| Anlean: Pałace książęce, stolica księstwa Al Neratum
Kiedy tylko do jego sali dostała się templariuszka, mężczyzna wyglądał na strasznie zakłopotanego. W końcu to On nadał edykt zabraniający wstępu templariuszom do jego miast. Jednak to Oni stanowili wówczas prawo, więc to On musiał się ugiąć. - Skoro... Kwestie poznania, mamy już za sobą... Pora opowiedzieć na twoje pytania - Templariuszko. Otóż jak sama wspominałaś, to właśnie doszło do morderstw na paru rodach, prawda ? Dlatego też kazałem sprowadzić magów do moich włości tylko po to, by zapewnił mi ochronę przed urokami. O ile twoja edukacja wyszła wyżej niż szczekanie, to winnaś wiedzieć iż mój Ród Prowadzi niemalże imperium handlowe, jest to układ książęco-kupiecki. Tak więc jeśli ktoś przejął by mój umysł, to za pieniądze którymi dysponują tutejsze układy, można byłoby prowadzić wojnę z waszym...Naszym królem. A o ile wiesz płace trybut, sprowadzam dla króla wszelkie towary, bronie, stroje, żywność. Tak więc wypraszam sobie takie najścia. A wasz zakon ? Zakon bez wezwania i pieczęci króla nie ma prawa tak mnie nachodzić... Posiadasz coś takiego czym mogła byś udokoumentować swoją wizytę ? - Powiedział stanowczo
Templariuszka, w odpowiedzi na to żądanie poczęła szperać w głębokich kieszeniach płaszcza i przeszukiwać tajemne jego skrytki. Nie znalazłszy zguby, opuściła ręce i wetschnęła - Tak, tak, ma to któryś z moich ludzi - machnąwszy niedbale ręką w stronę drzwi, za którymi zniknęli jej towarzysze - Zresztą, wszystko, co trzeba jest też w liście, którego rzekomo, chłoptasiu, nie dostałeś... - po czym urwała, marszcząc czoło jakby nagle coś sobie przypomniała - Wspomniałeś coś o przejmowaniu umysłu? - Chwileczke.... Chcesz powiedzieć że nie masz dokumentów ? W takim wypadku możesz być zabójcą... - Anlean cofnął się, tak by stanąć naprzeciw sporemu stołu. - Masz DWIE minuty, na wytłumaczenie mi tej sytuacji, albo zmuszony będę wezwać straż... Jeśli jesteś templariuszem udowodni to, jeśli nie zostaniesz stracona w imię naszego króla... - Mężczyzna uważnie przyglądał się zachowaniu kobiety - Uspokój się, uspokój... - rzekła kobieta niedbale - Jak będziesz taki nerwowy to komuś jeszcze stanie się krzywda. Przecież ci mówię, że mam wszystkie papierki... tylko nie przy sobie. A czy ja wyglądam na zabójczynię? Gdybym chciała cię zabić, to już byś nie żył. A rozważę tę opcję jak jeszcze raz zaczniesz mi grozić. Jasne?
- Przyprowadź tego... Templariusza z papierami. Niech też przyjdzie jeden z moich strażników. Rozumiesz prawda ? - Książę zamyślił się na chwilę - A tak między nami, czemu zawdzięczam te waszą wizytę... ? Swoją drogą nie przedstawiłaś się. Wiesz ze to nie ładnie prawda ?
- Tak, tak... - wymamrotała templariuszka - Ale jak wszystko pójdzie dobrze, to nie zabawimy tu na tyle długo byś musiał kłopotać się zapamiętywaniem mojego nazwiska. - po czym odwróciła się w stronę drzwi i wykrzyknęła, jakby była u siebie - Wezwać mi tu Medarda! Pewnie gdzieś się już popałętał - dodała jeszcze pod nosem i wzrokiem powiodła po pomieszczeniu, jakby chciała całe włości przejrzeć na wskroś. - Gdzie tu macie komnaty dla gości?
- W tym pałacu nie mamy komnat gościnnych. Za to możecie skorzystać z przybytku w bogatej dzielnicy, opłacę wam nocleg. - Anlean usiadł do stołu, po czym wezwał lokaja -
- Proszę chwileczkę poczekać, zaraz dostaniecie wszelkie informacje. - Cholera... - skrzywiła się templariuszka - Mało to będzie wygodne, węszyć tu z takiej odległości.
- Cóż... W końcu nie macie zamiaru węszyć tutaj zbyt długo, prawda ? Tak więc sądzę że jestem aż za miły... - dodał z poważną miną - No gdzie ten głupiec ? Ten twój Medard oraz mój lokaj... - dodał po chwili
- No jeśli nie wywęszymy nic ciekawego... to długo nie zabawimy... - zapewniła, zerkając w stronę drzwi. Sama zastanawiała się, gdzież ten Medard. Podrapała się nawet po głowie, czy to on miał wziąć te wszystkie papiery. Tak, chyba on. - Miły to byłby jakiś poczęstunek dla zmęczonych podróżników... - zauważyła.
- Oj tak... Dla zmęcznych podróżników mało to knajp stoi po drodze ? Chyba nie chcesz mi powiedzieć że przybyliście tutaj, dlatego że zakon was nie karmi ? Obiad jest za godzinę, możesz poczekać... Chociaż nie wiem czy Cię nie odeśle to jakieś meliny... - Dodał z uśmiechem - Lepiej spojrzyj przez te okno Będziesz miała widok, na plac egzekucyjny, za chwilę życie straci dwóch złodziei. Z tego co wiem sądził ich jakiś początkujący urzędnik. Wyraźnie mówiłem jak i pisałem za kradzież z terenów prywatnych jeno sto batów, kara śmierci jedynie z Pańszczyzny... - Dodał zamyślony - Gdzie do jasnej Cho***y podział się ten głupiec ? - Wykrzyczał - Jeśli zaraz nie zjawi się tutaj lokaj, każe odrąbać mu głowę ! - Powiedział już nieco zdenerwowany
Kobieta popatrzyła leniwie na okno - Nie lubię egzekucji. - stwierdziła - Same nudy. Za co posyłacie na tortury? - zapytała, a w tej samej chwili do pokoju wprowadzony został jeden z templariuszy, najprawdopodobniej rzeczony Medard. - O, jesteś wreszcie! - zawołała kobieta, po czym przyciszonym głosem poczęła rozmawiać z facetem. - Słuchaj, ty masz te wszystkie papierzyska? - Jakie papierzyska?!
- No, listy, pieczęcie i cała reszta papierków...
- Ja?! To Dorian miał się tym pozajmować!
Templariuszka westchnęła, po czym wydarła się ponownie: - Przyprowadzić Doriana! - poleciła następnie Medardowi poszukać kolegi i wróciła wzrokiem do Anleana. - Z całym szacunkiem, ale twoja obecność zaczyna mi troszkę wadzić. Mam tutaj prace do wykonania. Możesz przyjść z tym swoim głupcem później ? - Mężczyzna dolał sobie wina, często tego nie robił osobiście, ale sytuacja aktualnie mu wadziła. - Teraz proszę Ciebie o opuszczenie mojego zamku. Możemy spotkać się w innych okolicznościach, prawda ? - Dodał już zmęczony. - Poza tym, to nie jest prośba... - Dodał - Jasne, jasne... - westchnęła templariuszka ze znudzeniem. - Moi ludzie wyniosą się zaraz do tej waszej bogatej dzielnicy i poszukają jakiegoś lokum, głupca też za chwilę ci tu przyślę. Ale ja nigdzie się nie ruszam. Przyszykuj mi komnatę, w której mogę zabawić kilka dni... - zażyczyła sobie, dodając jeszcze po chwili namysłu - W przeciwnym razie będę zmuszona spać z tobą. - i uśmiechnęła się złowieszczo, z wolna ruszając w stronę drzwi. Ciąg Dalszy: Anlean i jego senna mara
Książę, przez jakiś czas starał się, zbudzić, być może krzyczał ? Miał nadzieje że rzucał się w nocy, że krzyczał, że ktoś go zbudzi... bądź usłyszy. Kiedy uświadomił sobie, co zrobiła mu Templariuszka, wiedział że nie będzie mógł puścić tego płazem. - Słyszysz mnie ? Dobrze wiesz, że właśnie przekroczyłaś kompetencje, twoje tendencje, twoje cele tutaj się zakończą ! Nie znajdziesz tu nic, poza chwała i honorem, który reprezentuje moja godność. Ale zapewniam Cię ! Kolejny dzień, jak Tylko moje oczy odzyskają pełną świadomość... - Mężczyzna był wyraźnie zdenerowany, po czym dokończył - Zabije Cię ! Każe twój łeb nabić na pal, przy głównej bramie !
- Och... - westchnęła Silva Rablack - nie bądź dla mnie taki okrutny co? Może się zaprzyjaźnimy? Widzisz chociażby te drzwi? - właśnie w tym momencie poczułeś obawę. W końcu o jakie cholerne drzwi jej chodzi? - Jedyne co chce widzieć, to twój przeklęty łeb ! - Drzwi, o co do diaska, może chodzić tej babie ? Anlean zastanawiał się czy skoro jest w jego śnie, to czy także może czytać jego myśli, A te zapewne przedstawiały najbardziej wyrafinowane egzekucje na Silvi. - Słyszysz mnie ! Zapewniam Cię, że twoje godziny, są już policzone !
- Hm... kochanka? niee, osoby twojego pokroju nie gustują w takich rzeczach. U Ciebie jest to coś dużo głębszego i lepiej zakorzenionego. - stała marszcząc brwi, najwidoczniej myślała. - Ha ! Nawet Ty nie winnaś mieć szans, zagiąć mej dumy ! Poza Tym, kwestia kobiet zmieniła się, diamenrtalnie kiedy przekroczyłaś progi mego pałacu. - Dodał uradowany - Wiesz, zadaje sobie pytanie, czy nie zostawił Cie czasem mąż, że jesteś taką.. suką, albo to kwestia tego że nigdy nie znalazłaś męża... - Masz rację myliłam się to kobieta ale powodem jest duma. To coś co Ci odebrano to coś czego nigdy nie miałeś i mieć nie będziesz. - zrobiła kolejną już przerwę w rozmyślaniach po czym dodała - suka - mruknęła. - ale to nie wszystko zabiłeś ją?
- Nie... Nigdy nie zabiłem nikogo osobiście, w przeciwieństwie do Ciebie. A słowa nie są odpowiedzialne za trupy, które padaja w miastach i królestwach. To prości ludzie z chęcią wykonują te powinność za pare groszy... Ha, sama pewnie zabiłaś sporo osób, więc co w tym dziwnego ? - Skrzywił usta - Więc dalej, idź dalej jeśli chcesz.
- Tak po raz kolejny masz rację ale jeślibyś miał dokonać mordu to czego byś użył? Jakiego narzędzia i sposobu? Może jakiś spisek czy podstęp? - cedziła dalej słowa, ale o co jej chodzi do cholery? O co chodzi tej czarciej dziwce, używałeś w myślach słów jakimi nie powstydziłaby się najgorsza speluna w Thedas. - O Tym się przekonasz... Za pare godzin, kiedy świt nadejdzie, kiedy wszystko pobudzi się do życia, po koszmarnej nocy. Wtedy na własnej skórze uświadczysz coś, czego nie będziesz w stanie zrozumieć... Będzie to ból, jaki sprawi że będziesz błągać jeno o śmierć...
- To dziwne nie spisek, nie narzędzie a i nie podstęp. Co nam pozostaje? - zrobiła kilka kroków w tej nicości by stanąć jak wryta, jej twarz wykrzywiła się w grymasie zadowolenia najwidoczniej z samej siebie a potem odparła - magia, w twoim życiu jest jej sporo. - i gdy skończyła to słowo obok niej pojawiły się stare dębowe, pozłacane drzwi. Był na nich wyryty też napis: “Cristof” Kobieta stanęła przed tymi drzwiami i odparła: - Pozwól, że wyjaśnię Ci na czym polega czar wejścia do cudzego umysłu. Pominąwszy kilka szczegółów pierwszofazowych takich jak to, że musisz wcześniej widzieć daną osobę czy też to, że musisz w niej wzbudzać jakąś silną emocję. Choć powiem, że w twoim wypadku nie musiałam się wiele napracować, wystarczyło Ci sie pokazać i już mnie nienawidziłeś. To trzeba wiedzieć jedno. - tu kobieta szczerzyła sie niemiłosiernie - każdy z nas ma swoje sekrety skryte za drzwiami i nie da się tam wejść bez pozwolenia. Nigdybym nie ujrzała tych drzwi gdybyś mi go nie udzielił. Będąc w czyimś umyśle nikt nie może zginąć a najcenniejszą rzeczą tu są słowa. Każde jedno słowo przez Ciebie wypowiedziane. To one mają tu moc. Gdy Ty ich używałeś odnośnie danego zdarzenia to częściowo odblokowywałeś mi możliwość ujrzenia swoich sekretów z nim związanych. Dobrze wiedziałam, że chodzi o to co zawsze w waszym przypadku czyli o władzę mości tfu... szlachcice. Najpierw użyłeś słowa duma, będąc tu kiedy wypowiadasz dane słowo i jest ono związane z całością sekretu ja jako rzucająca zaklęcie odczuwam dreszcz. Tak więc wiedziałam, że chodzi o Twoją dumę, potem dodałeś jeszcze słowo kobieta w tym samym zdaniu i znów poczułam dreszcz. Dalej idąc powiedziałeś zabić i oczywiście kolejny dreszcz, całość przy-pieczętowało słowo magia. Nie powiedziałeś go ale to bez znaczenia bo ja to powiedziałam a nic innego nie pasowało więc odczułam kolejny dreszcz. I tak oto pojawiły się drzwi. Wiesz prowadziłam przedługie batalie z magami w ich umyśle bo gdybyś wiedział o działaniu tego zaklęcia nie pisnąłbyś a ni słówka. Oni też tak robili jednak tortury w umyśle mają to do siebie, że od tego się nie ginie a ból jest realistyczny. Kolejnym plusem jest to, że choćbym Ci tu odcięła głowę to kiedy pozwolę Ci się obudzić to będziesz cały. No jedyną wadą jest to, że ja sama jestem wtedy nie chroniona i można mnie zabić w łóżku. A teraz wracając do twoich drzwi. - kobieta pociągnęła za klamkę i została dosłownie wessana. Ty zostałeś sam stojąc na wprost drzwi do swoich własnych sekretów.
Całe otoczenie zmieniło się natychmiastowo, ku zdziwienia nie przeistoczyło się to w lochy z łańcuchami, czy też straszny cmentarz, a zieloną dolinę, pełną drzew krzewów i kwiatów. Tak naprawdę dzięki tej sytuacji, mógł sam nad sobą zadecydować, pomyśleć, zrelaksować się. Na te chwilę nie przeszkadzało mu znalezienie odpowiedzi przez Templariuszke, wszelkich odpowiedzi. W Tym zamku, to ON miał władze, więc jeśli wyszło by coś... Niespodziewanego, to może bronić się sam, przez wiele lat... Nie był to dobry punkt myślenia, jednak uspokajał go.
Ostatnio edytowane przez Cao Cao : 02-08-2011 o 12:19.
|