Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2011, 10:10   #17
Lhianann
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Ahal Tarsyn & Godryk de Artois; Thedas, Szlak Fereldeński.

Wyćwiczony odruch uratował kobiecie życie od noża, który to jednak trafił w konia i koniec końców w całej tej szamotaninie Ahal skończyła na ziemi z nożem przy gardle.
Sytuacja była nieciekawa, zawiła i z grubsza niezrozumiała przynajmniej dla Godryka i Ahal.
O ile ten pierwszy miał już dość bitki bowiem z jednej kabały władował się właśnie w drugą i w ogóle baja o tyle kobieta dopiero zaczynała swoją tułaczkę w stronę czeluści.
A może nie koniecznie? Tak czy inaczej działo będzie się, oj działo.
Z mężczyzn po stronie Ahal i księcia było dwóch wojaków po stronie Sulivera jakiś pięciu z tym, że to było jedynie jej wrażenie. Upadek z powodu noża, eh, po prostu Ahal miała inne zmartwienia.
Żeby nie wspominać o nożu a dokładniej długim sztylecie i jego ostrzu przy jędrnej skórze szyi. W około las, ścieżka trzy wozy. W zasadzie nic specjalnego. Kupcy mieli miny jakby właśnie kupa wychodziła im z rzyci, wojacy po waszej stronie też mieli miny nietęgie tymbardziej, że w międzyczasie w którym Ahal spadała z konia Suliver pokazał kunszt walki i jednego z wojów pozbawił łba, który w tym samym momencie co sztylet do gardzieli dotoczył się do jej nóg. Wszyscy wyciągneli wnioski o ile reszta tych cielaków jest do pokonania o tyle Suliver to ktoś wyjątkowy i nie są to wylewki - jak zwykło się mawiać w Thedas.

Nic nie przygotowało Ahal na taki rozwój wypadków. Tylko wyćwiczone odruchy ciała, których czasem nie była w pełni świadoma sprawiły, iż sztylet zranił bok konia, a nie wbił się w jej nogę.
Niestety zraniony wierzchowiec spłoszył się na tyle gwałtownie, iż nie udało jej się utrzymać w siodle. Twarde lądowanie na pylistym gościńcu na chwile odebrało jej dech, a zanim zdążyła wstać na nogi ten bubek o wyglądzie miłośnika stosunków męsko- męskich, Suliver przyłożył jej ostrze sztyletu do szyi.

-Ani drgnij. Jasnowłosy chłopak wypowiedział te słowa do Ahal jednocześnie wpatrując się w Godryka.
-Ciebie też mam zabić? Te słowa najwyraźniej kierował do równie mocno zaskoczonego całą sytuacją księcia na wygnaniu.

Ahal delikatnie przełknęła ślinę.
-Mogę chociaż wiedzieć czemu zamierzasz mnie zabić? Taki kaprys, czy może coś bardziej istotnego?
- O powód pytasz słonko? - przyjrzał się kobiecie z bliska po czym prychnął - osobiście to bym z chęcią Cię zatłukł ale zleceń się sobie nie wybiera. Cóż widzisz tego tam - mówiąc to wskazał palcem na grubego kupca ubranego w purpurowe sukna z połyskującymi zdobieniami. Już sama twarz powodowała odruch wymiotny a co dopiero z resztą jego cielska. - tak machałaś dupą przed jego facjatą, że aż stary głupiec postanowił dać mi tyle złota ile zechcę byle tylko Cię dostać w swoje łapska czy raczej twoje uda w swoje... - nie dokończył a jedynie się uśmiechnął.

-Oh, cóż za kurtuazja, zamiast kwiatów i czekoladek wysyła akurat Ciebie. No to może chociaż pomożesz mi wstać? Czy twój mocodawca zamierza wziąć mnie tu, na oczach całej reszty na piachu gościńca?
Powiedziała to nieco kokieteryjnym, kpiącym tonem, tak jakby cała sytuacja bardziej ją bawiła niż martwiła czy złościła.

Suliver westchnął głęboko po czym dodał kąśliwie o ile można mówić o kąśliwości w takim momencie: - Kupiec dla bezpieczeństwa kazał odciąć Ci nóżki. - po czym uśmiechnął się a ni myśląc by podać jej dłoń.

-No to ciekawe, jak chce się dostać pomiędzy moje uda. Zamierza je sobie wyobrażać?
I zabierz z łaski swój sztylet z mojej szyi. Nie zamierzam odgrywać bohaterki przy dwóch strzelcach jacy we mnie mierzą, naprawdę...

Demonstracyjnie ignorując jego ostrze przy szyi zaczęła otrzepywać dłonie z kurzu.

- Och utniemy Ci nóżki poniżej ud. - Najwyraźniej czekał, aż kobieta wstanie, a nie doczekawszy się tego ,płynnym ruchem stanął przed nią i spojrzał na nią wzrokiem zabójcy a raczej łowcy.
Jego oczy nie były do końca ludzkie, miały w sobie coś obcego. Pochylił się nieco nad kobietą w czerwieni krzywiąc lekko wargi.
- Nie pogrywaj sobie ze mną, bo to nie pieprzony dwór a las w którym to ja jestem panem. - syknął i sieknął dziewczynę w twarz otwarta dłonią która błyskawicznie pojawiła się spod płaszcza.
Zanim jednak jeog ręka trafiął w jej twarz Ahal spluneła mu obficie śliną w oczy i twarz. Na swoje nieszczeście Suliver nie zdązył do końca przymknąć oczu. Jego dłoń zostawiła kilka płytkich rozcięć na twarzy brunetki. Po chwili z ust blondyna wydobył się cichy skowyt, a z dłoni wypadł sztylet. Uniósł obie dłonie do twarzy próbując zetrzeć substancje jaka ją pokrywała. Zaczął się chwiać i opadł na kolana, coraz bardziej gorączkowo trać dłońmi o długich, popielatych ni to pazurach ni to paznokciach okolice oczu.

- Idiotko, chciałem Cię uratować przed tymi sukinsynami. - syknął pocierając oczy. - Na pochybel sukinsynom Delauteilus-a i wszystkim innym! - wrzeszczał najwidoczniej zdenerwowany tym co się działo. Potem poleciała jeszcze sporej długości wiązanka z całą masą epitetów i porównań ogólnie wiązanka. Ahal rzuciła szybko porzucony sztylet i o ile celowała w łucznika o tyle trafiła w stojącego z boku przerażonego, bogu ducha winnego kupca - nie tego grubego. Cóż trafiła go centralnie w głowę więc szans na przeżycie nie ma żadnych. Kupiec padł niczym kłoda, wszyscy w około jeszcze stali.

Ahal nie czekała, aż zareaguje cała reszta. Przez krótką chwilę poczuła ukłucie żalu z powodu niepotrzebnej śmierci kupca, ale cóż...dopuszczalne straty, jak się to ładnie określa tego typu sytuacje..

Sykneła do Sulivera jednocześnie ciągnąc go za rękaw
-Słuchaj, mój ty bohaterski wybawicielu, jeśli nie chcesz zostać naszpikowany jak jeż strzałami, to biegniesz za mną i to teraz, jasne? Pokrzyczeć możesz za chwilkę.

Resztę kontynuowała szybko przemieszczając się za najbliższy wóz jaki stanowił niezłą osłonę.
Suliver był zbyt wściekły by słuchać Ahal zdecydowanie wolał sobie powrzeszczeć w niebo głosy niczym ślepy wilk, którego z resztą trochę przypominał wyglądem. W tym samym czasie jeden z łuczników stwierdził chyba, że czas najwyższy owego wilka ustrzelić. I tu całkiem niespodziewanie ów łucznik dostał podręcznym, małym toporkiem do rzucania prosto w czachę. Jucha się polała. Godryk nie zwarzając na resztę - która była w szoku po tym jak rzucił toporek i trafił idealnie w łeb łucznika. Powstał i wrzasnął:

- Każdy który wymierzy w Sulivera chociażby słowo straci swój łeb jak ten nieszczęśnik - wskazał przy tym tarczą na łucznika a dokładniej jego trupa z którego po za krwią z głowy wylewała się jakaś biała papka, przyprawiając wszystkich o wymioty.
Cała banda stała jak w amoku. Zasadniczo miała być łatwa kasa a tu cyrk na kółkach, ich dowódca oślepiony, dziewucha? No właśnie gdzie ją posiało? Siedzi za wozem ukryta, zresztą to było mało ważne.

Ahal błyskawicznie oceniła co ma na wozie przed sobą. Miała pecha.
Głównie jedzenie, jakieś worki, beczułki...chociaż zaraz...no cud to nie jest, ale tasakiem też można walczyć...
Chwyciła tą nieco nieporęczną broń i czekała na rozwój sytuacji.

- Kurwa - warknął jeden z wojaków czy dokładniej ujmując zbójów.
- Nie chcemy z tobą walczyć, Suliver też nas nie interesuje? Pewnie przy walce z tobą padłoby nas kilku. Może zrobimy tak puścisz nas a my zabierzemy dziewczynę?
Godryk spojrzał z pogardą na napastnika po czym zasadniczo wbił mu miecz pod żebra. Znów krew. Znów odruch wymiotny. Nawet gorszy bo słychać było trachnięcie łamanej kości, syczenie jakiś płynów i ogólnie krew z flakami. Nie było przyjemnie to można było wywnioskować od razu.

Ahal zawsze myślała, ze samo zadawanie śmierci i umieranie nie jest dla niej obce, ale jednak walką bezpośrednia to było coś z czym dotąd rzadko miała do czynienia.
Mimo to zapanowała nad nieco buntującym się żołądkiem.
Aktualnie ważyły się losy jej życia, a nie zamierzała tych chwil spędzać na pozbywaniu się ostatniego posiłku w takiej formie.
Dobrym sposobem na uspokojenie ciała było skupienie umysłu na czymś konkretnym.
Szybko oceniła sytuacje jaka zmieniała się z chwili na chwile na leśnym dukcie.

Na polu bitwy, jeśli można było tak powiedzieć, został obleśny amator leśnych gwałtów wraz z pozostałością swej eskorty w postaci strzelca i trzech mieczników. Prócz nich było jeszcze czterech totalnie zdezorintowanych kupców.

No i oczywiści nadal płoszący wszystkie zwierzęta w promieniu kilku kilometrów Suliver i Godryk.

Ahal stwierdziła, ze jednak ostrożnie wynurzy się zza wozu, aczkolwiek nadal będąc w jego pobliżu na wypadek gdyby łucznik zechciał zmienić cel.

Godryk wywinął znów mieczem tym razem jednak natrafiając na tarczę. Sparował jeden cios i został lekko pchnięty tarczą trzeciego mężczny. Zachwiał się na nogach. Zatoczył trochę jednak nie wypuszczając swojej tarczy i miecza. Szybko skontrował. A raczej chciał skonrować bo strzała łucznika przeszyła mu ramię z mieczem. Ten wyleciał i przyszło mu zadać cios drugą ręką. A tam była tarcza na jego jednak szczęście trafił kantem przebijając brzuch zbójowi. Znów popłynęło trochę flaków pominąwszy krew z ręki Godryka. Cóż łucznik szykował się do kolejnego strzału. A Ahal no właśnie. A Ahal?

Ahal widząc sytuacje dokładnie mierząc i wyrzucając sztylet z dłoni wraz z oddechm opuszczającym jej płuca rzuciła w łucznika chcąc uniemożliwić mu oddanie strzału.

Sztylet trafił co prawda nie dokładnie tam gdzie byś chciała czyli nie w głowę, serce a ni żaden z ważnych narządów ale w palec u ręki. Cóż to był za widok łucznik stracił cześć dłoni, nie powstrzymało to jednak wypuszczenia przez niego strzały. Ale zmieniło jego trajektorię. Jeden ze zbójów nacierających na Godryka dostał pierzastą strzałą dokładnie między łopatki i padł. Zostało więc dwóch wojaków. Gorzej, że łucznik właśnie mierzył w dziewczynę w czerwieni.

Ahal jedyne co mogła zrobić to błyskawicznie paść na ziemię i wturlać się pod wóz przy jakim praktycznie stała. Z osobistej pratyki wiedziała, ze strzelić pod wóz jest niemożliwe.
Co też uczyniła. Jednocześnie miała świadomość, że strzelanie z łuku przy tak poważnej rani dłoni trudno nazwać łatwym, czy tez precyzyjnym, ale wolała nie ryzykowac.

Teraz wszystko działo się jeszcze szybciej niż normalnie. Strzała wbiła się w ziemię posyłając kupę kurzu w stronę nosa Ahal, spowodowało to komiczne kichnięcie spod wozu. I małą mgiełkę tego samego kurzyska.
Na chwilę dziewczyna straciła pole widzenia i przegląd sytuacji a słyszała jedynie brzedęk żelastwa. Przetoczyła się wychylając nos i patrząc co się dzieje? A działo się oj działa.
Nie znanym Ahal sposobem Godryk trzymał miecz na gardzieli grubego kupca. Suliver miał strzałę wystającą gdzieś z nad obojczyka, nie przestał jednak wrzeszczeć - tyle, że teraz jego wrzaski opierały się na przeciągłym “kuuuurwa” opcjonalnie zmieniając na “ ja pierdooolę”
Wojacy stali wryci a łucznik mierzył w Sulivera kolejną strzałą. I co tu zrobić? Trochę patowa sytuacja Godryk chce Sulivera ale nie oddał Cię w łapska tego grubasa za to tamci chcą kasę grubasa. Sytuacja jednak łatwo się rozwiązała bowiem grubas zaczął krzyczeć - o dziwota głośniej niż Suliver.

- Dam wam kasę tylko mam przeżyć! Chcę żyć! słyszycie tępaki, dostaniecie cały kufer - zbóje stanęli w sumie im to bardzo odpowiadało więc jedynie kiwnęli głowami, na znak zgody.

Ahal nie wystawiajac głowy spod krawedzi wozu krzykneła dość mocno.

-No to może odłóżcie broń, zwłaszcza, ty, łuczniku, bo kiwanie głową może i ładnie wygląda ale niewiele wnosi. Zamierzała poczekać na ich reakcję.
- Och ich puszczę ale ty mi zapłacisz za palec!
- warknął.

Ahal na takie dictum wyszła spod wozu i powoli i metodycznie otrzepując się z kurzu, rzekła:
-Ty chyba naprawdę nie zrozumiałeś odpowiedzi na pytanie twojego kamrata o zostawienie mnie wam jakiej udzielił wam Godryk? Uważasz za ostrze pomiędzy żebrami na mało jasną wypowiedź? Więc zabieraj swojego pana, jego pieniądze i znikaj.
- Och ja nie o tym prawię. Teraz nic Ci nie zrobię, ale wiedź, że kiedyś Cię znajdę i wypatroszę moimi strzałami. Nigdzie nie będziesz czuła się bezpiecznie. Nigdzie!
- odparł chowając łuk i idąc po kupca przystanął na chwilę i odparł - a tamten zginie strzała była posmarowana trucizną za to Ty miałeś szczęście - mówiąc to wskazał na Godryka - ta nie była, a szkoda, bo już byś nie żył.

Ahal wpatrywała się w butnego strzelca uważnie, zapamiętując szczegóły jego twarzy, sposób poruszania się, barwę głosu.
- A ty pyszałku co głośno się przechwalasz umiejętnością patroszenia strzałami, widze, żeś w słowach li tylko mocny. Straszyć to strasz dzieci, bo one bać się ciebie mogą.
Ja zaś straszyć nie będę.
Ja ci obiecam . Będziesz tęsknić, ze tylko tego jednego palca nie miałeś, a reszte tak.
Zabić mnie chciałeś, i śmiesz mi grozić. Nędzny człowieczku służacy równie nędznemu panu, wracaj do rynsztoka z jakiego wypełzłeś i módl sie, zeby to JA nie zechciała cie odnależć
.

Mężczyzna uśmiechał się a jedyne co dodał ochodząc to:
- Jeśli poznasz mojego pana to zapewniam, że zmienisz zdanie. Wszyscy zmieniają. - odparł.

Dalej obeszło się bez większych problemów. O ile można tak w ogóle powiedzieć. Suliver zdychał trawiony trucizną, Godryk ranny, a Tarsyn miała kilku wrogów więcej. Ale i dwóch kamratów, co z tego wyniknie i gdzie pójdą, to zależy tylko od nich samych.

Zostały im się dwa konie z tym co na nich było, oraz spora ilość trupów.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline