Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2011, 10:56   #3
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Z samego rana Cassio musiał się stawić w szkole aby przygotować swoich uczniów na zbliżające się zawody w sztafecie międzystanowej. W zeszłym roku zajęli trzecie miejsce, dlatego Salvadorczyk miał nadzieję na poprawienie tego wyniku w tym sezonie. Jednak coś poszło nie tak. Ich najlepszy biegacz połamał nogi - teraz reszta będzie musiała się naprawdę postarać. A Cassio Montero nie znosi ludzi się poddających, dlatego dzieciaki będą bezlitośnie trenować. Omijając większość lekcji wychowania fizycznego w grafiku nauczyciel zyskał czas na trening z sztafetowcami.


Będąc pełen nadziei mulat spędził godziny pracy na trenowaniu wraz z dzieciakami. Ktoś stojący z boku mógłby przysiąc, że więcej robił sam nauczyciel, ale będąc bardzo zaangażowanym po prostu pokazywał im dokładnie poszczególne elementy sztafety. Po zliczeniu czasu Cassio przysiągł im, że skrócą ten czas do zawodów o połowę. Wszyscy przełknęli ze zdziwieniem ślinę...

***

Po ciężkim dniu w pracy Cassio udał się w miejsce, gdzie zawsze odczuwał ulgę. W miejsce, gdzie wszystkie problemy odpływały w niepamięć. Nie myślał teraz o ukochanej Serenie, która porzuciła go całkiem niedawno czy też dzieciakach przygotowujących się do konkurencji międzystanowej. Tutaj liczyła się jedynie jego luba - capoeira. Z pasją trenował ją od 6 roku życia a 20 lat stażu jaki miał za sobą sprawił, że był istną maszyną do treningu. Płynność przejść, siła kopnięć, niezaprzeczalny talent różnił go od każdego amerykańskiego capoeristy. Jego ojciec uważał, że miał capoeire w krwi - w końcu pochodził z Salvadoru - ale on uważał, że to ciężki trening spowodował, że po prostu wyróżniał się z tłumu. Na sali akrobatycznej trenował godzinę przed tym jak przyszli jego uczniowie. Po godzinie treningu przenieśli się na zewnątrz, gdzie - ciesząc się świeżym powietrzem - zorganizowali Rode.


Wielu gapiów zebrało się wokół a Montero noszący z dumą Apelido (przydomek) Capanga zapraszał wszystkich gorąco do koła. Ludzie klaskali ciesząc się wyginającymi się do granic możliwości ciałami wysportowanych capoeristas... Grając na Berimbau 26-letni trener nie spodziewał się zbliżających się wydarzeń...



***

Montero ledwo zdążył na pociąg. Dobiegł na stację w momencie, gdy ten miał odjeżdżać. Wbiegając do środka wysoki, masywny murzyn z dredami pewnie zwrócił uwagę większości pasażerów wagonu. Wśród nich był i policjant, który odznaką budząc minimalne zaufanie reszty stał i czekał na dotarcie do domu. Drzwi się zamknęły. Pociąg zaczął brnąć w głąb tunelu rozpędzając się do ogromnej prędkości. To jeszcze nie zaniepokoiło Salvadorczyka. Zaniepokoiło go to co się wydarzyło później... Pociąg przemknął obok stacji, na której - jak domyślał się mulat - czekali kolejni ludzie. Cassio wcisnął przycisk alarmu, ale jedynym odzewem był charczący głos. Ciarki go przeszły, gdy niezrozumiały szept w głośniku został ułożony przez jego jaźń. Albo wyobraźnia płatała mu figle albo ktoś z drugiej strony linii zapytał:

- Jesteście gotowi na śmierć?


Coś drgnęło w ciele Salvadorczyka. Mimowolnie zacisnął on dłonie na rurze, której wcześniej się złapał. Był gotowy na wiele rzeczy. Na to, że go napadną, na wypadek, które przecież się zdarzały... ale na śmierć? Czy Salvadorczyk był gotów na śmierć? Na pewno nie... Napięcie rosło coraz bardziej. Niektórzy zdawali się nadal pozostawać spokojni, ale w mulacie aż się gotowało. Może tylko on to słyszał? Może nikt inny nie zrozumiał przekazu idącego z głośnika. Policjant wyglądał bardziej na poirytowanego niż wystraszonego. Montero miał nadzieję, że nic złego się dzisiaj nie wydarzy. Nie teraz - miał jeszcze tyle do zrobienia.

- Hamulec bezpieczeństwa! Może maszynista zemdlał? - usłyszał jakby zza mgły Cassio.

Pociągnięcie za czerwoną dźwignię jednak nie dało nic. Żadnej reakcji. Niektórzy pewnie przeklinali amerykański zmysł techniczny, ale mu zdecydowanie nie było do śmiechu. Starając się uspokoić Cassio zniósł i zbyt ostry zakręt. Jakaś kobieta na niego wpadła. Montero złapał ją za biodra i pokierował jej ręką na stabilny uchwyt. W końcu przed takimi akcjami miał on ludzi chronić.

Słysząc przeciągły krzyk Capanga nie wytrzymał. Ruszył wzdłuż wagonu idąc w kierunku czoła pociągu. Musiał sprawdzić co się wyrabia na przedzie maszyny. Czy aby maszynista robi sobie z nich kawał? Przecież tak nie można. Wśród pasażerów są staruszki i dzieci a i on sam nie miał zbyt mocnych nerwów. Idąc Cassio znowu musiał się czegoś chwycić, bo zarzuciło okropnie wagonem. Chyba jako jeden z nielicznych nie puścił uchwytu, gdy ten zdawał się przechylać na bok. Już prawie będąc przy przejściu między wagonami Cassio poczuł jak pociąg delikatnie się zatrzymuje. W jaki sposób sam nie wiedział, ale znaleźli się na stacji. Stacji dziwnie nieznajomej. Tejemniczy peron budził w czarnoskórym wątpliwości, ale ten stwierdził, że wyjdzie na zewnątrz i pójdzie zobaczyć co się dzieje z maszynistą. Wychodząc na zewnątrz Cassio minął mundurowego i skierował się w kierunku czoła pociągu. Stanął na chwilę i spojrzał na niepewnych siebie ludzi siedzących nadal w pociągu.

- Idę sprawdzić co u maszynisty. Jeszcze nigdy nie odbyłem tak budzącej podejrzenia podróży metrem. Idzie ktoś ze mną? - zapytał z portugalskim akcentem sportowiec.
 
Lechu jest offline