Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2011, 13:30   #8
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
„Cholerne metro!” – przeklął Stony szpetnie, schodzącą po schodach w dół.
Dzisiaj musiał zostać do późna w pracy, bo zapomniał kompletnie o terminie naprawy starego Chevroleta. I choć siedział w swoim zakładzie do późna, i tak cholera jasna wzięła ten samochód. Nie udało mu się go naprawić, będzie musiał jutro gęsto się tłumaczyć właścicielowi. Zresztą powie to co zawsze, samochód potrzebuje rzadkich części które już zamówił. Jak ktoś się znał na samochodach, nie oddawał ich do naprawy. A tym co je oddawali, można było puścić każdą ściemę.

Do tego ta cholerna śnieżyca. Swoją drogą zabawne, że właściciel warsztatu samochodowego jeździł metrem. Ale tak już bywa, żadne auto nie jest długowieczne, jego własny Hummer H1 wypiął się na niego. Teraz stał w warsztacie wybebeszony jak indyk przed świętem dziękczynienia i czekał na jakiś urlop, aby Strode mógł przyłożyć do niego swoje ręce.

W końcu pojawił się pociąg. Normalna, szara kolejka, choć niektórzy błędnie dostrzegali w niej barwy srebra. Po prostu każda blacha ma taką barwę. A to, czym się ją pomaluje, to już inna sprawa. Stony podniósł się z ławki dla oczekujących na kolejkę, po to tylko, żeby zamienić ją na ławkę wewnątrz wagoniku. Ku uciesze, stwierdził że jest mało ludzi w jego wagonie i bardzo go to ucieszyło. Nie przypuszczał nawet, co się stanie za chwilę.

Drzwi, zasunęły się wydając przy tym niezbyt przyjemny dla ucha odgłos. Światło zamrugało, ale to była norma w metrze. Spotykał się tym często, odkąd przyszło mu drałować wszędzie na piechotę. Stony poprawił się na krześle, zamknął oczy. Jego warsztat był w śródmieściu, a dom na przedmieściach. Aby uniknąć przesiadek, musiał iść naprawdę spory kawał drogi, a do tego ten cholerny śnieg. Nasypywał się do wysokich, wojskowych butów i sprawiał że ręce grabiały. Tak, Stony z pewnością nie przepadał za zimą. Ale lata też nie lubił. Bo co fajnego jest w poceniu się jak świnia? Najlepszą dla niego porą była jesień i wiosna. Temperatura w normie, opady w normie i do tego jakoś dziwnie zawsze miał dobry humor w te pory roku.

Mężczyzna poprawił się na ławce, wyciągając nogi, opuszczając głowę i wkładając zesztywniałe ręce pod poły kurtki moro. Zamknął oczy, aby wypocząć. Niech szlag weźmie każdego, kto myśli że mechanicy mają lekką robotę. Nawet nie dostrzegał tego, że kolejka pędzi coraz szybciej. Ale słyszał, jak wagoniki trzęsą się coraz szybciej. Nie zauważył nawet jak mijali następną stację, choć Strode pewnie by się ucieszył, licząc na to że szybciej dotrze do domu. Ktoś ciskał przyciski STOP oraz pociągał za hamulce awaryjne, ale Stony w głośnikach słyszał jakieś ciche, złowróżbne burczenie. Coś, co brzmiało jak „Zbliża się skupienie!”, ale mechanik był zmęczony i miał naprawdę głęboko gdzieś kawały maszynisty, czy jego humory. Przysiadł się tylko bliżej rurki i objął ją ramieniem, nogami zapierając się o sąsiednią ławkę.

Rozbudził się dopiero, kiedy usłyszał głośny, przeciągły krzyk jakiejś kobiety. Zerwał się na równe nogi, cały czas ściskając uchwyt dla pasażerów. Rozejrzał się szybko, lecz w jego wagonie nikt do krzyku się nie przyznawał i nie wyglądał na takiego, który krzyczeć by musiał. Zero leżących ciał, czy krwi… Nikt nie był ranny. I nagle pociąg znowu rzucił pasażerami, sam Stony ledwo się utrzymał na rurce, napinając mięśnie prawie że do granic. O wiele lepiej było, kiedy siedział. Powietrze wypełniały jęki i skomlenia, jakby bitej i katowanej kobiety.

I nagle… I nagle w cały wagonik wypełniła cisza i spokój. Nikt nie odzywał się, nikt nie jęczał z głośników, jak spostrzegł Strode, one były źródłem krzyku. Wystraszeni ludzie patrzyli na siebie, ale Strode był bardziej zdenerwowany niż wystraszony. To nie była jego stacja, a ciuchcia nie miała zamiaru jechać dalej. Poirytowany, wziął swój plecak i ruszył w kierunku schodów na powierzchnię, patrząc co robią pasażerowie innych przedziałów. W sumie to miał ich gdzieś, liczył tylko na to, że ma blisko do domu.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline