Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2011, 20:21   #1
Mortarel
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
[warhammer 2ed.] Kłopoty w Prowincji Wschodniej

KŁOPOTY W PROWINCJI WSCHODNIEJ



DZIEŃ PERWSZY
Miejsce akcji: Nagenhof, siedziba hrabiego Edmunda von Blucher


Renald Swann

Czułeś na swojej piersi duży ciężar, tak, że z trudem mogłeś złapać dech. Niczego nie widziałeś przez wszechobecną ciemność. Spróbowałeś poruszyć ręką, jednak natrafiłeś na ścianę. Pomieszczenie, w którym się znalazłeś było bardzo małe, wręcz klaustrofobiczne. Ze strachem zacząłeś się szamotać we wszystkich kierunkach. Jednak to nic nie dało. Ciągle byłeś uwięziony. Im bardziej się szamotałeś, tym więcej energii traciłeś. Kamienne więzienie było miejscem, z którego nie sposób uciec. Opadłeś z sił i straciłeś przytomność.

Zerwałeś się gwałtownie z posłania ciężko dysząc. Rozglądając się po pomieszczeniu, wciąż lekko zdezorientowany, odetchnąłeś z ulgą- to był tylko zły sen. Opadłeś na miękką poduszkę. Zaschło Ci w gardle, więc sięgnąłeś po puchar, który co noc stawiano obok twojego łóżka. Była w nim czysta, orzeźwiająca woda. Leżałeś tak jeszcze chwilę, ale nie mogłeś zasnąć. Zamiast tego postanowiłeś wstać i podejść do drewnianego sekretarzyka, który stał przy przeciwległej ścianie komnaty. Zapaliwszy świeczkę zacząłeś czytać od nowa list, który dostałeś dzień wcześniej. Były to polecenia kierowane do Ciebie od Hrabiego Edmunda von Blucher. Twoje oczy skierowały się od razu ku najważniejszemu fragmentowi listu: …Jutro, z samego rana, wyruszycie do Weiler. Wieś ta położona jest o dwa dni drogi od Nagenhof, tak więc podróż nie powinna nastarczać wam trudności. Dokonacie tam, z mojego polecenia, oględzin sytuacji. Włości te są zaniedbane, a ludność mało posłuszna. Trzeba zaprowadzić tam ponownie ład i porządek… - nie do końca uśmiechałeś się na myśl wyjazdu na prowincję. Mimowolnie zastanawiałeś się, czy aby przypadkiem nie chcą odsunąć Ciebie od dworu. Jednak nie mogłeś sprzeciwić się bezpośredniemu poleceniu hrabiego. Nie po tym, co dla Ciebie zrobił. Miałeś tylko nadzieję, że szybko stamtąd wrócisz. Dalszy fragment listu wydawał się intrygujący: … Zachowajcie przy tym szczególną ostrożność. Wieści, jakie stamtąd płynęły nie były dobre. Należy spodziewać się nieprzychylnego nastawienia mieszkańców. Prawdopodobnie część z nich uciekła do lasów, gdzie parają się banicją. Wobec nich bądźcie bezwzględni. Odnajdźcie też Grafa Urlicha Reichera, który udał się w owe strony i po którym przepadły wszelkie wieści…

To tyle, jeśli chodzi o zadanie, jakie Ciebie tam czeka. Jeszcze raz powiodłeś wzrokiem po linijkach tekstu. Na samym końcu widziała informacja, że wieś zamieszkiwana jest przez 25 chłopów wraz z rodzinami, że miejscowy garnizon liczy 4 ochotników, którzy raczej bardziej nadawaliby się do cepa niż do wojaczki, oraz, że wieś leży na północnym wschodzie od Nagenhof. W połowie drogi jest zajazd, w którym hrabia zaleca spędzić noc. Były to wszelkie informacje niezbędne do odbycia misji. Wiedziałeś, że na tobie spoczywa odpowiedzialność za jej wykonanie. Znałeś hrabiego i domyślałeś się, że na pewno hojnie cię wynagrodzi za spełnienie jego woli. Być może nawet otrzymasz wieś, jako lenno- to byłoby coś. Na odwrocie listu widniał spis osób, które udadzą się tam z tobą. Czytając niektóre nazwiska mimowolnie się skrzywiłeś.

Heinrich von Staden

Siedziałeś w swej komnacie za wielkim dębowym stołem. W ręku trzymałeś złoty puchar, z której sączyłeś czerwone wino przedniej jakości. Wspominałeś stare dzieje: polowania z hrabią, dowodzenie własnym oddziałem, turnieje w których brałeś udział. Kiedyś byłeś kimś. Nie to co dziś. Odsunięty na boczny tor szlachcic, któremu jedynie w ramach wdzięczności za dawne przysługi pozwolono zostać na dworze. Żyłeś w cieniu innych i z dnia na dzień coraz mniej osób zauważało twoją obecność, aż do dzisiejszego dnia.

Zastanawiało Cię skąd ta nagła zmiana. Raz za razem przypominałeś sobie dzisiejszą rozmowę z hrabią, przetwarzając tą scenę w głowie i doszukując się nowych szczegółów, które wcześniej Ci umknęły. Jednak scena ta wciąż wydawała się taką samą. Chyba potrzebujesz więcej wina.
Wstałeś po butelkę stojącą na drewnianej szafce i przyniosłeś ją do stołu. Zacząłeś myśleć nad tym, jak obrócić sytuację na twoją stronę. Jutro wyruszasz z misją od hrabiego. Masz wspomóc swoją osobą wyprawę do wsi Weiler. Wyprawie przewodzi niejaki Renald Swann. Znasz go z widzenia i słyszałeś plotki o nim, dlatego podchodziłeś do tego przedsięwzięcia nieufnie. Poza wami wyruszą też słudzy, ale nimi akurat nie przejmowałeś się w ogóle. Pewnie ten cały Swann zostanie zarządcą wsi, a wszystko to za twoją pomocą, jeśli nie zasługą. Stanąłeś przed życiowym wyborem. Być może pomoc Renaldowi pozwoli Ci zyskać jego wdzięczność, ale czy nie lepiej byłoby samemu zgarnąć laury zaszczytów. Zacząłeś marzyć o tym, jak odmieniłoby się twoje życie, gdybyś miał własną wieś. Wprawdzie byłoby to tylko lenno, ale i tak stałbyś się dzięki temu trzecią, co do ważności, osobą na jego ziemiach. Jakie możliwości otworzyłoby to przed tobą- nie musiałeś zgadywać. Jednak, jeżeli ty o tym wiedziałeś, to wiedział również Swann. Decyzja, co z tym robić zależy do Ciebie.

Chwilowo porzuciłeś swoje myśli by zająć się pilniejszymi sprawami. Przecież jutro z samego rana wyruszacie w drogę. Ty, Swann i kilkoro darmozjadów z dworu hrabiego. Musiałeś się przynajmniej godnie prezentować. Wyciągnąłeś z szuflady komody niewielkich rozmiarów lusterko i zacząłeś przeglądać się w nim z wyraźnym zadowoleniem. Poprawiłeś sobie włosy, przystrzygłeś grzywkę- delikatnie, żeby nie za dużo- i skierowałeś się do miedzy z zimną wodą. Po przemyciu twarzy byłeś gotowy do pójścia spać. Czasem wydawało Ci się, że tylko ty jeden dbasz o swój wygląd, reszta to paskudne dzikusy.

Basillius Alterhofer


Siedziałeś wraz ze swoim mentorem w jednym z pokoi dla gości. Służąca właśnie przyniosła tacę z jedzeniem i postawiła ja przed wami. Zaserwowano wam tutejszy przysmak, gotowany łeb barani polany sfermentowanym owczym mlekiem. Ponoć największą obrazą dla kucharza jest niezjedzenie gałek ocznych zwierzęcia, toteż ucztę zaczęliście od nich, aby nie obrazić gospodarza. Posiłek odbyliście w milczeniu.

Przyglądałeś się z uwagą postaci mistrza Konrada. Był to starszy mężczyzna odziany z togę uczonego. W głębi ducha marzyłeś o tym, żeby kiedyś stać się takim jak on. Wiedziałeś jednak, że jeszcze długa droga przed tobą i wiele tekstów zarówno do napisania jak i przeczytania. Wciąż zastanawiałeś się, po co właściwie tu przybyliście. Było to przecież niewielkie miasto, do tego na prowincji. Lokalny hrabia, którego imienia wciąż nie mogłeś zapamiętać nie wydawał się nikim ważnym. Kręciłeś się nerwowo wyraźnie zniecierpliwiony. Spostrzegł to twój mistrz i jakby odgadując to, co cię gryzie rzekł:
- Hej, chłopcze- zaczął – zapewne zastanawiasz się co nas tu sprowadza. Posłuchaj więc uważnie, bo nie będę powtarzał. – Staruszek słowo po słowie wytłumaczył wszystko Basilliusowi a jego oczy robiły się coraz większe ze zdziwienia. Dostrzec można było w nich także błysk zdradzający ekscytację i radość.
Kiedy mistrz Konrad skończył swój wywód, nie mogłeś już w żaden sposób wysiedzieć w miejscu. Wstałeś i zasypałeś swojego mentora pytaniami. Ten tylko roześmiał się mówiąc coś o porywczym duchu młodych ludzi. Następnie odparł, że wiesz wszystko, co powinieneś i najlepiej byłoby jakbyś poszedł spać, bo rano czeka Cię wczesna pobudka. Wręczył Ci także jeden z listów uwierzytelniających i glejt oraz poinstruował Ciebie co do nich.


Ulrike

Szorowałaś kuchenną podłogę już dobrych kilka godzin, a wciąż nie widziałaś końca swojej pracy. Pomyślałaś, że to trochę niesprawiedliwe. W południe zarządca obwieścił Ci, że na drugi dzień, wczesnym rankiem wyruszasz do jednej ze wsi hrabiego, jako służąca dwóch szlachciców, którzy się tam udawali. Mimo tego nie dostałaś wolnego. W sumie nie czyniło Ci to różnicy, bowiem i tak musiałaś codziennie wstawać skoro świt, ale przynajmniej nie byłaś narażona na niewygody podróży. Starałaś się przypomnieć sobie, jakie obowiązki będziesz musiała spełniać w trakcie wędrówki. Zostałaś dokładnie poinstruowana, że odpowiadasz za opiekę nad odzieniem, uczesaniem i wygodą pana. Dodatkowo do twoich obowiązków należy robienie zakupów, gotowanie- podczas postojów poza zajazdami, wynajem pokoi, ogłaszanie przybycia pana, oraz wszelkie drobne kwestie, którymi szlachetnie urodzeni nie powinni zaprzątać sobie głowy. Wyraźnie polecono Ci abyś dbała tylko o Renalda Swann’a, Heinricha von Staden’a oraz Basilliusa Alterhofer’a. W ich obecności powinnaś zachowywać się cicho, skrupulatnie i z dobrym wychowaniem. Za tydzień służby otrzymasz jedną złotą koronę, oprócz tego gwarantowane jest ci całodzienne utrzymanie wraz z miejscem do spania na noc. Rozmyślałaś o tym, co miał ci do powiedzenia zarządca i uznałaś, że jest to bardzo hojna oferta. Na jedną złotą koronę w kuchni musiałabyś pracować niemal miesiąc.
Cieszyłaś się na myśl o podróży. Była to bowiem okazja, żeby zobaczyć nowe miejsca, a przy okazji zdobyć trochę złota. Umierałaś jednak ze zmęczenia i z wyczekiwaniem nasłuchiwałaś kroków starszej kucharki, która pozwoliłaby Ci iść spać. W międzyczasie wciąż szorowałaś podłogę kawałkiem szmaty, która w tej chwili bardziej już brudziła niż myła. Postanowiłaś wymienić czarną już wodę z wiadra, z którego ją czerpałaś. Kiedy wstałaś zobaczyłaś w drzwiach przełożoną, która poinformowała Cię, że możesz udać się na spoczynek. Zmęczona lecz zadowolona poszłaś spać. Kiedy tylko położyłaś się do łóżka usnęłaś.

Martin Brunn

Siedziałeś w swojej kwaterze, w jednej ze strażniczej wieży. Można się było do niej dostać tylko po drewnianych schodach, bowiem kwatera mieściła się na piętrze. Było w niej chłodno i obskurnie. Przy zbitym z różnych kawałków desek stoliku postawione było grube polano drzewa, które służyło za krzesło. Na stoliku zaś tliła się łojowa świeczka będąca jedynym źródłem światła. Krzątając się po izdebce szykowałeś swój sprzęt. Jutro z samego rana miałeś wyruszyć z robotą do wsi o nazwie Weiler. W kieszeni miałeś zapieczętowaną kopertę z wiadomością. Jak powiedział Ci sędzia, który ją wręczył, w środku znajduje się wyrok na jednego z mieszkańców tej wsi. Ponoć schwytano go na kradzieży jabłek z sadu sołtysa.

Wyrok nie mógł zostać wydany przez tamtejszą ławę, ponieważ część jej składu zaginęła. Zasięgnąłeś języka w półświatku i usłyszałeś przeróżne historie, jakoby we wsi tej działy się tajemnicze rzeczy. Wszyscy zalecali Ci abyś tam się nie wybierał, a jeśli już musisz to żebyś zachował daleko idącą ostrożność.

Schowawszy ostrożnie kopertę z wyrokiem przypominałeś sobie zalecenie, aby otworzyć ja dopiero na miejscu i przekazać jednemu z szlachetnych panów, którzy będą z tobą podróżować. Po odczytaniu przez któregoś z nich wyroku miałeś pełnić rolę egzekutora orzeczenia sądu. Przy okazji poinformowano Cię także, że lasy okalające wieś od północy mogą być kryjówką zbiegłych chłopów, o których krążyły już słuchy. Za odstawienie zbiegów na powrót do wioski sołtys obiecywał nagrodę. Wydawało się to prostą okazją do zarobku. Pomyślałeś, że chłopi nie są wymagającymi przeciwnikami i na pewno nałapiesz ich sporo. Przyszykowawszy sprzęt postanowiłeś przespać się trochę, aby mieć siłę na jutrzejszą podróż.

DZIEŃ DRUGI

Wszyscy wstaliście skoro świt. Po przyszykowaniu się zeszliście na dziedziniec, gdzie czekał już na was powóz. Oczywiście najlepsze miejsca zostały wykorzystane, zgodnie z hierarchią, na ulokowanie ekwipunku szlachciców. Niepozornie wyglądający młodzik zajął ostatnie z wygodnych miejsc. Sami szlachetni panowie podróżowali konno na swoich wierzchowcach. Ulrike i Martin z braku innych możliwości zasiedli na skrzyni za siedzeniem woźnicy. Kiedy wszyscy byli gotowi, a wszelkie uprzejmości zostały wymienione, wydano rozkaz do odjazdu. Szlachetni panowie wysunęli się na przód, a zaraz za nimi potoczył się wóz. Czekał was cały dzień drogi. Stwarzało to okazję do zaznajomienia się oraz zaplanowania tego, co zamierzacie robić po dotarciu do zajazdu. W zajeździe planowo powinniście być na chwilę przed zapadnięciem zmroku. Czekały was także co najmniej dwa postoje na posiłek po drodze, które nie powinny trwać dłużej jak godzina.

GM info:

-Witam na pokładzie
-Za chwilę pojawią się komentarze do sesji, w których będziecie mogli przeczytać plotki krążące na temat każdego z uczestników wyprawy. Domyślnie wszyscy je znają, gdyż soczyste plotki są podstawową rozrywką na dworze. Możecie wykorzystać je w waszych postach.
-Niedługo pojawi się też skrócona wersja praw i obyczajów, które obowiązują na ziemiach hrabiego. Myślę, że będzie to jeszcze dzisiaj.
-Czas odpowiedzi- piątek. Kto nie postuje - NIECH GINIE!
 
Mortarel jest offline