Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2011, 15:21   #4
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Ludzie szybko rzucili się do ucieczki, jakby hasło "W nogi" wykrzyczane przez Mayę było tym na co czekali by to zrobić. Nieważne stało się kto rzucił taki rozkaz, nikt nie zgłębiał tej kwestii. Wszystkich połączyła chęć przetrwania i choć wszyscy wzięli nogi za pas w tym samym czasie to niemal każdy pobiegł w innymi kierunku.

Jedynie dwójka Jedi, a w szczególności Edric, który nawet chciał walczyć z nieznanym stworzeniem, zdawali się utrzymać trzeźwość umysłu. Wieloletni trening nauczył ich jak wystrzegać się strachu, lub chociaż panować nad nim, dzięki czemu mogli w miarę racjonalnie myśleć.

Najpierw młoda padawanka odciągnęła swojego przyjaciela od samobójczego zamiaru zaatakowania potwora, a gdy sama starała się wedrzeć do jego umysłu o mało co nie zostało zmiażdżona przez rozjuszoną bestię. To właśnie Qel-Droma odciągnął ją na bok. Dosłownie sekundę później po miejscu, w którym przed chwilą stała dziewczyna prześliznęło się cielsko stwora.

Oboje spojrzawszy tylko na siebie zrozumieli się bez słowa. Trzeba było wiać. Ruszyli więc w gęsty las, a potwór za nimi. Prawdopodobnie pozostali rozpierzchli się na tyle daleko, że Jedi stali się najbliższą dla stworzenia ofiarą i teraz ono zajęło się nimi. Pomimo swojej prędkości nie należało jednak to zbyt zwinnych, a i chyba węch musiało mieć nie najlepszy, bo wystarczyło lawirować chwilę między drzewami, parę razy zmienić kierunek biegu, a w końcu skryć się w jakichś krzakach, by zwierzę straciło ich z oczu.

Czas jakiś jeszcze kręcił się wokół ich kryjówki, ale w końcu zrezygnował i odpełzł w sobie tylko znanym kierunku powalając po drodze kilka drzew. Chwilę później padawani wyszli z zarośli.

Ich sytuacja nie była najciekawsza. Po pierwsze zgubili wszystkich towarzyszy z panią kapitan na czele, co więcej nie wyczuwali żadnego spośród nich. Być może to przez wszechobecne w dżungli życie, a może przez coś innego, tego nie wiedzieli. Po drugie zgubili się sami. Ucieczka przed potworem może i nie trwała długo, ale wytrenowani Jedi potrafią biegać naprawdę szybko. Teraz nie wiedzieli jak daleko są od miejsca, gdzie zaatakował ich potwór, w którym kierunku iść by dotrzeć do kapsuły ratunkowej, albo chociaż wrócić do Cichego Cienia.
 
Col Frost jest offline