Moim pierwszym spotkaniem z DL były... Smoki Chaosu. Uznałam je za nudne i niezrozumiałe, choć od pierwszego wejrzenia pokochałam istotki, które do trzech nie umieją zliczyć.
Potem, przez Bożym Narodzeniem, pożyczyłam z biblioteki Smoki Jesiennego Zmierzchu z przekonaniem, że nawet z książką należącą do tego samego cyklu co Smoki Chaosu poradzę sobie w tydzień. A potem przez ten tydzień omal szału nie dostałam, że nie pożyczyłam od razu drugiej części. Potem II część, III, I Legend i panika, bo w bibliotece nie ma już nic z DL oprócz IV części Kronik (a czytałam gdzieś w internecie, że trzeba ją czytać po Legendach). Tak tęskniłam do Krynnu, że ją w końcu przeczytałam i... Następnego dnia, pod literą W (wszystko z DL leżało pod H) znalazłam II i III część Legend wraz z Drugim Pokoleniem! Normalnie pluć sobie w brodę...
Zgadzam się, że ebooki to masochizm, ale to był jedyny sposób na przeczytanie Kuźni Dusz, Wojny dusz, Legendy o Humie i paru innych. No więc się poświęciłam (miejsce w biblioteczce miałam na poziomie -0,5 metra kwadratowego). Na półce mam tylko Smoki Krasnoludzkich Podziemi.
Obecnie grzebię o DL gdzie się da i przestawiam książki, licząc, że możę gdzieś tam się zmieści minimalny zestaw (może I cz. Kronik, Kroniki Raistlina i... nie, na tyle książek raczej w życiu nie znajdę miejsca). Ach, i narzekam, że nie ma porządnej stronki na temat Dragonlance.
__________________ Mole książkowe są zagrożone. Chrońmy ich naturalne ostoje! (biblioteki!)
Wkurzyłam kogoś? Coś pomyliłam? Sorry, ale biblioholik na odwyku to jeden wielki kłębek nerwów. Wybaczcie. |