Lovecraft pomijał takie tematy i nie uwidzi się u niego spraw dotyczących dokerów czy bohaterów z takich środowisk. Chyba w jednym opowiadaniu wspominał coś o włoskich emigrantach i nie było to przychylne stanowisko. Ale faktem jest, że "zajmowanie się" mitami to kosztowna sprawa wymagająca do tego pewnej wiedzy. I tak przemyca się wiele profesji niekoniecznie profesorskich, które stanowią przeciwwagę dla tychże - wojskowy, prywatny detektyw czy duchowny. Są one tak głęboko wryte w świadomość o tamtych czasach, że zapomina się o dokerach (ale nie jako bezrozumny tłum tudzież lud uciśniony) albo budowlańcach (toż przecież emigrańci wznieśli Empire State Building a zdjęcia z tej budowy są naprawdę zapierające dech w piersiach). Często jest to drugi świat, który Badacze zbywają kasą. Oni istnieją jako dawcy informacji za kasę. Nie znają języka, nie są gotowi na poświęcenia i nie mają interesu w tym, by ganiać za duchami. A najważniejsza rzecz to taka, że nie mają pieniędzy by ruszać po całym globie w tropieniu zła.
Zatem jak bardzo życie codzienne powinno ingerować w życie Badaczy? Czy powinno być bardziej zaznaczone czy tylko wspomniane między jedną gazetą a drugą przy śniadaniowej herbacie.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |