Maya przyklękła przy znalezisku, szybko zdusiła odruch wymiotny. Podczas obrony Koros Mayor nie takich rzeczy się naoglądała biegając z sanitariuszami. Gładka powierzchnia rany niepokoiła ją.
- Kość udowa jest twarda i gruba. Żeby ją tak rozpłatać trzeba siły. – powiedziała cicho. – Brak śladów reszty ciała. Brak śladów spalenizny… czyli to raczej nie jest ślad po kapsule która rozpadła się w powietrzu.
Tego chyba bała się najbardziej. Tego, że już straciła Mię. Z drugiej strony obecne znalezisko nie napawało jej zbytnim optymizmem. Po lesie mógł biegać jakiś wariat z wielkim ostrzem.
Propozycja Edrica by zostać tutaj na noc wywołała u dziewczyny lekkie zdziwienie. W sumie jednak w czasie wojny zdarzały się im dziwniejsze kwatery.
- ”Ostoja pod odciętą nogą”? – spytała unosząc brew. – Jak dla mnie dobrze. – Uśmiechnęła się. – Sprawdzę czy w okolicy nie ma reszty tego nieszczęśnika. Maya szła wolno pilnując by czuć w Mocy towarzysza. To gwarantowało, że się nie zgubi. Szukała zacieków z krwi lub śladów wleczenia. Po drodze zerwała też trochę gałęzi żeby zakryć nieszczęsne szczątki.
Powinna pomyśleć o posiłku ale jakoś trudno było jej się skupić na jedzeniu. Makabryczne znalezisko odebrało jej apetyt. Myśl, ze Mia mogłaby skończyć podobnie budziła nieprzyjemne dreszcze.
Kiedy wróciła starała się pomóc Edricowi w rozkładaniu obozu. Qel-Droma znał się na tym lepiej niż ona, wiec posłusznie wypełniała jego polecenia albo choć próbowała nie przeszkadzać. Obiecała sobie, że gdy tylko wszystko będzie gotowe spróbuje trochę pomedytować. Może w tym stanie wychwyci jakiś ślad siostry. |