Tanis zginął beznadziejnie. Omal nie przegapiłam jego śmierci, a to wspaniała postać.
Sturm... To było okropne. I więcej nic na ten temat.
Przy śmierci Kitiary? Satysfakcja - nie przepadałam za nią jakoś szczególnie.
Tasslehoff... Tu czysta rozpacz. Usunięcie go było beznadziejne, zwłaszcza że było tylu innych kandydatów na bohaterską śmierć. Tas powinien zginąć z rąk (łap?) niedźwieżuka, któremu chciał się przyjrzeć od środka albo ze starości (żeby dużo przeżyć), a nie przez rozdeptanie.
Śmiercią bardzo... okropną [uwaga na SPOILER] zginęła Goldmoon. I ten sarkofag... i znowu nie chcę o tym mów... pisać.
Irytująca z kolei była śmierć Raistlina, bo przez dłuższy czas nie mogłam się zorientować, kiedy właściwie był martwy, a kiedy żywy. Po namyśle i tak się tym teraz nie przejmuję [uwaga, SPOILER], bo śmierć mu jakoś nie przeszkodziła w szukaniu całego świata pod koniec Wojny Dusz i chodzenia po nim.
Przy śmierci Flinta i tak najbardziej żałowałam Tasa, choć... z drugiej strony... Flinta też strasznie szkoda!
Śmierć, która mnie W OGÓLE nie obeszła? [spoiler] Śmierć Silvanosheia. Bardziej szkoda mi było Takhisis.
__________________ Mole książkowe są zagrożone. Chrońmy ich naturalne ostoje! (biblioteki!)
Wkurzyłam kogoś? Coś pomyliłam? Sorry, ale biblioholik na odwyku to jeden wielki kłębek nerwów. Wybaczcie. |