Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2011, 14:53   #15
asiootus
 
Reputacja: 1 asiootus nie jest za bardzo znanyasiootus nie jest za bardzo znany
Elissa „Płomień”; Thedas, Wieża Maginów, potem las

Dziewczyna próbowała zmyć własne imię ze ściany. Nie szło to najlepiej, ale nie było źle, ponieważ to była tylko krew. A krew nie była zła, jeśli chodziło z zmywanie z płaskich powierzchni. Rozpuszczała się w wodzie. Przynajmniej część. Cóż, nie dało się ukryć, że ta właściwość krwi nie była najgorsza. Przynajmniej teraz przydała się dziewczynie.

Ale to nie był koniec jej problemów. Do pokoju weszło dwóch mężczyzn. W tym Qunari. Przeraziła się, chciała zacząć się tłumaczyć, ale wyglądało na to, że nie miała na to najmniejszej szansy. Wrzasnęła, próbowała się odsunąć. Cofnęła się, znów wpadła w krew. I wtedy zobaczyła coś, co zmroziło krew w jej żyłach. Qunari zaczął płonąć jakimś dziwnym ogniem. I wyraźnie chodziło mu o nią, o Elissę. Najwyraźniej uznali, że to była jej wina. Cóż, ona sama tak by pomyślała, jednak wiedziała lepiej. Nikt z jej mocą nie byłby w stanie wymordować całej wieży. A plugawcem nie była, to by przecież rozpoznali. Przecież ona sama by o tym wiedziała. Nie była magiem krwi, nie była nikim złym. To nie była jej wina. To nie była jej wina.

Przynajmniej, nie bezpośrednio.

Chciała wszystko wyjaśnić, ale nie mogła. Była zaatakowana. Zadziałała właściwie szybciej, niż pomyślała. Nie było to zaklęcie, które było jej szczególnie dobrze znane, ale jednak musiała spróbować. Wyciągnęła trochę lyrium z kieszeni i przywołała duchowego towarzysza. Wilka. Pierwszy raz widziała go na oczy, wcześniej nie miała pojęcia, że umie coś takiego zrobić nawet. Od razu poczuła z nim więź. Stworzenie Pustki. Ona musiała być w pewien sposób związana z Pustką. W końcu te demony i Zguba… coś musiało być na rzeczy.

Wszystko stało się szybciej, niż mogła zauważyć. Ogień, czerwony widok wilka zasłaniający jej ciało, swąd spalenizny. Spalone ciało. Jej obrońca zniknął, pewnie wrócił do Pustki. I został jedynie ból – jej ręka była niemal spalona doszczętnie. Z tego całego bólu zwymiotowała, a potem sama straciła przytomność padając na ziemię.

Obudziła się na wozie. Rozejrzała się – wokół było pełno Templariuszy, a ją bolała ręka. Niby opatrzona, ale nadal czarna. A czerń rozchodziła się przy każdym jej ruchu. To nie była zwykła rana, to było coś, czego nie potrafiła nazwać, coś o czym nie wiedziała. Coś, o czym mogłaby się dowiedzieć z książek, jeśliby je miała. Może znalazłaby antidotum, była dobra, jeśli chodzi o alchemię. Wiedziała, jak działają rośliny. Ale bez informacji od Qunari nie była w stanie nic zrobić. No i ten inny mężczyzna na wozie, jego wcześniej nie widziała.
Templariusz ją ostrzegł, żeby nie ruszała ręką, bo zginie. Chciała zapytać, ale jednak nie miała ochoty na rozmowy. Na razie musiała wymyślić sposób, jak się wytłumaczyć. Jak znaleźć sposób, żeby jej nie zabili. Jak dostać się do jej ukochanego. Musiała się dostać do stolicy. Prawdopodobnie właśnie tam ją wieźli, ale nie wiedziała tego na pewno.
Wtedy z ciszy wyrwał ją Qunari.

-Ty to zrobiłaś?- zapytał qunari kobietę, a w jego głosie dało się wyczuć groźbę, lub wściekłość.
Dziewczyna wyglądała na wysoce przerażoną, łykała łzy. Odpowiedziała mu drżącym głosem, zająkując się.
- Nie, oczywiście, że nie. To nie byłam ja. - Pociągnęła nosem i wytarła oczy wierzchem zdrowej dłoni. - To nie byłam ja - szeptała, powtarzała to jak mantrę.
Qunari zmrużył oczy, ale z początku nic nie powiedział. Oparł się wygodnie, na tyle na ile pozwalała klatka. Patrzał w niebo
-Uratował mnie pewien mag. Mervall. Tak po prostu. Zobaczył, że walczę w nierównej walce i mi pomógł. Był dobrym człowiekiem. Szliśmy do kręgu. Gdy nagle wybuchł. Jego szczątki leciały na kilkanaście metrów. Tak po prostu. Nie zasługiwał na taki los. Poszedłem z Laurelem dalej licząc, że uzyskamy odpowiedzi, myśląc, że magowie chcieli by o tym wiedzieć. Przychodzę i co widzę? Jakąś dziewczynę, zupełnie ignorującą to, że stoi w rzece krwi. Spójrz mi w oczy i powtórz, że nie ty to zrobiłaś...
Teraz już patrzył wprost na nią, a jego oczy były straszne, nawet mimo w miarę pogodnej twarzy
Spojrzała mu w oczy, widać było, że jest przerażona. Zanim zdołała odpowiedzieć, znów otarła oczy z łez.
- Nie zabiłam ich. Sama jestem magiem, dopiero co... dopiero co przeszłam Katorgę. - Złapała się za włosy, skuliła i próbowała uspokoić. Chwilę kiwała się w przód i w tył. - Jestem Elissa. To moje imię było wypisane nad drzwiami krwią - stwierdziła, kiedy na chwilę się uspokoiła. - Szczęśliwej drogi... to nie byłam ja. W czasie, kiedy to się stało, byłam w Pustce. Nie wiem, może to mnie uratowało. Jest dzisiaj... był dzisiaj dzień Katorgi. Po kolei przechodziliśmy Katorgę. Byłam jedną z osób, które ją przechodziły. Byłam w Pustce, pokonałam mojego demona, chociaż myślałam, że nie dam rady... Kiedy się ocknęłam, byłam tam... wszędzie była krew! - Znów zaczęła spazmować. - Nie stałam w krwi jak gdyby nigdy nic. Byłam tam cały dzień szukając ocalałych. NIKT nie przeżył. Cały Krąg został zabity! Ja... zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy i chciałam uciec, odejść jak najdalej. Poszukać pomocy. Potem znalazłam moje imię... spanikowałam.
Skończyła cicho i zaczęła się kołysać w przód i w tył. Wyglądała wprost żałośnie.
-Ja jestem Kain. Kain z Avaraku, małej wioski na skraju Głuszy Corcari i Lasu Brecillian. Co to jest ta... katorga? Jak ona mogła cię uratować podczas gdy wszyscy inni, nawet poza wierzą, zginęli?
- Katorga... to rytuał magiczny. Sprawdzenie, czy mag potrafi oprzeć się demonom. Moja dusza... nie wiem, naprawdę jestem początkująca - odparła. - Nie wiem za dużo, ale moja dusza i mój umysł były w innym miejscu. Tam, gdzie się jest, jak się śpi. Ja... nie wiem, czemu przeżyłam.
- Pokręciła głową. - Nie wiem. Tak sobie to tłumaczę. A nie ma nikogo, w wieży nie było już nikogo, kto mógłby mi to wyjaśnić. Wiem, że byłam w Pustce w tym czasie. I wiem, że nikt inny z wieży w tym czasie w Pustce nie był.
-Jeśli nie mówisz o tym, że spałaś to nie rozumiem tego. Nie miałem nigdy do czynienia z magami kręgu. Słuchaj... tam w wierzy... chyba zobaczyłaś coś czego nikt nie powinien widzieć. Mogłabyś mi... opowiedzieć? Skąd się tu wzięliśmy?
- Właściwie.. tak, ja spalam. Praktycznie spałam. Każdy wchodzi do Pustki w czasie snu. A magowi indukowali moje wejście, ale tak, żebym była świadoma tego, gdzie jestem. I... potem.. rozejrzałam się po wieży, ale nic poza martwymi ciałami i napisem na drzwiach nie widziałam. To jest jakiś makabryczny dowcip. A potem mnie zaatakowałeś
- stwierdziła.
Kain odwrócił wzrok i złapał się za skronie sycząc w wyrazie niezadowolenia
-Ale nie zrobiłem ci krzywdy, prawda?
- Jeśli masz na myśli to, że mnie nie zabiłeś, to nie. Nie zabiłeś mnie. Ale moja ręka... - Wskazała na swoja poczerniałą, strawioną nieznanym płomieniem rękę. - Templariusze nie mogli mnie wyleczyć. A teraz gdzieś nas wiozą.
Qunari skrzywił się jeszcze bardziej
-Jaa... przepraszam... - nie wiedział co więcej może zrobić lub powiedzieć- Na ogół panuję nad sobą- dodał wyraźnie skruszony
- O-oh... ja... rozumiem. Tylko... czy wiesz, jak to można zaleczyć? Bo... bo ja nie mam pojęcia. Gdybyś wiedzieć, co mogłabym zrobić.. byłabym bardzo wdzięczna.

-Przykro mi... nie znam się nic a nic na magii. To nie jest zwykłe poparzenie?
- Nie jest zwykłe
- powiedziała dziewczyna. - Nie, nie to, że ja sie na tym znam, ale Templariusze nie potrafili tego wyleczyć maściami. Zwykłe oparzenie powinni. To... trawi mnie od środka. Co... co to było?
Kain zamilkł. Patrzał w niebo myśląc
“Czy ja jestem plugawcem?” Laurel wtedy nie odpowiedział, czyli to chyba prawda. A templariusze mają zabijać plugawce...
-Wybacz, ale to sprawa bardzo osobista... Jak myślisz? Co chcą z nami zrobić?
- Nie wiem. Ale to Templariusze. Ja jestem jedynym magiem z kręgu, który przeżył. Nie mam zbyt dobrych przeczuć co do tego.
- Zwiesiła głowę, wyraźnie smutna.
-Skoro cię poparzyłem znaczy, że też nie jestem w najlepszej sytuacji.- odwrócił się do templariuszy- Hej! Dokąd nas zabieracie?
Templariusz spojrzał się na Qunariego krzywo po czym z zajadłym usmiechem odparł:
- Och... Ciebie? - mruknął robiąc niewinną minę - no nie wiem może na stryczek? a może wolisz gilotynę? Osobiście uważam, że powinniśmy ściąć Ci głowę już wcześniej ale głupi Danaiel uparł się, że trochę to odłożymy w czasie. A tą wiedźmę sądzę, że... - teraz znów uśmiechał się zajadle - zawleczemy na przeeesłuchanie - odparł przeciągając to słowo i dając do zrozumienia, że nie będzie to zwykła lista pytań. Kiedy skończył jego kompan z prawej strony syknął:
- Po pierwsze świeżak zamknij mordę, gówno wiesz o świecie. Po drugie powiedź raz jeszcze, że Daniaiel jest tępakiem to osobiście wrzucę Cię do tej bestii do klatki i pozwolę mu zrobić z Ciebie papkę. Po trzecie nie gada się z więźniami durniu - palnął go otwartą dłonią w potylicę dając do zrozumienia, że jego dyskusja z wami dobiegła końca. Nie znaczy to jednak, że nie mogliście pytać innych bądź naszego nerwusa.
-Czy ja wyglądam na kogoś kto by zmasakrował człowieka od tak?- powiedział niemal znudzony -Fakt, że jestem qunarim nie znaczy, że jestem bestią, ani, że zasługuję na śmierć.
Templariusze stanęli jak wryci a ich miny przedstawiały zmieszanie. Po chwili stwierdzili, że zamiast płakać wybuchną śmiechem. Świeżak odpowiedział mu mimo zakazu:
- No faktycznie wczoraj wyprułeś flaki dwóm templariuszom wprawionym w bojach i raniłeś maginkę tak po za tym jesteś niewinny, bezbronny, spokojny i w ogóle jak duża lalka dla dzieci.
Kain zrobił wielkie oczy ale tego nie widzieli. Widać podczas szału zrobił więcej niż Elissa powiedziała.
-Broniłem się. Wy mnie zaatakowaliście
Sam nie wiedział czy mówi prawdę. Nie pamiętał tego... Gdy to... uwalnia się tak bardzo rzadko pamięta cokolwiek.
- Przed czym się broniłeś? Wpadłeś w jakiś berserk i siałeś rozpierduchę taką, że wypaliło ścianę w wieży - odparł starszy templariusz.
-Przyszedłem do kręgu szukać wiedzy. To co zobaczyłem... wytrąciło mnie z równowagi, a wy mnie zaatakowaliście - Cholera, czy na pewno? Miał tylko taką nadzieję.
Templariusze machnęli rękoma i mruknęli tylko:
- Tak czy inaczej stryczek to stryczek, nie ma o czym gadać.
-Aj... a gdzie mam zostać powieszony?
- A co robi Ci to różnicę? -
odpowiedział rozbawiony świeżak.
-Kwestia tego ile mi zostało życia. W mojej sytuacji to chyba zrozumiałe.


Nie chciała zagłębiać się w swoje przemyślenia, nie teraz. Nie chciała słuchać. Bała się , jednak… Na razie była zbyt zmęczona i zapadła w niespokojną drzemkę, z której w końcu wyrwał ją Qunari. Porozmawiali chwilę bardzo cicho, obiecał pomóc w ucieczce. Pomysł był nie zgorszy, dziewczyna – nawet jeśli nie uciekłaby, miałaby szansę. Przynajmniej taką miała nadzieję. Jej jedynym celem obecnie było przeżyć i dotrzeć do króla. W końcu udało mu się oderwać łańcuch i zaczęła uciekać. Jednak nagle poczuła przejmujący ból w ręce. Upadła, zawyła. To Qunari uwolnił swoją furię. Byli połączeni. Nie było dobrze.
Jednak on był dobrym Qunarim, dobrym człowiekiem, czy jakkolwiek powinna o nim mówić. Zatrzymał szał, pozwolił jej na ucieczkę, co natychmiast też zrobiła. Biegła przez las dobrą chwilę, kiedy…
Powiem tak Płomienna miała zdecydowanie mniej szczęścia niż nasz Qunari. Biegła sobie. Dodam, że nawet szybko bo było to zbocze. I już cieszyła się wolnością gdy tu nagle usłyszała jakiś rumor. Tylko się odwróciła i w jednym momencie uniknęła toczącego się wielkiego no właśnie jak to nazwać? Klatki? Qunariego? Qunariego w klatce? Zwij jak chcesz przeleciał on w takim tempie, że aż wygięło całą trawę w pobliżu z powodu powiewu. Przetoczył się i wyleciał w powietrze? Chwila w powietrze a dokładniej to spadł z jakiegoś klifu. Cóż nie to było twoim problemem za Qunarim słyszałaś biegnącą grupę ludzi - zapewne templariuszy, bo i kogo innego? Sam Kain zniknął gdzieś z pola widzenia ale czy Cię to teraz interesowało?
Powiedzmy sobie szczerze - Elissę nie do końca interesowało to, gdzie znikał Qunari. Niemal zatrzymała się patrząc na idiotyczną scenę, która się przed nią działa. Jednak nie miała czasu, żeby kontemplować cały komizm tej sceny. Chociaż w głowie zadawała sobie pytania, jak to się stało, że klatka zrobiła się okrągła i toczyła się jak kula - a przynajmniej tak to wyglądało.
“Och Stwórco i Andrasto, cholera jasna”, myślała sobie. Jednak nie miała za duzo czasu. Musiała coś zrobić. Nie mogła pozwolić, żeby ją znaleźli. Nie widziała ich, więc oni też jej nie mogli widziec. A Qunari w toczącej się klatce jest na tyle zajmujacy, że pewnie się nim zajmą. Odbiła w lewo, całkowicie skręcając i odbiegając w bok, żeby schować się za czymś, za czym można się schować. Jednak daleko. Jak najdalej od nich.
Zasadniczo było kilka drzew i trochę gąszczu ale to raczej niemożliwe by się schować. Skakać z klifu też każdemu wydawało się być głupotą. Więc nie miałaś za wiele opcji a templariusze byli coraz bliżej...
Nie było łatwo zdecydować się na to, co zrobić. Dziewczyna chyba nie miała większego wyjścia. Stanęła i poddała się. Niech ją templariusze zgarną, no trudno.
Wbiegło siedmiu templariuszy a ty jak by to ująć. Stałaś jakby nigdy nic. Ich miny w tym momencie były bezcenne. Patrzyli się na Ciebie jak koń w gnata. Zasadniczo nie wiedzieli na początku co powiedzieć. Klasycznie wrzasnęli:
- Gdzie Qunari? - i czekali na odpowiedź łapiąc Cię za łapę i trzymając ( tą zdrową).
Zanim zdołali złapać ją za rękę po prostu wskazała gdzie jest Qunari. Spadł z klifu, nie było trudno zrozumieć owy gest.
- Uwolnił mnie, kazał uciekać. Przestraszyłam się, bo mówił, że wszystkich pozabija... a on wtedy... pamiętacie... ten szał, płomienie... Nie chciałam, żeby to skończyło się jak w wieży... To nie moja wina, bałam się - niemal się rozpłakała.
- Jesteś cwańszą wiedźmą niż myślałem - odparł świeżak - może to i dobrze z takimi jest najwięcej zabawy - dodał po czym zaciągnął Cię do wozu i zakuł.
Natychmiast na niego spojrzała i odparła.
- Jesteś Templariuszem, składałeś śluby czystości, jeśli o takim zabawianiu mówisz. Nie jestem wiedźmą, nie jestem apostatą, nie jestem magiem krwi, nie jestem plugawcem. Proszę, uwierz mi, nie jestem związana z tym całym zajściem. Nie jestem silna, a w czasie tego wszystkiego moja dusza była w Pustce, właśnie przechodziłam Katorgę. Może dlatego przeżyłam! Jesteś Templariuszem, musisz wiedzieć musisz mieć sposoby, żeby poznać, że nie mam wystarczającej mocy na to, żeby kogokolwiek zabić. Boję się. Błagam, boję się – powiedziała trzymając go za ramię, błagalnym tonem.

Chciała tylko przeżyć.
 
asiootus jest offline