Zajęta drobnymi żarcikami z resztą magów, dopiero hałas i zamieszanie wyrwały ją z własnych, sennych rozmyślań, w jakie z reguły popadała, gdy nie miała akurat nic szczególnie zajmującego do roboty.
Zaniepokojona ruszyła wraz z innymi w stronę dwójki Eutanatosów.
Widok jaki chwile później roztoczył się przed jej oczami sprawił, że zastygła w miejscu.
Zakrwawiona kobieta i wypędzany z fundacji eutanatos, nie było trudno poskładać wszystko do kupy. Prawdziwe pytanie brzmiało jednak, nie co, a dlaczego zrobił.
Zacisnąwszy zęby przymknęła oczy.
Z głębi umysłu wynurzył się po raz pierwszy od lat widok, który próbowała zepchnąć jak najdalej. Niemal zapomniane wspomnienie...
...małe, brudne mieszkano, łysiejący mężczyzna o zaczerwienionej z gniewu twarzy pochylał się nad małą, może czteroletnia dziewczynką. Mała nie broniła się, nie płakała, wiedziała, że nie warto, jedynie we wciąż wpatrzonych w niego oczach dostrzec można było nieme pytanie. Dlaczego? Co zrobiłam źle?
Nie cierpiał, gdy patrzyła na niego w ten sposób, mały bezczelny szczeniak.
Ponownie uniósł dłoń...
Kiedy wreszcie otrząsnęła się z pierwszego szoku spostrzegła, że Ravna już pochyla się nad dziewczyną. Kiedy ta jednak nagle zerwała sie do biegu zaklęła pod nosem i sama podeszła do dziewczyny pomagając się jej pozbierać.
- Nie wiem, czym go wkurzyłaś, ale, proszę, nie rób tego więcej. Wydajesz się być w porządku, a ja nie pozwalam krzywdzić ludzi, których lubię bez przyczyny. A naprawdę nie chciałabym się przekonać, które z nas jest lepsze. - Głos magini, choć pozornie spokojny i pełen żartobliwej nieco troski drżał lekko od skrywanej wściekłości.
Nie znęca się nad słabszymi to ZŁE.
Co ciekawe, od chwili, w której Auria dotknęła eutanatoski, ból, jaki ta odczuwała stał się nieco mniej dokuczliwy*, och, wciąż nie czuła się najlepiej...
Ale mimo wszystko nie tak źle, jak jeszcze chwile wcześniej, pomimo, iż magini najwyraźniej nawet nie myślała o użyciu magyi by jej pomóc.
Na słowa magów odpowiedziała krótkim skinieniem głowy.
- Spotkanie z pijawami? Niech będzie, ale ostrzegam, że jak mi który bez pozwolenia się do szyi spróbuje dobierać, to mu łep przy samej dupie okręcę i wypcham kałdun czosnkiem. - Uśmiechnęła się krzywo, swoim zwyczajem dość kontrowersyjnymi żarcikami próbując pokryć zdenerwowanie. Ileż to razy w poważnej sytuacji wywoływała tym pianę na ustach u starszych i bardziej "doświadczonych" magów.
Nie chcąc jednak przesadzić zacisnąwszy zęby powstrzymała się od powiedzenia czegoś, czego mogła później żałować.
Na przykład co sądzi o biciu kobiet, czy zostawianiu poszkodowanych, by za takimi delikwentami ganiać. Nie jej rzeczą oceniać. Ba, wszak wiele rzeczy, które sama robiła wywoływało oburzenie ludzi, z którymi przestawała.
Do diabła, gdyby wiedzieli ile kosztuje ją pilnowanie, by z niczym nie wyskoczyć...
Potrząsnęła głowa próbując pozbyć się myśli, które w tej sytuacji niczego nie wnosiły.
Dopiero powrót Ravny, sprawił, że nieco się uspokoiła... A przynajmniej przestała zgrzytać zębiskami.
- Będziecie mnie potrzebować? - Spytała jedynie. Spokojnie. Jedynie w zielonych oczach szalała burza.
* Spark of life