Polka przyjechała do Rosji już jakiś czas temu. Cóż, pogoda nie sprzyjała zwiedzaniu, ale akcja "Dokarm Diakona" zajmowała jej tyle czasu (wraz z zapoznawaniem się nowymi ludźmi, urządzaniem domu etc), że nie miała kiedy się tym zmartwić.
Zresztą wolne chwile i tak często spędzała Belzebubem, albo jak ona go nazywała "Mefisiem".
Aż zachichotała przypominając sobie minę odbierających ją magów, gdy dostrzegli jej chowańca.
W sumie nie dziwiła im się.
Mający ledwie metr trzydzieści diabeł jakby prosto z ludowych bajek ubrany na dodatek w mundur funkcjonariusza KGB.
Cóż, na pewno nie jest to coś, co widuje się na codzień.
Wchodząc do kuchni dosłyszała jeszcze żart Jona.
- Ha, porno przynajmniej nie zaśmierdnie, więc jak dla mnie wygrywa opcja numer jeden, ale co ja się tam znam. - magini puściła Jonowi oko i usiadła szczerząc w uśmiechu drobne ząbki.
Czego jak czego, ale urody nie można jej było odmówić - jasna cera, upstrzona na policzkach piegami, butelkowozielone oczy okolone długimi rzęsami, podkreślone delikatnym makijażem i związane w luźny kucyk nieustannie się z niego wymykające fale rudych włosów sięgające aż pośladków magini.
Ubrana w prostą czarną suknię przypominająca nieco habit zakonnicy (pomijając żółty uśmieszek przypięty na piersi) wyglądała nieco niecodziennie.
Hermetka z lekkim zaciekawieniem przyglądała się przybyłym.
Na twarzy błądził jej jak zwykle lekki, psotny uśmieszek sprawiający, że mimo swych dziewiętnastu lat wyglądała niemal na dzieciaka gotowego zaraz polecieć by wykraść z kuchni kawałek ciasta, albo rozbić sobie kolana spadając z jakiegoś drzewa.
Słysząc jak Diakon zaczyna swój monolog z trudem powstrzymała się przed skrzywieniem - zawsze miała problem z tymi całymi regułami dotyczącymi przedstawiania się. Po co tyle zachodu, raaany, przecież im to zupełnie niepotrzebne.
Nic dziwnego, że gdy Diakon wraz z Eutanatosem zniknęli w pokoju i nadszedł jej czas na przywitanie się tradycyjna formułka jaką powinna wygłosić jakoś nie chciała jej przejść przez dłuższą chwile nie chciała jej przejść przez gardło.
- Alicja Diana Brzeska Auria Płomska, Adeptka... - Przerwała i zerknęła w stronę drzwi za którymi zniknął Diakon -
A, walić to, większość i tak nie pamięta. Mów mi Auria.
Mrugnąwszy porozumiewawczo odsunęła się dając innym przedstawić się.
Dopiero hałas z tyłu sprawił, że odwróciła się gwałtownie.
Widząc krew zaklęła cicho i podeszłą pomagając Gustawowi podnieść maga.
Dobiegające z wnętrza słowa nie nastrajały zbyt dobrze, ale hej! Przynajmniej tym razem awantura jej nie dotyczyła... Przynajmniej nie bezpośrednio. W sumie to całkiem miła odmiana.
Dosłyszawszy uwagę Gustawa uśmiechnęła się półgębkiem.
- Taa... Za to przez pana Ponurego Żniwiarza znowu będę musiała w ziołowe herbatki zainwestować... Hm... Melisa z miodem...? A co Ty sądzisz?
Spojrzała na Clarie zupełnie jakby oczekiwała poważnej odpowiedzi, choć w oczach igrały jej wesołe iskierki, których nawet awantura nie mogła stłumić.