Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2011, 16:45   #1
Gumrri
 
Reputacja: 1 Gumrri nie jest za bardzo znany
[Opis sesji] Wewnętrzny Wróg

Wewnętrzny Wróg „Pomylona tożsamość”

Dramatis personae:

Axel Riese – 30 letni przemytnik o aryjskim wyglądzie.

Wolfgang „Wolfie” Steiner – 19 letni zabijaka z tatuażami na skroniach.

Margo von Richtenberg – 16 letnia szlachcianka, zarozumiała, dumna i odważna.

Laura Perth (czasem zwana Lorą) – 25 letnia absolwentka uniwersytetu w Nuln, cicha i nieśmiała cyruliczka, która z niezwykłą szybkością sięga po sakiewki padłych wrogów.

Adela Averhoff – 23 letnia, rudowłosa akrobatka z wędrownej trupy cyrkowej. Lubi rzucać nożami, niestety nie zawsze trafia do celu.


Ta pozornie niepasująca do siebie grupa przypadkowych awanturników spotkała się na szlaku z Middenheim do Altdorfu. Początkowo nieufni względem siebie stwierdzają, że zmierzają w tym samym kierunku – do Altdorfu w odpowiedzi na ogłoszenie księcia von Tassenika, który poszukuje grupy śmiałków skorych wybrać się z nim w niebezpieczne Góry Szare.

Pierwszym przystankiem w ich wędrówce był zajazd „Dyliżans i konie”. Gdy zbliżali się do bramy wjazdowej z dziedzińca wyjechał pędzący powóz, woźnica krzykiem ostrzegł bohaterów, którzy odskoczyli. W porywie szlachetności Wolfie chwycił szlachciankę, i chcąc uratować jej żywot, potknął się i padł na nią prosto w błoto altdorfskiego traktu.

Wewnątrz czekała na nich gorąca strawa, mętne piwo i gadatliwy gospodarz Gustav. BG od razu zauważyli przyglądającego się im Bretończyka, który coraz śmielej zerkał w ich stronę. Wolfie, którego język nie przywykł do dworskiej etykiety, może ciut za głośno odezwał się „To pewnikiem pedał!”.
Bretończyk ośmielił się jednak podejść do naszych bohaterów i zaproponował z wyraźnym akcentem, grę w kości lub karty. Nikt prócz zabijaki nie skusił się na hazard. Kości z głuchym stukotem poturlały się po blacie.

W międzyczasie Adela postanowiła dorobić trochę grosza, którego miała w sakiewce jak na lekarstwo. Zaproponowała gospodarzowi mały pokaz umiejętności cyrkowych. Gustav przyjął propozycję z zadowoleniem, rzuciwszy okiem na zestaw ostrych noży przy pasie akrobatki, zawołał chłopca kuchennego imieniem Morth. Chłopiec zauroczony obuwiem, sam bosy, chcąc nie chcąc miał stać się nieruchomym rekwizytem na głowie którego pojawiło się jabłko. Mimo ochoczej zachęty ze strony swojej kompanii, która tym bardziej przychylała się do pomysłu kiedy karczmarz obiecał darmowy wikt i opierunek, Adela odmówiła. Cóż, musiała mieć złe doświadczenia tudzież nie ufać swoim umiejętnościom.

Zawsze podejrzliwy Axel, z uwagą obserwował dłonie Bretończyka, który trzy pierwsze partie o niskie stawki przegrał. Wolfie zachęcony zwycięstwami połknął haczyk i rzucał na stół coraz większą ilość szylingów.

Adela niezniechęcona odpowiedzią Gustava spróbowała nawiązać kontakt z siedzącą przy jednym ze stolików zacną Lady Isolde von Strudeldorf. Wspomniała o swoich umiejętnościach kuglarskich grzecznie pytając czy jej występ niewart by był uwagi zacnej pani i kilku srebrników. Szlachcianka prychnęła i w niewybrednych słowach pozbyła się intruza.

Lady Margo zabawiała rozmową Bretończyka, który przedstawił się jako Phillipe Descartes. Próbowała dowiedzieć się co nieco o Bretonii, ale szorstki język byłego żołnierza zniechęcił ją do inteligentnej rozmowy.
Axel szybko zorientował się, że Philipe manipulując palcami uzyskuje wyższe wyniki. Co prawda Wolfie zrezygnował z dalszej gry tracąc co nieco grosiwa, którego zbyt wiele przy sobie nie miał, jednak przemytnik szepnął mu o nieuczciwości współgracza. Obydwaj wyzwali Bretończyka od oszustów i zażądali oddania wygranych pieniędzy. Philipe sprawiając wrażenie obrażonego i zbulwersowanego odrzucił zdecydowanie zarzuty.
Cóż, pozostało użyć rozwiązania jakie zwykli stosować pływający po reiklandzich rzekach przemytnicy. Axel ostrożnie dobył swojego pałasza i przyłożył go do przyrodzenia oszusta. Szantaż nie wyszedł, przemytnik nie zauważył ukrytego pod stołem pistoletu skierowanego prosto w swoje krocze. Do patowej sytuacji przyłączyła się Margo celując rapierem między oczy Philipa. Wolf wstał i okrążając szulera próbował coś wskórać, ale niedwuznaczne spojrzenie Axela dało mu do zrozumienia, że w tej walce naprawdę wiele ryzykują.

A w zajeździe nadal panował pozorny spokój. Wysoki i chudy barman wycierał szmatką gliniane kufle, gospodarz za szynkwasem przyglądał się niespokojnie całej sytuacji, dwaj woźnice pijani w sztok spali z głowami w talerzach, niewzruszona Lady von Strudeldorf patrzyła w okno, a czytający księgę w kącie sali żak nawet nie raczył wychylić się spomiędzy kartek.

Laura spróbowała mediacji, ale nie pomogło. Ostatecznie Wolfie przekonał Bretończyka, że pojedynek będzie najlepszym rozwiązaniem. Co prawda miał na myśli bijatykę na pięści ale Philipe wyniośle zgodził się co najwyżej na szablę „do pierwszej krwi”.

BG wraz z szulerem wszyli na utwardzony dziedziniec przed zajazdem, nawet gospodarz z ciekawością stanął w drzwiach obserwując sytuację. Pomimo swoich obaw nie chciał mieszać się do honorowego pojedynku, który jeśli nie skończy się trupem być może zareklamuje jego zajazd wzdłuż traktu. Philipe poprosił z gracją stojącą z boku Laurę o przerwanie pojedynku, kiedy poleje się pierwsza krew. Cyruliczka zgodziła się kiwnięciem głowy i potwierdziła cichym „dobrze”.

Zabijaka rzucił okiem na to jak szuler posługuje się bronią, cóż jak widać facet, którego nazwał „pedałem” miał już do czynienia z orężem. Walka była krótka, zwinny Bretończyk szybkim ciosem uderzył w skroń Wolfa. Z rany popłynęła krew, oszust spojrzał na Laurę, która potwierdziła koniec pojedynku. Kiedy Philipe opuścił oręż niespodziewanie od tyłu zaatakował go Axel próbując płazem pałasza ogłuszyć przeciwnika. Nie wyszło, giętkie żelazo lekko zdezorientowało Bretończyka, który jednak szybko obrócił się i natarł na niehonorowego plebejusza, klnąc głośno pod nosem. Pałasz śmignął o kilka cali od kudłatej fryzury szulera, ten jednak z gracją i szybkimi cięciami poważnie poharatał Axela. Pierwsze pchnięcie przecięło korpus między żebrami, a drugi mocny cios niemal przerąbał lewe przedramię przeciwnika. Ten padł na ziemię tracąc z każdą chwilą coraz więcej krwi. Między walczących rzuciła się lamentująca Adela powstrzymując Descartesa od dalszych działań. Ten pospiesznie wrócił do gospody i zniknął gdzieś w pokojach.

Leżący i krwawiący na ziemi niczym zarzynany prosiak doczekał się szybkiej reakcji ze strony cyruliczki. Małe, zwinne dłonie z gracją zaszywały, opatrywały, unieruchamiały. Godziny spędzone nad księgami w Nuln, nocne ćwiczenia na świeżych zwłokach i krótka praktyka w przytułku dla biedaków dały owoc. Axel leżał nieprzytomny acz żywy i nic już mu nie groziło. Nie wiedzieć czemu Laura zdjęła rannemu buty i podała je do wyczyszczenia biednemu, bosemu kuchcikowi, który nieoczekiwanie znalazł się tuż obok.

Bohaterowie wynajęli pokoje na piętrze, stwierdzili, że następnego dnia nie dadzą rady kontynuować swojej podróży i będą musieli poczekać jakieś trzy dni do kolejnego dyliżansu. Wykupili wikt targując się z Gustavem i czekali, aż stan zdrowia Axela poprawi się na tyle, żeby mógł swobodnie iść.

Trzydniowa opieka umiejętnych rączek Lory zdziałała cuda. Choć nie było w tym ni krzty przeklętej magii tylko doskonała chirurgia, przemytnik trzeciego dnia czuł się już o wiele lepiej. Słono opłaciwszy miejsce w dyliżansie, za które Lady von Richtenberg zapłacić musiała ulubionymi kolczykami, bohaterowie ruszyli ku stolicy mając cały czas w głowie owe 20 złotych koron, które książę von Tassenik oferował dzielnym śmiałkom w Górach Szarych.

Jadąca wygodnie wewnątrz dyliżansu szlachcianka zapoznała się z mieszczańskimi podróżnymi i wywiązała pogawędkę z siedzącym tuż obok halflingiem. Zajmujący miejsca na dachu pozostali członkowie drużyny wysłuchiwali narzekania jegomościa, który wykupił bilet w dyliżansie ale wczoraj dziwnym trafem wyrzucono go na górę. Jego narzekania i plucie na zepsutą szlachtę stało się głośniejsze kiedy delikatny kapuśniaczek zmienił się w prawdziwą ulewę.

Po dłuższej chwili na drodze pojawiła się klęcząca postać. W strugach deszczu wstała, w zębach dzierżyła ludzką dłoń, w ręku ściskała sztylet. Szaleńczo rzuciła się na woźniców, wskakując na kozła i wbijając nóż w udo jednego z nich. Konie poczuły krew, odruchowo szarpnięte lejcami, spłoszone okrzykami wyrwały się z uprzęży i pociągnęły za sobą drugiego woźnicę.
Sytuację spróbował ratować Wolfie, przeskoczył po dachu i wylądował na koźle. Chwycił hamulec mocno go zaciągając. Adela nie czekając podczołgała się w kierunku czoła pojazdu. Rzuciła nożem w stronę paskudnego mutanta próbującego zabić woźnicę, ale dyliżans podskoczył na wyboju i ostrze chybiło wpadając w błotnistą kałużę i zostając na zawsze gdzieś na trakcie między Altdorfem i Middenheim.
Wolf związał się walką z mutantem, ten jednak rozpruł brzuch drugiego woźnicy. Kopnięty chwycił się kurczowo jego jelit i padając wybebeszył umierającego człowieka. W tym momencie do ziemi przygwoździł go miecz zabijaki i sztylet akrobatki. Pasażerowie w popłochu wyjrzeli z dyliżansu, nawet Lady Margo, narażając się na ulewę, opuściła miłą kabinę. Niespodziewanie z krzaków wyszedł poturbowany woźnica, lamentując, że konie pierzchły w las.

Po krótkiej naradzie bohaterowie ruszyli w kierunku ostrego skrętu mając nadzieję, że znajdą spłoszone zwierzęta. O woźnicę nie martwili się, Axel nie raz już w życiu powoził, dałby sobie z tym radę. Ostrożni, spodziewając się kłopotów znaleźli je szybciej niż mogli się tego spodziewać.

Wyszli wprost na grupę mutantów posilającą się pasażerami poprzedniego dyliżansu. Mając przewagę zaskoczenia część z nich zniknęła w zaroślach, Wolf zaś niewiele myśląc zaszarżował na stojących plecami przeciwników. Ulewa zagłuszyła jego kroki, kiedy ci zauważyli szybkie ostrze jeden z nich już leżał twarzą w błocie wyziewając ducha, drugi próbował się bronić ale rany odniesione w poprzednim starciu nie ułatwiały tego.

Towarzysze zabijaki wypadli z krzaków, Axel i Margo uderzyli na dwóch stojących mutantów. Nie zauważyli kolejnego opartego o pień rozłożystego dębu. Pomiot chaosu wystrzelił, na szczęście bełt śmignął tylko w powietrzu. Adela uśmiechnęła się pod nosem wyciągając nóż, rzuciła szybkim ruchem. Nie mógł nie trafić, niestety jednak uderzył nie ostrzem a rękojeścią nie robiąc na mutancie wrażenia.

W tym czasie Laura przycupnęła w krzakach przyglądając się wszystkiemu z zapartym tchem. Bała się nawet poruszyć, spoglądała na pole bitwy, po chwili zauważyła, że patrzy na wszystko z chłodnym wyrachowaniem. Już nie widziała swoich towarzyszy ale kolejne rany do zszywania, opatrywania i smarowania. Pewnikiem przez myśl przeszło jej, że w takim tempie zostanie sławnym chirurgiem o wiele szybciej niż gdyby pozostała na uniwersytecie, jak proponował jej ten obleśny profesor Springfield.

Walka nie trwała długo, gracze szybko położyli wrogów nadszarpniętych w poprzedniej potyczce. Axel w zrywie bitewnego szału, zapalczywie siekając pałaszem, odrąbał głowy pokonanych wrogów i podnosząc je do góry krzyknął groźnie.
Po starciu pozostało przeszukać dokładnie wszystkie zwłoki. Cyruliczka z zadowoleniem zagarnęła pękatą sakiewkę z jednego z ciał, traktując to zapewne jako swoją zapłatę. Oglądając trupy, które z racji profesji nie robiły na niej żadnego wrażenia, znalazła ciało łudząco przypominające ich towarzysza – Axela Riese. Tak, te same aryjskie rysy, niebieskie oczy i blond włosy. W torbie zaś ciekawą korespondencję...

W drodze powrotnej gracze, obładowani zdobyczny orężem i tobołkami, odnaleźli spłoszone zwierzęta. Poprowadzili je do dyliżansu i pomogli zaprząc. Wtedy też wywiązała się gorąca dyskusja między nimi, a pozostałym woźnicą. Zażądali zwrotu opłaty za przejazd w ramach zapłaty za ich ochronę. Prawie doszło do rękoczynów ale nie wskórawszy nic BG odpuścili.

Noc w kolejnym zajeździe minęła spokojnie. Toaleta, posiłek i krótkie spotkanie na którym szlachcianka i cyruliczka, jako jedyne posiadające trudną sztukę czytania i pisania, przekazały informacje jakich dowiedziały się z dokumentów znalezionych przy tajemniczym ciele.

Ustalono, że Axel od dzisiaj będzie Kastorem Lieberungiem, jedynym dziedzicem fortuny tajemniczego baroneta Lieberunga. W Bogenafen czeka na niego spadek, którym chcąc, nie chcąc musi się podzielić z towarzyszami. Dwadzieścia tysięcy złotych koron! Toż to fortuna, jaka nie marzyła się żadnemu z nich. Mniej zadowolony z tego faktu przemytnik, przystał na pomoc niedawno poznanych towarzyszy. Sam nie dałby rady stawić czoła przeciwnością losu, a komu można zaufać bardziej jak nie towarzyszą broni, którzy razem z tobą nastawiają karku?

Wreszcie udało im się dotrzeć do Altdorfu. Stolica Imperium zrobiła na nich duże wrażenie – ogromne budynki, słynna Świątynia Sigmara i Pałac Imperatora. Poczuli się, że są dumni z tego, że chociaż część z nich jest obywatelami Imperium. Cały efekt psuł po trochu okropny fetor miasta.

Na Placu Królewskim wysiedli z powozu. Z daleka zauważyli podejrzanie zachowujących się mężczyzn dający Axelowi dziwne znaki. Stali nieco zdezorientowani, ale innym mężczyzna w kapeluszu skinął na owych nieznajomych i zniknęli w jednym z budynków.

Tymczasem na Axela vel Kastora wpadł jego stary znajomy Josef. Razem przez wiele lat pływali po Reiku. Szyper wielce ucieszony klepnął przyjaźnie Axela w plecy, przemytnik jednak udając wielkie zdziwienie stwierdził, że z całą pewnością się nie znają i to jakaś pomyłka. Potwierdził to Wolf groźnie kładąc dłoń na rękojeści miecza. Zdezorientowany Josef zaklął i oddalił się w sobie znanym kierunku. To spotkanie zniechęciło BG do kierowania się w stronę doków, gdzie pewnikiem mogli znaleźć więcej znajomych Axela.

Po krótkich poszukiwaniach znaleźli wreszcie zajazd na który było ich stać. Imć pan Beczułka, niziołek, z zadowoleniem przyjął ich i zaproponował także usługi swojego ziomka Rysia Igiełki, całkiem przyzwoitego krawca, o usługi którego wypytywali gracze. Niebawem też skorzystali z jego słono kosztujących usług by zapewnić sobie ubiory godne dziedzica fortuny baroneta, jego narzeczonej i orszaku.
Strudzeni podróżą udali się do łaźni, gdzie rozpoczęli długa naradę pośród parujących balii. Układali przebiegły plan podszycia się pod Kastora i zagarnięcia spadku. Znudzony ostatnimi wydarzeniami Axel puścił oko do Wolfa i zaproponował wspólny wypad do domu uciech. Skoro już panie z którymi podróżowali nawet nie chciały spać z nimi we wspólnej sali...
Płeć piękna kategorycznie zaprotestowała. Jak do burdelu?! Wszak wart dwadzieścia tysięcy karlów Kastor powinien na siebie uważać. Teraz był dla nich na wagę złota. I chociaż spróbował się im wymknąć, Adela wybiegła z nim i wbijając paznokcie w niezagojoną dobrze ranę namówiła do powrotu do gospody.
Wolf ruszył w stronę doków chcąc znaleźć jakiś statek do Bogenhafen. Droga Reikiem wydawała im się najbezpieczniejsza. Pomimo pomyłki w jednej z tawern, gdzie pochwalił się z obcowania z mutantami (czego o mało nie przypłacił linczem) znalazł barkę płynącą do ich celu. Ucieszony z jego wizyty skipper Hans Olo przyklasnął i zaproponował nawet zapłatę. Jego barka Syrena straciła załogę, on sam miał poważny transport wina na święto Schaffenfest, więc niezmiernie ucieszyła go propozycja Wolfa.

W drodze powrotnej zabijaka zauważył, że śledzi go dwóch mężczyzn których spotkali na Placu Królewskim. Manewrując między bocznymi uliczkami przycupnął w cieniu czekając na ich reakcję. Mężczyźni nieświadomie zatrzymali się obok niego, cicho rozmawiając padli niespodziewanie przeszyci grotami bełtów. Wolf zobaczył tylko cień człowieka w kapeluszu i przywarł do muru przełykając głośno ślinę. Dopiero po chwili wrócił do „Szarej Myszy”, w której się zatrzymali i opowiedział o wszystkim towarzyszom.

Noc spędzili niespokojnie, wystawiając warty i ryglując drzwi. Nie wiedzą czy zdawało im się, ale gdzieś na dachu sąsiedniego budynku ujrzeli człowieka w kapeluszu.

Rano pospiesznie udali się do doków, zaokrętowali się na Syrenie i ruszyli w stronę kanału Weissbruckiego. Szlachcianka szybko nawiązała znajomość z kapitanem Hasnem Olo i jego rudym, zarośniętym majtkiem okrętowym, zwanym Czułim. Hans z ciekawością wypytywał o obandażowanego Kastora, który okazał się być narzeczonym Lady Richtenberg. Skipper przechwalał się swoją barką „Syreną”, która ponoć miała być najszybsza w całym Imperium. Pozostała część załogi zajęła się klarowaniem łodzi i innymi pracami okrętowymi.

Poza spotkaniem ze strażnikami dróg w kanale Weissbruckim podróż minęła bez niespodzianek i wreszcie BG dotarli do Weissbrucku, niewielkiej wioski na szlaku wodnym do Bogenhaffen. Z pokładu łodzi zauważyli przyglądającego się im uważnie mężczyznę w kapeluszu, który miał na ramieniu kuszę. Zanim doszli w jego kierunku zniknął w gospodzie „Czarne Złoto” wyślizgując się przez drzwi kuchenne.
Drużyna zagadnęła do karczmarza wypytując o kupca, który niedawno przybył w te strony, taki w kapeluszu, który jest dłużny pieniądze Kastorowi. Cóż, szynkarz odrzekł, że na kupca ten jegomość nie wygląda, prędzej na rębajłę, ale wie że przybył tutaj dzisiaj rano.

BG udali się z powrotem na Syrenę. Także zamierzali spędzić noc, chociaż niepokorny Axel znów ich zadziwił gdyż w drodze powrotnej wymknął się i udał się do ponownie do gospody gdzie dając kilka srebrników karczmarzowi dowiedział się, że nieznajomy przebywa w zajeździe „Pod Trąbką”.

Udał się tam niezwłocznie i przez okno zaobserwował jak człowiek w kapeluszu płaci trzem osiłkom, którzy wyszli przez drzwi frontowe. Axel dumnie wszedł do zatłoczonej karczmy i stanął nad śledzącym go nieznajomym. Tenże ochrypłym głosem, z groźnym spojrzeniem, skwitował, że to pomyłka i nie wiem kim on jest. Axel ostrzegł go, że wie o tym, że nieznajomy go śledzi i ostrożnie powrócił na Syrenę na pokładzie której wysłuchał kolejne żale Adeli o jego nieodpowiedzialności i głupocie. Zdał relację swoim kamratom i postanowili być ostrożni.

Następny dzień na rzece minął spokojnie acz pracowicie. Kapitan Hans Olo zaczął flirtować z Margo dopytując jak tak młoda dziewczyna może mieć użytek z okaleczonego mężczyzny owiniętego w bandaże. Utwierdził go w tym Axel mówiąc o wypadku w wychodku. A Skipper od razu zrozumiał, chodziło o zemstę jaką często stosowali południowy przemytnicy. Bomba prochowa podłożona w wychodku. Eksplozja potrafi naprawdę wiele urwać... Tym bardziej Hans Olo próbował odwieść Lady Margo od poślubienia tego okaleczonego Kastora... Kastor... To imię jakoś dziwnie mu się kojarzyło z kastracją.

Na noc pod naciskiem ostrożnych graczy zatrzymali się na kotwicy, jakieś trzydzieści kroków od brzegu. Przed snem skipper poprosił Lorę o pomoc i sam na sam w kabinie odkrył przed nią swoją tajemnicę. Wypinając się zaprezentował bolesne hemoroidy i zapytał się, czy jest inna metoda niż wypalanie rozpalonym żelazem. Cóż, cyruliczka go zmartwiła i lekko zniesmaczona opuściła kabinę.

Żeby uspokoić skołatane nerwy zgłosiła się na pierwszą wartę. Próbując zapanować nad snem spacerowała po pokładzie kiedy bełt z kuszy omal nie pozbawił ją życia. Padając na ziemię zaczęła krzyczeć próbując obudzić swoich towarzyszy. Ci jednak okropnie zmęczeni spali straszliwie mocnym snem.
Na łódź wskoczyli bandyci, złapali Laurę przykładając jej nóż do szyi. W ostatniej chwili udało jej się obudzić towarzyszy. Ci zerwali się na równe nogi, w tym samym momencie dymiące zwitki tlących się szmat wpadły pod pokład. Za nimi poleciały gliniane naczynia z olejem podpalając kabinę BG.
Wywiązała się walka w której Lora znalazła się za burtą, Wolfie z tarczą zaatakował w wąskim korytarzu jednego z osiłków, Adela i Margo wydostały się przez wybity świetlik (przy czym akrobatka zrobiła to z finezją), zaś Axel padł na podłogę i dusząc się dymem podczołgał się do innego wyjścia.

Cyruliczka większość walki spędziła w zimnej wodzie, próbując się wyczołgać na pokład. Skuteczne ataki Wolfa szybko powaliły przeciwnika, niewiasty wraz z Axelem zaatakowały pozostałych osiłków. Niefartownie doświadczony łowca jakim był człowiek w kapeluszu chybiał raz za razem. Wreszcie osaczony opuścił kuszę i dobył miecza. Dzielnie stawiał czoła dwóm i pół przeciwników. Koncentrując ataki na Kastorze Lieberungu równocześnie bronił się przed jeszcze niezbyt doświadczoną szermierce Margo. Za owe pół przeciwnika można uznać Laurę, która zanim ponownie wpadła do wody wbiła ostrze sztyletu w stopę mężczyzny w kapeluszu.
Wreszcie Adela włączyła się do walki. Chwyciła odrzuconą kuszę, wycelowała i... W bitewnym zgiełku, zapomniała, że bez bełtów nijak nie da się strzelać. Zdenerwowana skoczyła z finezją w stronę napastnika używając kuszy jako broni improwizowanej.
Atakowany przez trzech przeciwników, poważnie ranny nieznajomy, skoczył za burtę próbując salwować się ucieczką. Niestety ostry bosak trzymany przez Wolfa wbił mu się w plecy i zahaczył o kolczugę. Drugi bosak, którym zaatakował Axel przebił mu kręgosłup. Ciężko dysząc mężczyźni wyłowili ciało wroga, niezbyt skupiając się na Laurze, która po raz kolejny staczała się ze śliskiej burty do wody bezskutecznie próbując wejść na powrót na pokład Syreny.

Zwłoki zostały dokładnie (bardzo dogłębnie) przeszukane, znaleziono przy nich list sugerujący, że ów nieznajomy był Adolphusem Kutsfosem polującym na Kastora Lieberunga. Axel z nienawiścią pozbawił ciało głowy krzycząc „I kto kogo zabił sk...synu?”.


Tak zakończyła się pierwsze przygoda... Bogenhaffen przed naszą dzielną drużyną.
 
__________________
Gumrri the King Slayer

Ostatnio edytowane przez Sekal : 25-10-2011 o 22:13.
Gumrri jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem