-Błoto. Wszędzie to cholerne błoto. Zawsze tak samo. Czemu nie świeci słonko i nie ćwierkają ptaszki? Mogłyby kurna chociaż raz, tak dla odmiany, a tu nic znowu to samo błoto.- narzekał pod nosem Jotunn Glanerg, młody bo ledwie czterdziestoletni krasnolud parający się żołnierką. Nie żeby błoto i deszcz przeszkadzały mu bardziej niż zwykle, on po prostu lubił sobie ponarzekać. Mimo pozornie nienajlepszego humoru parł zawzięcie do przodu wyszarpując nogi z pokrywającej drogę mazi z głośnym *Whlp* Pomagała mu w tym bardzo wizja zapłaty i możliwość przyłączenia się do Bractwa Młota. Już niemal czuł ciężar zarobionego złota.
Coś zatrzymało pochód, Pypeć podreptał na początek sprawdzić, co się dzieje, zdążył w sam raz by usłyszeć o Bestii. „Oho zaczęło się”- pomyślał z zadowoleniem, w końcu im prędzej znajdą i ubiją Bestię tym prędzej wrócą po forsę. Ruszył za resztą wyciągając nogi jak tylko się dało.
*Whlp Whlp Whlp Whlp Whlp Whlp*
Mutanci, a kawałek dalej obiekt ich poszukiwań, wszystko obleśne i śmierdzące. Sytuacja była jasna, przynajmniej dla Glanerga trzeba się było tego plugastwa pozbyć i to szybko, może nawet zdążą uratować chłopów. Nie zważał na gadaninę ludzi tylko chwycił mocniej halabardę i pognał za Swensonem w dół prosto do wozu. „Przynajmniej jest z górki” Za cel obrał sobie wielką głowę na psich nogach. Nie powinien mieć raczej problemów z utrzymaniem paszczęk na dystans pchnięciami szpikulca. „Najpierw odrąbię ci te pokraczne nóżki, a potem porąbię na kawałeczki niczym dojrzałą dynię.” |