Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2011, 00:09   #5
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Na Gehennie czas płynie inaczej. Nie ma dnia i nocy, które wyznaczałyby rytm. Wszystko jest umowne. Śpisz, kiedy łamie cię sen. Jesz, kiedy kiszki zaczynają swoje bezlitosne wołanie o atencję. Spuszczasz komuś wpierdol, kiedy twoi zwierzchnicy z gangu każą ci wdać się z kimś w konstruktywną dyskusję. A kiedy nadchodzi deficyt na czarną robotę – nudzisz się. Zwyczajnie, kurwa, po ludzku się nudzisz. Nawet tutaj, w samym piekle, po ciemnych stalowych korytarzach snuje się najniebezpieczniejszy z demonów – Wielka Nuuuuda.

Wyczuła go po zapachu, nie musiała nawet otwierać oczu. Na tej cholernej tykającej bombie niemal każdy cuchnął. Odkąd była na tym statku pojęcie fetoru ewoluowało dla niej jak wyszukana dziedzina nauki. Specyficzne nuty zapachowe, kombinacje składników wzbogacone o naturalne ludzkie wydzieliny stawały się równie unikatowe co seryjne numery pasażerów. GoGo śmierdział na ten przykład czymś oleistym i kwaśnym z zabarwieniem skorodowanego metalu.

Spook stała właśnie na rękach na chłodnej betonowej posadzce swojej celi. Nogi miała przerzucone w przód pod anormalnym kątem, a stopy owijały się wokół łokci niczym macki ośmiornicy. Czasem GoGo żartował, że kiedyś oderżnie jej palec żeby się przekonać czy Spook w ogóle uposażona jest w kości. Na co ona odpowiadała, że oczywiście, że nie jest. Że pod jej skórą krąży jedynie płynny kauczuk.

GoGo wyrzucał z siebie słowa z prędkością puszczanej z karabinu serii. Szykowała się więc robota. Jeśli jest zainteresowana miała stawić się w Cyrku. W zasadzie myśl aby się tam udać wydała jej się w jednej chwili absolutnym olśnieniem. Że też sama wcześniej na to nie wpadła...

Podreptała na rękach w jego stronę, jak jakiś pokraczny przerośnięty skorupiak.
- Robota szprota hołota... - zamamrotała pod nosem. Nieśpiesznie wyprostowała ciało, przerzuciła nogi w tył aby płynnym ruchem przejść do pozycji lotosu. - Spook pójdzie. Spook się nudzi i kończą się jej fajki.

Jej twarz przypominała maskę mima. To co w pierwszym momencie można było wziąc za sceniczny makijaż okazało się niczym innym jak kolekcją stylowych więziennych tatuaży. Środek ust podkreślony czerwonym tuszem, serce na prawym policzku a nawet mocne kreski w oczach i cienie długich rzęs okalających bladoniebieskie oczy. Skórę miała trupobiałą ale karnacji akurat nie zawdzięczała nadmiarowi aktorskiego pudru a ubogiej w marchewkę diecie. Do opalania też ostatnimi laty nie było sposobności.
Demoniczny image dopełniał obcisły kombinezon w poprzeczne więzienne pasy. Cóż, Spook wyglądała jakby urwała się z cyrku. Nic dziwnego, że wpasowała się w szeregi Rimshank Rippers jak gówno w latrynę. Gładko i bezboleśnie.
Poprawiła burzę sterczących rudych loków, na nogi wciągnęła wysokie buty. Dwa noże zatańczyły pomiędzy jej palcami jak wyuczone baletnice i wylądowały w pochwach przy pasie.
- Żyletki napletki marionetki... - mamrotaniu towarzyszyła seria tików. Mocne, nerwowe i stanowczo zbyt częste mrugnięcia. Kolejny przerysowany akcent w jej jakże wyrazistym wizerunku.

* * *

[media]http://www.youtube.com/watch?v=rWSLJszH70o&feature=related[/media]
Cyrk był dużym namiotem zszytym z różnokolorowych kawałków materiałów i na myśl przyzywał babciny patchworkowy koc. Spook pokonała dystans bez przeszkód, bądź co bądź była na terenie swojego gangu. Co prawda zaczepiło ją kilku mętów ale było to raczej standardową procedurą i elementem krajobrazu. Zdziwiłaby się gdyby nikt na nią uwagi nie zwrócił.

Z wnętrza biło ciepłe światło, gwar i dźwięki muzyki. W knajpie Rimshank Rippers zawsze się coś działo. Coś przez duże "C". Prawdopodobnie było to jedno z barwniejszych miejsc na całej tej zapomnianej przez Boga krypie.

W rogu sali dokazywała kapela na improwizowanych, ręcznie skręconych instrumentach. Pod kopułą owinięci wokół lin akrobaci wykonywali swoje sztuczki, na jakimś stoliku połykacz mieczy wsuwał sobie do gardła ponad metrową klingę, ktoś buchnął językiem ognia. Cyrk tętnił życiem.
Spook rozpierała energia. Wskoczyła na bar i pokonała całą długość kontuaru gibką serią wyszukanych salt aby wylądować wreszcie na kuckach tuż przez barmanem, dwumetrowym patykowatym jegomościem.
- Spook chce gorzały - posłała mu sekwencję neurotycznych mrugnięć jakby dalszą część komunikatu nadawała morsem. - Gorzały ropiały sandały...
- Spook wypierdala na taboret – dryblas zamachał jej przed twarzą brudną ścierą. - Albo Spook chuja się napije.

Pokornie opadła na siedzenie i poczekała na kielona. Wlała w siebie żółtawy płyn i zniknęła w tłumie. Dojrzała wiele znajomych twarzy, niektóre powitały ją skinieniami, inne ignorowały.
Miała jeszcze trochę czasu wobec czego postanowiła rozciągnąć mięśnie. Po metalowym słupie wdrapała się na podwyższenie tuż przy sklepieniu. Podniosła porzuconą tam parasolkę – fikuśną konstrukcję powyginanych drutów, na które naciągnięty był kawałek szmaty. Tak uzbrojona wkroczyła na mocną linę biegnącą przez całą szerokość sali ponad głowami bywalców. Asekuracja była dla mięczaków. Zamknęła oczy i wolno stawiała stopy łapiąc równowagę. Poczuła jak lina zadrżała pod jej ciężarem. W odpowiedzi stłumiła szalony atak śmiechu.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 24-07-2011 o 08:30.
liliel jest offline