Kirił westchnął. Bieg wydarzeń nie szczególnie jakoś go zaskakiwał. Zawsze był przygotowany na to, że pójdzie do dupy. Jeśli nie szło - był mile zaskoczony, a jeśli szło tak, jak zazwyczaj, nie wiele mogło go zaskoczyć. Taki łagodny pesymizm z nutką optymizmu, w formie przekonania że nie jest się wszechwiedzący i nawet w śmietniku się coś ciekawego może trafić...
Nawet nie starał się patrzeć na bandytów, nie tylko z powodów estetycznych - wystarczała mu świadomość że to ci z gatunku mundurowych. W zasadzie wolał ten rodzaj, w zasadzie powinien nawet czuć z nimi jakąś więź gatunkową, czy coś w tym stylu, z racji swojego wykształcenia i niegdysiejszego fachu jego świętej pamięci ojca, który też zaczynał jako krawężnik. Niestety, czasy się zmieniły, o dziwo nawet milicja nieco też. W zasadzie dla tego że "obywatele" posiadają więcej fantów do zrabowania niż niegdysiejsi "towarzysze". Nie miał czasu użerać się z nimi.
Kiwnął dwa razy głową, a jego oczy, jak zwykle rozbiegane i ciekawskie wszystkich nie oczywistych szczegółów, z perspektywy bandytów zapewne sprawiły wrażenie zdradzających strach. Niezdarnie poklepał się po kieszeniach, swoja drogą, milicyjnego płaszcza jakby w poszukiwaniu oczekiwanych przez drabów dokumentów.
Dokumentów wprawdzie nie znalazł, co go nieszczególnie zaskoczyło, były razem z portfelem w kieszeni spodni. W zamian za to solidnie wypierdolił z łokcia w - z braku lepszego określenia przyjmijmy od biedy takie - twarz niższemu z milicjantów. Zanim ten drugi, przyjmijmy że ten który z tej dwójki umiał pisać, zareagował na atak ze strony wieszaka ledwo dostrzegalnego spod znoszonego czarnego płaszcza, Kirił w zasadzie był już z powrotem w zaułku, w którym przed chwilą spotkał pokraczne dziwadło. Dziwadła nie było, za to było tam wiele elementów które urozmaiciły mu drogę ucieczki. Z drugiej jednak strony, urozmaiciły drogę pościgu milicjantom, a już na pewno ograniczyły im widoczność. Kiedy oszołomiony ciosem Flip, dogonił w zaułku Flapa, mogli już tylko podrapać się po głowie, zaskoczeni że podejrzany ulotnił się - swoją drogą, dosłownie - w powietrze. Wyższy z umundurowanych drabów, ten o ryju całym, choć w tym wypadku niewiele to pomagało, wyraźnie zakłopotany ściągnął milicyjną czapkę i otarł pot z czoła.
Ptasia kupa plasnęła o jego wygoloną prawie do skóry czaszkę, malowniczo rozpaćkując się także nieco na pagony służbowej marynarki...
Najpierw przetrącę jakiegoś szczura, a potem pomyślimy co robić dalej...- pomyślał z satysfakcją Kirił odlatując. Wieczór zapowiadał się atrakcyjnie. Spotkanie z pokrakiem oraz wizyta w klubie. Trzeba by jeszcze znaleźć jakąś fontannę i doprowadzić się nieco do porządku...
__________________ -Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.
Sate Pestage and Soontir Fel |