Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2011, 17:44   #6
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Kobieta pochylona nad kartkami papieru rozłożonymi na biurku wstrząsnęła nerwowo ręką. Z pióra, trzymanego w dłoni chlapnął atrament, brudząc granatową smugą jasną wykładzinę gabinetu. Sprawczyni kleksa zdawała się jednak nie zauważać zaistniałej sytuacji. Mruczała do siebie pod nosem powtarzając wciąż kilka słów po łacinie:
„Status post fracturam pelvis”

Potem potrząsnęła głową i na dłuższą chwilę zamilkła, kierując spojrzenie ku oknu.
Postronny obserwator dojrzałby jej duże, granatowe, otoczone gęstą zasłoną rzęs oczy, wpatrzone w strugi deszczu spływające po szybie, dojrzałby pełne, karminowe usta rozchylone w geście zadumania. Nie mógłby przeoczyć również bladej, alabastrowej cery i smukłej, gładkiej szyi.
Zamyślonej kobiety nie możnaby nazwać było skończoną pięknością, ale jej uroda przyciągała uwagę swoją kruchością i dziewczęcością, która nadawała jej dojrzałej twarzy wciąż młodzieńczego wyglądu.

Tę ciszę przerywaną jedynie odgłosami kropli deszczu uderzających w parapet, przerwało nagłe pukanie do drzwi. Kobieta ocknęła się i odwracając głowę powiedziała:
- Proszę wejść.
Drzwi otworzyły się i w progu stanął starszy, siwy mężczyzna odziany w strój kamerdynera.
- Lady Charlotte, zgodnie z życzeniem podałem śniadanie w saloniku.
Charlotte uśmiechnęła się lekko i odpowiedziała:
- Dziękuję James, zaraz zejdę.
Kamerdyner ukłonił się sztywno i zniknął tak szybko jak się pojawił.

Kobieta westchnęła, spojrzała jeszcze raz w dokumenty i odłożyła pióro. Wczoraj aż do późnej nocy robiła z profesorem Murrayem autopsję młodego mężczyzny, który zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Mimo wcześniejszych podejrzeń wszystko wskazywało jednak, że człowiek ten umarł z przyczyn naturalnych. Cóż… Charlotte przymrużyła oczy. Najwyraźniej jego karma zatoczyła pełne koło. Musiała tylko uporządkować notatki, dokończyć sprawozdanie i przekazać je profesorowi.

Charlotte podniosła się z krzesła przez przypadek strącając z biurka niewielki, ozdobny kartonik. Schyliła się by go podnieść i ze zdziwieniem spojrzała nań. Po chwili jej czoło zmarszczyło się. Ach taaaak….. Było to zaproszenie do Oakspark, do rezydencji sir Edwarda Etheringtona na polowanie i piknik. W zasadzie miała tam pojawić się z wujem, ale ten przebywał obecnie na kongresie lekarskim w Niemczech. Prawie o zapomniała o liście. Zerknęła szybko na datę … Jeszcze zdąży. Wuj na pewno życzyłby sobie aby przyjęła zaproszenie jego starego znajomego i w dodatku maga. Co prawda sama nigdy nie miała okazji spotkać Ethernigtonów, ale wycieczka do Bath mogła być przyjemną odmianą po tygodniu pracy na Uniwersytecie.
Sięgnęła szybko po dzwonek i pociągnęła za taśmę. Kilka chwil później drzwi gabinetu ponownie otworzyły się, ale tym razem pokazała się w nich młoda kobieta o rumianej, pospolitej twarzy.
- Julio, zmieniłam zdanie. Spakuj moje rzeczy na kilka dni i przekaz Jamesowi, żeby przygotował kosz z prowiantem na drogę. Wyjeżdżam do Bath. Niech Tony wyprowadzi automobil. Pojedziemy za jakąś godzinę.
Dziewczyna skinęła posłusznie i odwróciwszy się chciała odejść, ale głos Charlotte zatrzymał ją w pół kroku:
- Ach Julio... przygotuj mi jeszcze kąpiel i przynieś moją szkatułkę.


***



Jakąś godzinę później Charlotte Abercrobmie odziana elegancko i jak zwykle w czerń, wsiadała do swojego nowego nabytku Rolls-Royce the Silver Ghost.


Szofer, Tony Montana, Amerykanin mieszkający od dziesięciu lat w Anglii otworzył jej drzwi i pomógł usiąść wygodnie. Ten nowy automobil znacznie ułatwiał jej częste podróże do Londynu, na Uniwersytet, a dzięki spadkowi po dziadku mogła pozwolić sobie na tą drogą zabawkę.
Charlotte ogarnęła jeszcze ostatnim spojrzeniem rodzinną posiadłość i kazała Tony’emu ruszać.



Dowchester. To stare miejsce zawsze przywoływało garść wspomnień. Również i tych tragicznych, sprzed wielu lat. Szczególnie w strugach deszczu dom wydawał się uginać pod ciężarem wydarzeń. Jako Eutanatoska nie mogła pogodzić się z faktem, że ktoś tak brutalnie przerwał nić życia Aleksandra. A tym bardziej jako jego ukochana siostra. Żadne z jej rodzeństwa nie zdołało zając w jej sercu takiego miejsca, jakie miał mały Alex. Przez tyle już lat nosiła w sercu gniew i dusiła go w sobie. I nawet Pan Huczek nie był w stanie polemizować z jej odczuciami.
Siedział teraz naprzeciw niej, rozłożywszy nad głową czarny parasol i uśmiechał się zgryźliwie jakby śledząc jej tok myślowy. Charlott e opuściła na twarz cienką woalkę i schowawszy się za nią bezpiecznie przymknęła oczy. Droga do Oakspark była długa. Zamierzali dotrzeć około południa, mogła więc wykorzystać ten czas na krótką medytację i drzemkę.

***



Nagłe rozdarcie Gobelinu odczuła niemal fizycznie. Ingerencja w siły przyrody nie była przypadkowa. I choć wkrótce świat zaczął kapać się w blasku słonecznym , a niebo stało się cudnie błękitne nie umiała czerpać przyjemności z tego stanu. Coś lub ktoś użył magyi bez zważania na konsekwencje. Czyżby to zaproszenie miało jakiś związek z tym wydarzeniem? Złe przeczucia nie chciały opuścić Charlotte nawet wtedy kiedy wjeżdżała przez bramę główną i kiedy gospodarz witał ją niezwykle serdecznie. Zaciskała w dłoni małą szkatułkę, w której grzechotały kości, jakby szukając w niej odpowiedzi na dręczące ją pytania.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!

Ostatnio edytowane przez Felidae : 12-09-2011 o 17:49.
Felidae jest offline