Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2011, 20:04   #2
Grytek1
 
Grytek1's Avatar
 
Reputacja: 1 Grytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie coś
arczmarz uważnie przyglądał się podejrzanie wyglądającemu niziołkowi. Był niemal pewien że pokurcz coś kombinuje.On takie szelmy szybko prostował. Jednooki karczmarz był tajemniczą personą - mało kto wiedział o nim cokolwiek. Ludzie zaś opowiadali o nim różne dziwne historie, bardziej lub mniej zmyślone lecz jednego nikt mu nie mógł zarzucić - nieuczciwości. Wino i piwo zawsze było u niego tylko winem i piwem - mimo że wszelkie okoliczne przybytki rozcieńczały je na potęgę, zaś jedzenie jakie serwował było pożywne i smaczne a porcje obfite.
To właśnie dobra reputacja jego Tańczącego Kozła sprawiała, że konkurencja mu niestraszna a przejezdni i miejscowi chętnie odwiedzali właśnie jego przybytek.




Sam właściciel sprawiał wrażenie doświadczonego w wojennym rzemiośle. Łeb miał poznaczony w wielu miejscach śladami po otrzymanych ranach zaś brakujące lewe oko zdawało się tylko tę teorię potwierdzać. Wydatna szczęka oraz mocno zarysowane kości policzkowe w akompaniamencie siewiejącego miejscami zarostu nadawały całej jego twarzy wyrazu zdecydowania i dojrzałości której próżno szukać u młodych fircyków. W mieście mawiano że mniej odważnym hulakom na sam widok jego twarzy miękły kulasy i przechodziła ochota do swawoli toteż i wnętrze karczmy cieszyło się względnym spokojem i porządkiem co tylko dodatkowo zachęcało klientelę. Biznes kwitł zaś właściciel, znudzony sielankowym życiem, zdawał się coraz częściej kręcić niespokojnie za kontuarem. Jego pozbawiona ozdób odzież składała się ze skórzanej kamizeli sznurowanej z boku na modłę panującą pośród ludzi przywykłych bardziej do miecza i pancerza niźli kufla i łyżki. Jedyną jego biżuterią był mały srebrny medalion którego zawartości nie znał chyba nikt poza nim samym. Poza bliznami mógł uchodzić za przeciętnego.




Przeciętnym jednak nie był. Coś w jego ruchach sprawiało że ludziom przechodziły ciarki po plecach. Gracja jego ruchów naturalnie kojarzyła się z niebezpiecznymi drapieżnikami. Pozór szorstkości porzucał jedynie w towarzystwie Ravalove oraz Wandahany zaś mała Neriss wprost sprawiała że topniał niczym lód w promieniach słońca. Tylko im zawdzięczał że udało mu się zapuścić korzenie, z nimi wszystko było takie proste i prawdziwe. Nie był już dawnym sobą. Porzucił to czym zajmował się przez większość życia i było mu dobrze - znalazł swoje miejsce,znalazł swój spokój.
One zaś sprawiały że poznawał życie na nowo. Jednak gdzieś tkwiła tęsknota za tym dreszczykiem którego pełne były porzucone lata.

Skupiając się ponownie na wnętrzu karczmy, stwierdził niemal z pewnością że kogoś łapki mają zamiar przylepić się do cudzej własności. Wyciągnięta z pod lady pałka gęsto nabita stożkowatymi ćwiekami była skondensowaną sprawiedliwością, istnym panaceum na wszelkie problemy związane z zrozumieniem nietykalności cudzego mienia. Jego "Dyscyplinator" groźnie zabłysnął w świetle lamp. Czyżby nareszcie coś się działo ?
 

Ostatnio edytowane przez Grytek1 : 12-09-2011 o 20:10.
Grytek1 jest offline