Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2011, 09:18   #4
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Nieznane miejsce, nieznany czas



Otworzyła oczy w całkowitej ciemności. Czerń była tak głęboka, że wręcz namacalna. Ulegając pokusie, wyciągnęła przed siebie rękę. Potem drugą.

- Yanagi, głuptasie co robisz?

Śmiech Michiko. Szybko odwracając się, dostrzegła siostrę, czekającą na nią kilkanaście kroków dalej, bawiącą się wiatraczkiem.

Wiatraczek - prezent wujka Etsuyi, który dziś przybył z wizytą. Biały, papierowy wiatraczek na patyczku, malowanym jasno czerwoną farbą. Michiko miała wtedy osiem lat i nie chciała bawić się wiatraczkiem, ale widząc minę siostry, poszła z nią na polanę.

Puszcza się pędem za siostrą, jak wtedy. W chwilę później są nad rzeką. Jest ciepło, wiosna. Kwiaty zaczynają kwitnąć, powietrze wypełniają rozmaite zapachy. Obserwując małą siebie biegnącą za małą Michiko, uśmiecha się. Wie, co za chwilę się zdarzy. Znajdą wodnego węża, martwego, a właściwie tylko jego zrzuconą, martwą skórę. Ale Michiko będzie bała się do niego podejść, a ona nie. I weźmie tego węża, a potem go nią postraszy i tak dostanie wiatraczek. Uśmiecha się, wspominając dziecięcy triumf nad siostrą i to, jak Michiko dąsała się na nią potem.

I oto jest. Zielono-czarny. Spory, leży, nieruchomo, na brzegu. Obie stają, na moment ogarniając to nowe znalezisko. Wiatraczek idzie w zapomnienie. A potem...

- Masz - mówi dziwnym, napiętym głosem Michiko i rzuca siostrze wiatraczek. Yanagi łapie go, pierwszy raz słysząc dziwne skrzypienie, kiedy wiatr obraca jego małe, papierowe skrzydła. Ma poczucie, że dzieje się coś NIEWŁAŚCIWEGO, kiedy Michiko spokojnie kuca nad wężem i sięga po niego ręką. Kiedy z zimną fascynacją porusza martwym gadem i otwiera mu paszczę.

Niepokoi ją nagle nieobecne zachowanie siostry. Porzucenie wiatraczka. I to narastające skrzypienie.

Wiatraczek nie powinien tak skrzypieć. Nie powinien. Zatrzymuje go, zacinając się.
- Auć - mówi, jednocześnie uświadamiając sobie, że odgłos nie ustał. Że dochodzi tak naprawdę zza niej.

Odwraca się, unosi w górę głowę. Stoi teraz w cieniu, zadzierając wzrok, patrzy na poruszający się powoli wiatrak. Duży, wysoki, wznoszący się urągliwie w niebo. To on tak skrzypi. A raczej nie tyle on ile zawieszony na jednym ze skrzydeł workowaty kształt. Worek mąki? Skrzydło wiatraka opada.

Wisielec. Wpół zżarty przez kruki kadłub człowieka, o twarzy rozoranej ciosem ostrza, wgniecionej maczugą, karykaturalnie wygiętych kończynach.

Jego twarz, to czerwono-czarne, ruchome od robaków mięso.

Nieruchomieje. To nie tak było. Nie było wisielca. Jednocześnie orientuje się, że to nie wiatrak skrzypi. To skrzypi przecierający się sznur.

Naraz rozumie, że wisielec wcale nie jest martwy. Że on dokładnie wie, że ona tam jest. Że wie o sznurze. I tylko czeka na jego przetarcie się. Bo w pobliżu jest mięso.

- Michikooo! - drze się, zaalarmowana - Michikoo, musimy uciekać!

Ale od strony Michiko nic nie słychać. Yanagi skacze więc do siostry, wciąż siedzącej nad brzegiem rzeki, skacze tym szybciej, że słyszy trzask pękającego sznura i niezgrabny łomot mięsa opadającego na ziemię z mokrym gruchotem, biegnie, cała spręża się do biegu z wiatrem w zawody... tylko, że nie może. Przesuwa się rozpaczliwie powoli. Jest niema. Nie może krzyczeć. Nie może obrócić się. Michiko oddalona jest o dwa kroki. Lecz pierwszy krok Yanagi trwa kilkanaście oddechów. Ciężkich, spazmatycznych i charkotliwych oddechów, przerywanych odgłosami chrupotu kości i dartego mięsa za nią.

Wisielec wstaje. A może już wstał? Może już biegnie za nią? Może już wyciąga po nią swoje pokraczne, połamane ręce? Może jego mięso-twarz już rozwiera pusty otwór, z niewielkimi wypustkami żółtych, połamanych zębów, by ją pochłonąć?

Z ulgą niemal wita potężne uderzenie, które zamiata ją na bok, rzuca ją na ziemię.

Przez moment leży tam, jak odurzona, czując odrętwienie i ulgę.

"Cokolwiek to było, poszło sobie. Zostawiło mnie. Jestem bezpieczna."

Ręka, dotąd kurczowo zaciśnięta na wiatraczku, rozluźnia się. Lecz patyczek wciąż klei się do palców. Jest lepki. Powoli, zaciekawiona ogniskuje na nim wzrok. Farba, zwałami mulistej, lepkiej czerwieni spływa z patyczka, klejąc jej palce. Farba?

Nie.

Krew.

Wtedy zapada ciemność, a ona zaczyna słyszeć krzyki siostry.

* * *

Michiko nie krzyczy cały czas. To nie krzyk kogoś ciężko rannego, rodzącej kobiety czy kogoś na torturach. To nie głos dziecka też, lecz raczej obecnej, dorosłej Michiko. To także nie wrzask.

Michiko nie jest bezbronna, wydana na ból, wobec którego nie może nic poradzić, lecz próbować znieść.

Michiko jest Akodo. Michiko walczy.

Słychać to w przyspieszonych oddechach, jej i jej napastnika. Okrzykach bólu, protestu. Po ciosach wreszcie. Coraz częściej po ciosach i coraz gorszych krzykach. Bo Michiko przegrywa. Bo jest słabsza.

Wokół jednak panuje całkowita ciemność. Yanagi nie widzi nic. Zupełnie nic. Jedynie słyszy.

Odgłosy darcia czegoś przeplatają się z łkaniem i krzykami bólu. Słychać podszyte strachem kobiece "precz!" i odgłos rozdrapania ciała, jak i klaśnięcie policzka. Chwila ciszy, przerywana wzburzonym dyszeniem. Głuche i wściekłe chrząknięcie. Bulgotliwy odgłos, jaki wydaje człowiek, kiedy otrzyma mocne uderzenie w żołądek. Klaśnięcie ręki o ciało. Sapanie, zagłuszone przez słaby krzyk, przechodzący w jęk. Łomot, kiedy ciało siostry rzucone jest na coś, co się przewraca.

Na koniec słychać bezradność, która budzi w Keiko własne wspomnienia.

- Nie! Zostaw! Sanzo! Ratuj! Proszę! Zostaw! Nieeeee...

Stało się. COŚ jej zrobiono.

* * *

Znowu są nad rzeką. Yanagi może już się poruszać. Pełna wstydu i troski podnosi się z ziemi.

Nieopodal kuca nad skórą wodnego węża Michiko.

- Michiko - bojaźliwie i niepewnie zaczyna Yanagi - Michiko? - dodaje głośniej, kiedy siostra nieruchomieje, milczy.

Michiko powstaje. Obraca się do siostry. Między nimi trzyma rozwartą skórę węża, zdartą przed chwilą z martwego gada. Przyciska ją mocno do swej twarzy.

- Nie pomogłaś mi - mówi niewyraźnie, cień jej ust porusza się pod coraz mocniej przyciskającą się do jej twarzy skórą - kiedy tego potrzebowałam. Zawiodłaś mnie. - Jej brwi znikają, przestają przebijać. Wzniesienie, tworzone przez nos, opada, równa się z policzkami, których krągłość zanika.

- Opuściłaś mnie. - Oczodoły wypełniają się, CZYMŚ. - Musiałam stać się taka. Musiałam wszystko stracić - słychać niewyraźny szmer spod bladej, drgającej skóry, pokrywającej teraz całą twarz siostry.

Nie ma już Michiko. Jedynie jej włosy falują na wietrze, piękną czernią tym bardziej podkreślając nieludzką bladość skóry gładko i równo zakrywającej miejsce, w którym była twarz.

A potem robi krok w jej stronę, a Yanagi czuje, że ona nie może jej dotknąć. Że nie może pozwolić, by to COŚ, ją dotknęło.

Bo sama tak skończy.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline