Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2011, 01:45   #26
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Jakiś potwór tu nadchodzi


Szept Szekspira miał tylko jednego słuchacza. A może dwóch, lub trzech. Na pewno sięgnął jednak uszu umykającego do grodzi Szutnika. To jego człowiek tam czekał. A oni biegli. Wyczuwając zbliżającego się Boga. Objawienie!
Larwa duszy wieszcza Gabora nie marnowała czasu. Wrzask tortur rozbryzgnął się po umysłach pierzchających. Oto właśnie dantejskie piekło. Oto śmierć i krew w swej diabelskiej postaci. Trwóż się ludu Szkocji!!!! Krew nadchodzi…

Niech zabrzmią trąby, niech ryczą na zew
Po nich już tylko przyjdzie śmierć i krew

Biegną. Szept, krzyk w ustach Szekspira… Któż mógł słyszeć mistrza? Sam mistrz??! Panika niesie swoje własne słowa. Słowa, słowa, słowa. Strach i przerażenie podsycają niepokój o ciało. O własne kurwa wynaturzone życie. Minąwszy wyjście niektórzy się zatrzymują ciekawi czy było sens robić z siebie durnia. Inni zapierdalają dalej ile tylko sił w nogach niepomni o bimber i ewakuację. Sam Szutnik zaś ze swym jeźdźcem staje w miejscu jak wryty.

Grodzie zamykają się za nimi z głuchym trzaskiem. W powietrzu zaczyna zalegać zatykający fetor idei i zbawienia…

- Umarli… Oni po prostu umarli… Czy widziałeś to mój rumaku??? Umarli… Pierzchajmy stąd co sił w twoich nogach! - mówi cicho. Jakby bez zapału. Jakby nie on. Prawie nikt poza Pastorem tego nie słyszy. Do czasu. Wspomnienie boskiego krocionoga śmierci jest zbyt żywe. Zbyt ruchawe w jego głowie. Bardziej niż strach. Wije się nieposkromienie i pełza po emocjach niczym samozwańczy pan i władca. Nie!

Och, nie, nie. Teraz nie powinni umrzeć
Inny powinni wybrać sobie czas!
Jutro i ciągle jutro, CIĄGLE JUTRO!
To jutro pełzną przed nami z dnia na dzień
Aż do ostatniej głoski w księdze życia
I każde 'wczoraj' oświeca nam głupcom,
Mroczną do śmierci drogę.


Szepcząc bluźniercze sentencje ściska szyję Szutnika, który w szaleńczym biegu bynajmniej nie przerywa modlitwy. Naszej modlitwy. Panie wysłuchaj naszych słów… Niech Twe uszy usłyszą nasz głos. Niech demon przepadnie i nie wraca…

Gaśnij, świeco!
Życie jest tylko wędrującym cieniem,
Biednym aktorem, który przez godzinę
Ciska się, puszy na scenie, a potem
Nigdy już więcej nic o nim nie słychać.
Idioty opowieścią, pełną wrzasku,
Wściekłością, furii, która nic nie znaczy.


Krucy więzień skinieniem pozdrawia Szutnika. Wrzaski bólu i paniki giną za stalowym Styksem. Stoją we trójkę. We dwójkę. Więzień również umyka. Po chwili dołącza kilku widzów. I jeden aktor-rymiaszka. Zdawać by się mogło drugoplanowy. Czemu więc wchodzi tam jako pierwszy?

Rumak przemawia ludzkim głosem. Poważnym. Człowiekszym niż poprzednio, ale nadal niewłaściwym. Czego szukasz elektroniczny poeto?

Szekspir spogląda na czerwone kłęby przedostające się powoli zza otwierających się grodzi. Kleją się do ciała i odzieży. Do jego własnej nagiej skóry teraz gdy już zeskoczył z grzbietu Szutnika. Wdziewa pośpiesznie drelichowe spodnie. Spogląda na ich barwę. Potem na barwę własnych stóp. Mord znaczył swoich powierników… Spojrzał na Szutnika z niewinnym uśmiechem. Nie ma ucieczki od rzeczywistości mój kochany. Podskakuje w kałuży krwi patrząc z niepokojem na rozbryzgi.

Jużem tak głęboko w krwi zagrzązł, że wstecz iść niepodobieństwo

A potem zaśmiał się.

- Niepodobieństwo – powtórzył gdy mijał go jeden z bardziej odważnych więźniów. Ten drugoplanowy – Zupełne niepodobieństwo! – powtórzył jeszcze raz. W jego oczach zeszkliły się łzy. Pewność zaczęła zanikać z jego spojrzenia – O Boże…

Wróciłeś mój drogi murzynie. Mój kochany, naiwny nieudaczniku…
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline