Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-08-2011, 18:50   #5
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Deirdre podniosła się, zakrywając ciało kołdrą. Gdy w końcu otrząsnęła się z przerażenia z którym obudziła się po tym okropnym śnie rozejrzała się po sali. To nie był jej pokój... Czyżby została w nocy przeniesiona na jakieś badania? Ale czemu bez jej wiedzy?!
Na tyle szybko, na ile pozwalało jej własne ciało wstała, ubrała się i momentalnie osuszyła butelkę wody, która leżała razem z jej ubraniami.
Rozejrzała się za guzikiem, który powinien znajdować się przy łóżku i dzięki któremu mogła by wezwać pielęgniarkę. Gdy to, po kilku czy nawet kilkunastu próbach nie dało rezulatatu, zrezygnowana odpuściła. Powoli skierowała się w stronę drzwi od sali. Nacisnęła na próbę klamkę, i gdy ta ustąpiła uchyliła drzwi po czym wyjrzała na korytarz.

Jedna osoba nie mogła się obudzić. Jakoś nikomu się nie spieszyło budzić mężczyznę, wszyscy zastanawiali się jak tu pomóc samemu sobie.
Żadna pielęgniarka nie przyszła, włącznik światła nie działał.
- A ty dokąd? - spytał Jerry Deirdre, ta zatrzymała się przy drzwiach i obejrzała przez ramię.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy przechodzili na ty - rzuciła oschle, po czym uważając rozmowę za zakończoną ponownie wyjrzała na korytarz.

Iceman nie miał zamiaru czekać, jeśli miał okazję zwiać z tego miejsca to musiał działać natychmiast. Wyjrzał na korytarz razem z Deirdre.
Po lewej stronie, całkiem niedaleko, widać było światło. Jednak nikogo nie dało się usłyszeć.
Po prawej niestety nie mogli dostrzec nic poza mrokiem i konturami krzeseł oraz drzwi.
- Hej, hej! Zaczekajcie! - rzuciła Wiki podbiegając do dwójki która wyszła z pokoju, ze sobą wzięła tabliczkę z której w mroku nic nie dała rady odczytać.

Wszyscy powoli wyszli z pokoju, dwie osoby, para staruszków szły razem i coś do siebie nerwowo szeptały, ostatnia osoba, piętnastoletni, niski i brzydki chłopak spojrzał ostatni raz na mężczyznę który się nie obudził i poszedł za resztą. Idąc korytarzem w lewo tylko Berenika krzyczała szukając pomocy. David w myślach już ją ukatrupiał za zbędne strzępienie języka, teraz jednak miał co innego na głowie. Gdy cała ósemka doszła do końca korytarza nie dostrzegli nikogo. Było tu sporo niebieskich krzeseł przymocowanych do ściany, lada z komputerem za którą były drzwi do pokoju pielęgniarek. Ponadto jeszcze dwa rozwidlenia. Jednak w głębi obydwu znowu brakowało światła.

Berenika była przerażona i wkurzona na personel szpitala. Na tabliczce napisano tylko jej dane. Wiek, personalia i datę w której trafiła do szpitala. Porzuciła tabelkę na ziemi. Większość nerwowo rozglądała się za planem szpitala, inni chwytali za telefony, ktoś coś do kogoś mówił.

W jednej chwili wszyscy zamarli. Usłyszeli krzyk pełen przerażenia i bólu. Wrzask przypominał odgłosy osoby obdzieranej ze skóry. Berenika i starsza pani odpowiedziały krótkim, piskliwym krzykiem.
- Co to kurwa miało być? - Szepnął King gdy wrzask ustał. Bez wątpienia krzyczał mężczyzna.
- Cóż, tam skąd pochodził ten odgłos musi ktoś być. Może to nic takiego. - Powiedział starszy pan z łysą głową i obwisłą, cienką jak papier skórą chwytając swoją żonę za rękę. Kobieta już się lekko uspokoiła.

- Czy wy też nie możecie się gdziekolwiek dodzwonić? - Spytała Deirdre nerwowo wciskając przyciski w telefonie, co chwilę spoglądając na resztę i w stronę z której zdawało jej się słyszeć krzyk. Każdy kto próbował dzwonić odpowiedział jej tak samo: nikt nie mógł wykonać telefonu.

- Trzeba iść tam skąd doszedł ten odgłos - Starszy pan wskazał na drogę powrotną, czyli skręt w prawo z sali w której się obudzili.
- Co pan? Krzyczano z tamtej strony - King wskazał drogę w lewo, zdawało mu się, że na końcu coś błysnęło.
- A...a, a nie tam? - Zapytał młody piegowaty chłopak, on uważał, że odgłos dochodził z prawego korytarza.

Deirdre zajrzała za ladę. Nic ciekawego. Jednak nagle odskoczyła gdy pod drzwiami do pokoju pielęgniarek mignął jej cień. Może w środku ktoś był?
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline