Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2011, 20:26   #9
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Yavandir
Pomstując na tego co to obrazy zamku i portu o nieprawidłowych proporcjach odległości pozwolił powywieszawszy na korytarzach i komnatach ruszył do miasta. Nie planował wdawać się w walki, wiedział skąd ruszyło natarcie i wiedział. Ze każda żmija ma gdzieś swój łeb. A łeb tej żmii był w porcie tam ruszył. Zabrał ze sobą tylko dwóch kompanów. Niektórzy mogli twierdzić, że byli oni kłusownikami, ale przecież jak może kłusować pomocnik łowczego?
Ruszyli bocznymi uliczkami, śmigali po dachach, czasem tylko siejąc terror wśród oprychów w biskupich barwach gdy bezszelestna śmierć sięgała kilku z nich resztę zmuszając do krycia się w rynsztokach.
W końcu dotarli do portu, Yavandir zaklął widząc jak palą inne statki.
- Obsługa, trzy strzały i zmiana stanowiska. Jak zobaczycie oficerów...- nie dokończył, nie musiał.
Pozostała dwójka skinęła głowami i rozeszli się na pozycje.
 
Mike jest offline