co powiecie na takie "zakończenie"?
====================
- Co z Drake’iem i Valeo?! – Darł się Miger ciągnąć za sobą zakrwawionego kompana.
- Feth z nimi – warknął Zaren wduszając spust i modląc się by trzy ostatnie pociski z Boltera sięgnęły bestii, która ich ścigała. Na mostku powalili jednego jednak dwa kolejne ścigały ich korytarzami, aż do samego wyjścia. Ledwo chwilę wcześniej monstra rozdzieliły się i teraz zza rogu wypadł już tylko jeden czteroręki stwór.
Jeden z pocisków trafił potwora w sam środek otwartej paszczy pełnej ostrych jak brzytwa kłów. Obcym targnęło do tyłu, gdy eksplozja rozerwała jego czaszkę. Fontanna krwi i strzępy zielonkawego mózgu obryzgały ściany korytarza.
- Teraz biegnij Mig, biegnij ile sił w nogach – wrzasnął przemytnik widząc już otwarte grodzia statku i rękaw dokujący stacji.
- Ale Thomas... – dezerter spojrzał na towarzysza, który bezwładnie zwisał mu na ramieniu i nagle krzyknął z bólu. Jules odwrócił się by ujrzeć jak masywne pazury rozrywają pierś Migera. Drugi z potworów wychynął z pomiędzy rur sunących pod sufitem.
Przemytnik runął do przodu nie oglądając się za siebie, głuchy na przeraźliwy wrzask gwardzisty. Rozwarte ramiona grodzi czekały na niego w milczeniu, za nimi servitorzy wyładowywali ostatnie kontenery z ładowni Lacrimosy.
Biegnąc w stronę wrót, z trudem wepchnął pistolet za pasek. Złapał się krawędzi wrót i wykorzystując własny pęd wpadł do luku. Wyhamował o ścianę ręką, tuż przed włącznikiem grodzi.
Dysząc ciężko gruchnął pięścią w runę aktywującą proces zamykania, jednocześnie puszczając się krawędzi. Cała akcja zdawała się mu trwać dosłownie uderzenie serca. Wrota zgrzytnęły i ruszyły z mozołem, by odciąć rękaw dokujący.
- Szybciej, szybciej... – jeknął z wyrzutem w stronę stalowej płyty.
Z korytarza dobiegał już chrobot pazurów, w biegu orzących metalową posadzkę.
Zaron odsunął się od zamykających się grodzi, wyszarpnął pistolet zza paska i wycelował w powoli niknąca kreskę przejścia. Bolter dygotał w jego spoconych dłoniach. Potwór po drugiej stronie ryknął wściekle i rzucił się do przodu.
Przemytnik wdusił spust, a wrota z jękiem zatrzasnęły się.
Ciało stwora z impetem gruchnęło o stal – sekundę za późno.
Jules spojrzał na milczący pistolet dopiero teraz przypominając sobie, że wystrzelił już wszystkie naboje.
- Feth, feth, feth... – klął opadając na jedną ze stojących obok skrzyń i przytulając dłonie z bronią do czoła. Przez chwilę kiwał się delikatnie w przód i tył mamrocząc pierwszą od lat, nieskładną modlitwę. Dopiero po dłuższej chwili nabrał głęboko powietrza i opuściwszy dłonie spojrzał nieprzytomnie na grodzia.
- Prawie popuściłem...- parsknął i zachichotał jak obłąkany.
Urwał jednak, gdy coś po drugiej stronie stalowych drzwi zaczęło zawzięcie w nie skrobać i tłuc.
Zaron rozejrzał się w panice po luku – większość skrzyń była już przeładowana na jego statek, a po kilka ostatnich właśnie wracali servitorzy. Przemytnik zerwał się i biegiem wyminął zlobotomizowanych służących.
- Ładować dalej – krzyknął w stronę cyborgów sam zaś pognał wąskim korytarzem do kokpitu niewielkiego transportera. Dopadłszy do niego w kilku susach, rzucił się na fotel pilota i bez ceremonii wdusił kilka guzików na tablicy rozdzielczej statku. Miał jeszcze chwilę nim servitorzy skończą załdunek, a.silniki jego Predatoriusa rozgrzeją się do lotu.
- Dobra, po kolei – mruczał do siebie przerzucając przełączniki i włączając podgląd na rękaw łączący jego statek ze stacją. Dwa cyborgi sunęły wolno w stronę jego ładowni.
- Szybciej, szybciej....- nie miał zamiaru zostawiać po tym wszystkim ani jednej skrzyni, która udało mu się wyciągnąć z LaCrimosy. Nie chciał też zostawać na stacji ani chwili dłużej. Wiedziony resztką przyzwoitości, włączył swojego Voxa i rzucił na prywatnym kanale Rządcy:
- Tu Zaron, masz Fethowego potwora w rękawie dokującym LaCrimosy. Ja się zaraz zawijam, a Tobie radzę wywalić ten okręt w przestrzeń.
- Oszalałeś?! – wrzasnął w jego słuchawce DiMane – Jakiego znowu potwora?
- Takiego, z pazurami jak noże bojowe i kłami jak sztylety, zarżnął mi moich Gwardzistów, a jego kolesie wycieli w pień załogę okrętu razem z tą Twoją lafiryndą.
- Panie Zaron nie obrażajcie Lady Kynskiej – wycedził szlachcic – proszę natychmiast zgłosić się do mojej komnaty i zdać mi szczegółowy raport. Ja w tym czasie wyślę oddział, który rozprawi się z tym Pańskim stworem, sprawniej niż ta Pańska banda obdartusów...-
- Ogłuchłeś trepie?! Wycięli w pień całą załogę i moją ochronę, te Twoje pięknisie nie dadzą sobie z nimi rady – wrzasnął przemytnik.
- Proszę się uspokoić, jak mówiłem - oczekuję Pana natychmiast w mojej kajucie... –
- No to se jeszcze poczekasz – mruknął Jules spoglądając na odjeżdżające rękawem servitory.
Przemytnik zatrzasnął grodzia własnego statku i aktywował procedurę awaryjnego odejścia od stacji.
- Zaron!! Wracaj tutaj natychmiast!! – wydarł się w słuchawce Artorio.
- A Feth z Tobą i tą Twoją przeklętą stacją – warknął Jules odrywając transporter od rękawa.
Silniki Predatoriusa plunęły ogniem i statek runął w czerń przestrzeni. Ostatni servitor, który nie zdążył wrócić do luku stacji dryfował bezładnie u wylotu zdekompresowanego korytarza...
__________________ Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure. |