Moperiol był jedynym elfem w tej gromadzie. Czuł, jak inne osobniki co chwile zerkają na niego, wydawało mu się, że nie darzą go zbyt wielkim szacunkiem. Nie zależało, mu na wielkich przyjaźniach, ale jednak był w grupie i chciał być jej częścią. Wiedział, że docenią go, widząc jego walkę. Jak strzała wystrzelona przez niego, nieraz uratuje komuś życie, choć dziś chyba akurat mógł o tych strzałach mógł zapomnieć. Na szczęście walka w zwarciu nie była mu obca, duża szybkość, zręczność, umiejętności posługiwania się kijem pozwalały mu wierzyć w siebie.
Szedł nieco za grupą, jak każdy z nich miał dość brnięcia przez błoto. Deszcz bił po twarzy, cały ubiór przemoczony do suchej nitki, buty z ledwością można było wyciągnąć z ziemi. W pewnym momencie na prowadzącego krasnoluda wpadł zakrwawiony, poszarpany mężczyzna. Będąc z tyłu Moperiol niewiele usłyszał co mówił, jednak po jego ranach wydedukował, że to z co napadło człeka mogło być tym, czego szukali. Po chwili grupa ruszyła sprintem na wzgórze.
Gdy dotarli na szczyt zobaczył mutanty i bestię. Mutantami nie był szczególnie zaskoczony, w swoim życiu nie takie rzeczy już widział na przeróżnych terenach, które zwiedził. Gorzej z Bestią, jej widok był dla niego piorunujący i szczerze to na razie nie miał wielkiej ochoty na spotkanie z nią. Towarzysze ruszyli do ataku od razu, on sam zauważył, że jeden z łuczników mimo złej pogody zdecydował się na atak z dystansu.
Mimo tego, że raczej był przygotowany do wyciągnięcia kija i ruszenia naprzód, to uznał, że to dobry moment by się sprawdzić swoje jak uważał nadzwyczaj wysokie umiejętności strzeleckie. * Zobaczymy, kto lepiej strzela. Takie warunki to dobre wyzwanie * pomyślał i także przygotował swój łuk do ataku. Stanął parę metrów obok Leo, wymierzył w garbatego mutanta i wystrzelił.
Ostatnio edytowane przez AJT : 12-08-2011 o 08:25.
Powód: Literówki
|