| Ze snu wyrwał go nie kontrolowany poślizg i uderzenie w górę śniegu. Nie zrobiło to wrażenia na kierowcy to też Bartek z powrotem położył się spać. Już prawie odpłyną gdy pewna kobieta krzyknęła.
-Jezus, w końcu!- Otworzył oczy, spojrzał przez ramie kierowcy, jego oczom ukazała się tabliczka z napisem “Witam w Dickson Greed, mieście widmo.”, po za nią było tylko ścianę śniegu.
-Pani się uspokoi do Miasta jeszcze dobre 40 min drogi.- Nie dało się nie słyszeć westchnień, prychów oraz przekleństw. “Nie ma co, przemiła okolica” pomyślał Bartek i wrócił do starannego uśnięcia.
-No i koniec, przemiłej podróży- To pierwsze słowa jakie pamięta po przebudzeniu, o nocy w DeMeo mógł zapomnieć. Droga do hotelu była zasypana i tylko kompletny ignorant próbował by teraz domagać się swoich praw u rzecznika wycieczki. Pozostawało wędrować w stronę rudery z napisem “Little Foxy Home”, pewna rodzina obok idąc kłóciła się. Z rozmowy wynikało że raczej nie wydostaną się z miasteczka szybciej jak na wiosnę. To by się zgadzało, śnieg padał jak by zapomniał że epoka lodowcowa dawno minęła, a ludzie nie lubią za dużo śniegu.
-To nic przynajmniej jakieś to wytłumaczenie dla rodziców, czemu nie wracam po dwóch dniach. Zapamiętać, wysłać e-mail do rodziców- powiedział sam do siebie i brną dalej w śniegu. W recepcji przywitał ich nie zbyt miły jegomość, jak by cała wycieczka nie była już wystarczająco wkurzona, oburzona lub niezadowolona (w zależności od płci). Z rozmowy szybko dowiedział się, iż nie tylko tę noc jest zmuszony spędzić w tym zacnym przybytku, ale i całą zimę. Bartek modlił się tylko by był prąd, zasięg oraz łóżko. W tej chwili tylko to się dla niego liczyło, wiedział że żadne skarki, narzekania nie odniosą żadnego skutku i nieczego nie zmienią, jedynie popsuje sobie nastrój. Szoda czasu, lepiej przejrzeć okolicę. Dostał jedynke na pierwszym piętrze, pokój był w opłakanym stanie, śmierdziało, było brudno. Ogólne wrażenie, pokój nie użytkowany przez bardzo długi czas, nikt nawet nie próbował udawać że są spełniane pewne standardny. W krótkim czasie ogarną pokój, otworzył okno żeby się przewietrzyło po czym położył się spać.
Noc była mroźna, a otwarte okno na pewno nie pomogło. Zaraz po przebudzeniu, chłopak dopadł się laptopa, przez godzinę szukał zasięgu.
“Miasteczko sprawia wrażenie, odciętego od świata, jest dla siebie całym światem, obecnie przebywam w “Hotelu” Little Foxy Home, na DeMeo nie ma co liczyć. Dziś zamierzam wypytać miejscowych na temat legend.”
-Pierwszy post, no nic każdy od czegoś zaczyna- mówił do siebie, co go trochę niepokoiło.
“W Dickson Greed posiedzę trochę dłużej, śnieżyca uniemożliwia wcześniej ustalony powrót. Napiszę jak będę wiedział coś więcej.
Bartek”
-No to e-mail załatwiony, czas na jakieś śniadanie- narzucił na siebie co popadnie po czym wyszedł na korytarz prowadzący do schodów. Korytarz trochę go zawiódł, był to jedynie stary zaniedbany korytarz, gdzie wieczorem był, był, miał w sobie coś. Kuchnia okazała się zamknięta, a śniadanie na mieście odpadało ze względu na pogodę.
-Czas poznać resztę gości- Jak pomyślał tak zrobił. Na pierwszym piętrze, pukasz do pierwszych drzwi, po trzecim pukaniu Bartek daje sobie spokój, gdy w ostatniej chwili drzwi otwiera, guru, mistrz i władca, toż to sam Charles Wintrop II. Chłopak zbiera szczękę z ziemi i wdaje się w rozmowę z alfą i omegą. |