Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2011, 00:39   #9
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Cytat:
Napisał Aschaar Zobacz post
Jeżeli jest to Twoja pierwsza sesja jako MG to proponuję zacząć z ograniczeniami:
- narzucić co najmniej zarysy postaci (co pozwoli Ci na nakreślenie scenariusza sesji, a nie tworzenie wszystkiego "na żywca");
- określić, że postacie się znają (skądkolwiek - nawet z widzenia z knajpy) lub rozpocząć wydarzeniem, które postaci zgromadzi w jednym miejscu (wtedy nie będziesz musiał zaczynać kilku "solówek" - zanim gracze się zbiorą w ekipę).

Wykorzystując te założenia podane przez Aschaara, dla pierwszej sesji (którą, jak najbardziej poprawne na początki prowadzenia), można sobie jeszcze ułatwić i przygotować opis początku, w formie filmowej zapowiedzi. Zależnie od konwencji, ale wygląda to tak, że mówisz graczom, wprost (sam stosuję często przy Wolsungu) "Dobra, zaczynamy, zrobię wam wprowadzenie, na razie jeszcze nie gracie, powiem wam kiedy możecie zacząć działać."

I teraz zależnie daję w kolejności.
- Krótkie (jednozdaniowe) przypomnienie dokonań postaci. (lub wymyślone uzasadnienie ich działania w grupie)
- wyjaśnienie dlaczego znaleźli się w tym, miejscu, w którym są.
- problem, najlepiej z zapalnikiem czasowym.
- dopiero pozwalam im działać.

Np.

Drużyna Wolsungowa.
Po tym jak odkryliście mapę, prowadzącą, do ruin starożytnego miasta orków, w południowej Lemurii, zebranie pieniędzy na ekspedycję, nie stanowiło już problemu. Znaleźliście sponsora, zakupiliście sprzęt i polecieliście sterowcem, do Lemurii. Od dwóch tygodni przedzieracie się przez dżunglę, i wedle waszych planów, pozostało już nie wiele więcej, jak dzień drogi.
Dziś jednak okazało się, że jeden z waszych przewodników, pracował dla Hrabiego Von Kitendorfa i skradł, dla niego mapę, oraz wasze notatki. Człowieka, który od roku, chce pokrzyżować, wszystkie wasze przedsięwzięcia. Człowieka, który zawsze wam umykał.
Ale nie tym razem, łatwo wytropiliście złodzieja, który ucieka łazikiem pomiędzy drzewami. Macie przewagę, bo udało wam się trafić, na szlak położony wyżej.
Pędzicie oszałamiająca prędkością 30mil na godzinę, macie łazik przeciwnika, na prawo i 3 metry niżej.
Co robicie."


Wersja fantasy.
Po brawurowej obronie wsi, przed najazdem zielonoskórych, zlecenia sypnęły się jak śnieg w Vildenheaven. Zdecydowaliście się, na ochronę karawany, jako, że trasa była wam po drodze, robota dobrze płatna, a i podwózka mile widziana.
Sprawy skomplikowały się zeszłej nocy, wszyscy słyszeli jakieś wycie, a rano okazało się, że brakuje Jana, chłopaka od koni. Wszyscy poczuli się, nerwowo, ale co było robić. Karawana nie może stać, więc ruszyliście dalej.
Wieczorem, każdy był czujny, a nerwy napięte jak struny lutni, na której Lina, pogrywała cicho. Około dziesiątej, znowu zaczęło się wycie, tym razem wyjący nie był sam, było ich co najmniej trzech.

Itp, itd.
 
deMaus jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem