. Mimo dość szeroko zakrojonych działań śledczych, uparcie twierdzi że nie ma żadnych informacji wartych mojej uwagi na temat prowadzonej przez nas sprawy. Łże.

Major wyłączył hologram, jednocześnie odsłaniając okna.

-Jeśli chcecie mieć dobry start, postarajcie się zdobyć informacje od niego. Siłą, zastraszeniem czy imponując mu w jakiś sposób. Jego biuro jest na drugim końcu miasta. Możecie też popytać w półświatku. Szmuglerzy, nielegalni handlarze… Co ja wam będę mówił, wiece co mam na myśli. Nie przyjmuje was w siedzibie StarFoxa, lecz w moim biurze, przez co możecie się domyślać że oficjalnie nie jesteście powiązani z moją organizacją. Na Vanko wymusiłem zaś absolutną dyskrecję.

Z uśmiechem rozłożył ręce.

-Oficjalnie jesteście po prostu bandą zabijaków szukającą zarobku. Fajnie, co?- zaśmiał się i wstał powoli ze swojego siedziska.- Nie zostaje mi tylko nic jak życzyć wam powodzenia.

Odchrząknął cicho, gdy po dłuższej chwili od jego słów nic się nie wydarzyło. Boczne drzwiczki jego gabinetu otworzyły się, a do środka wdreptał nieporadnie droid protokolarny. Na złotej tacy którą niósł znajdowało się sześć karmazynowych kostek pamięci.

-Są na nich namiary na biuro Vanko, ogólny plan miasta, mapa przestrzeni Bothan oraz moja prywatna częstotliwość kontaktowa bezpieczne od podsłuchów. Po zapisaniu sobie tych danych zniszczcie je. W razie czego, jesteśmy w kontakcie.

Ostatni raz uśmiechnął się ponuro i życzył każdemu z was powodzenia a potem pozdrowił was jeszcze jako grupę.

-Liczę na was, dzieciaki.- powiedział jeszcze, na odchodne.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline