Zaraz, skąd się tutaj wziął Erthar? Zalał się w trupa i postanowił dołączyć do armii? Nie! To niemożliwe. Aż takim durniem nie był. Czekaj, czekaj. Coś mu się przebijało w tym cholernie bolącym łbie. A nie, to organizm upominał się o alkohol. Nawet nie mógł się wyspać, bo zaciągali go przed oblicze jakiegoś pieprzonego, tak pieprzonego w dupę przez orki, króla, który jeszcze wyczuwał jakiś spisek. Wyrżnąć wszystkie orki i po kłopocie. Wyrżnąć? Tak, już był wiadomy cel młodzieńca. Przecież on tu przybył, aby wykorzystać okazję i walczyć z orkami, a nie szukać jakiegoś spisku.
Wracając do tego, co się działo, to już by on wygarnął temu królowi i wszystkim wokół, co o nich myśli. Pierwsze byłoby na pewno rozkazanie uciszenia się tej koronowanej głowie, bo tylko głowa bolała od jego jazgotu. Erthar sięgnął po bukłak przy pasie i pociągnął z niego piwo, jakby nigdy nic. - Od razu lepiej, co? - zapytał sam siebie. Przesunął dłonią po twarzy i przeklną na głos. Nawet nie dali mu czasu na to, aby się ogolił. Ta całą sytuacja z każdą chwilą coraz mniej mu się podobała. Szczerze to miał ochotę sobie stąd wyjść bez słowa, ale pod wątpliwość zostało poddane to, czy da sobie radę z tym zadaniem. Parsknął śmiechem. - Pewnie, że słyszałem. On myśli sobie, że nie damy rady – dalej mówił do samego siebie. Chyba miał tak zawsze. Wystąpił o krok, może dwa w stronę króla i przez moment patrzył na niego. - Ta koronowana dupa nie dość, że marnuje nasz czas, to jeszcze twierdzi, że nie poradzimy sobie z taką błahostką! - krzyknął. Zdecydowanie nie obchodziło go to, że ma do czynienia z jakimś tam królem. |