Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2011, 14:19   #8
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
„Przepraszam za nią. Nie jest zła. Nie naprawdę”- brzmiało w uszach Rogera, gdy patrzył za oddalającą się Irlandką i ścigającym ją Nathem. Nie była zła. Tylko niewychowana i obrażona na cały świat, za to że spotkała ją krzywda i niesprawiedliwość. Zupełnie jakby tylko ona była pokrzywdzona na tym świecie.
I najwyraźniej zaliczyła Rogera do szerokiego grona swych krzywdzicieli. Cóż miał więc zrobić anglik? Wzruszył ramionami i poprowadził Aishę w kierunku posiadłości.
Nie był pewien, jak gospodyni zareaguje na kolejnego gościa z Indii, gościa który niewątpliwie nie pasował do tej posiadłości i przyjęcia. Na szczęście Aiofe powinna przetrzeć szlak Aishy. Ruszył w kierunku gospodarzy wraz z towarzyszką, zdeterminowany by wywalczyć dla niej, pokój dla gości. Wszak nie mógł pozwolić by jego osobistą asystentkę i sekretarkę zrównywano ze służbą.
Z krzywym uśmieszkiem arystokrata obserwował na pół widmowego kota, kręcącego się pomiędzy nogami Irlandki. Jak zwykle, awatar Rogera charakteryzował się dziwnym gustem w stosunku do innych ludzi, zwłaszcza kobiet. Lubił tych którzy łamali normy, zarówno obyczajowe, kastowe jak i moralne. Lubił buntowników... wszelkiego rodzaju.

***

Atmosfera za oknem siedziby gospodarzy, jak i atmosfera skandalu w środku nie sprzyjała specjalnie rozmowom przy kolacji. Na szczęście strój Aiofe skupiła większość ostracyzmu tutejszej gromadki, więc obecność osobistej asystentki i sekretarki Rogera nie rzucała się tak w oczy. A sir Attenborough nie pozwolił, by Hinduskę traktowano jak byle służącą.

Pani domu oczywiście nie była zachwycona takim obrotem sprawy. W końcu to dodatkowy pokój, który trzeba było przygotować. Drugi dodatkowy pokój. Pani Etherinhton zdecydowanie nie lubiła takich niespodzianek.

Jedyną osobą, która zdawała się świetnie bawić, była towarzyszka chmurnie milczącego porucznika Natha Rao. Aoife zmieniła przemoczoną suknię na inną - równie wydekoltowaną i jeszcze bardziej odważną. Była w szampańskim nastroju, a urażone i potępiające spojrzenia, zamiast martwić czy skłonić do refleksji nad swoim zachowaniem, powodowały u niej tylko jeszcze większe zadowolenie i chyba dumę. Jakby dokonała czegoś wielkiego. Nikt za bardzo nie chciał z nią rozmawiać, ale i to nie mogło sprawić, żeby się zamknęła i siedziała cicho. Aoife była jak jednoosobowa orkiestra - do pełni szczęścia potrzebowała tylko publiki, a przecież ją miała. Kiedy zakąski ustąpiły miejsca pieczeni, lady Etherington wyraziła cichutko na stronie nadzieję, że być może kawał mięsa zapcha ten potok słów. Próżne nadzieje. Aoife dziabnęła pieczeń widelcem, wzięła głęboki oddech, i jedynie zmieniła temat. Przeszła płynnie z kwestii niebezpieczeństw chowu wsobnego, który daje pieski o krótkich krzywych nóżkach i zaropiałych oczkach oraz arystokratów z hemofilią, do drobiazgowej relacji z klęski głodu, jaka dotknęła Irlandię w zeszłym wieku. Nieśmiałą sugestię hinduskiego porucznika, że być może nie jest to odpowiedni temat do kolacji, skwitowała ostro, że każdy, włączając to dzieci, powinien znać na wyrywki historię własnego kraju. Słowo “własnego” ociekało taką ilością jadu, że aż dziw, że wino w kielichach i karafkach nie zmieniło się w ocet. Twarz sir Etheringtona zamarła w spazmie ni to gniewu, ni to nienawiści, i ta mina była uderzająco podobna do grymasu, który szpecił gładką twarz dziewczyny. Co potrafią zdziałać emocje - tych dwoje ludzi, tak różnych, w tej jednej chwili zdało się podobnych do siebie jak lustrzane odbicia.
- Sir Rogerze... - oznajmiła nagle Aoife, gospodarze zamarli w oczekiwaniu na kolejną bombę, a twarz Irlandki wręcz promieniała zadowoleniem z wrażenia, jakie zrobiła - ... poproszę sól.
A potem strzeliła końcami paznokci w brzeg swojego kieliszka, rozległo się brzęknięcie, jakby dalekie uderzenie dzwonu. Kieliszek Irlandki był pełen. Ona jedna w towarzystwie nie piła w ogóle.

-Proszę bardzo moja droga.- odparł Roger podając kobiecie sól, nie tak zszokowany wypowiedziami Irlandki jak reszta towarzystwa. Głównie dlatego, że słuchał ją jednym uchem bardziej zajęty rozmową z Nathem i Aishą, na wspólny dla nich temat. Kulturę Indii. Zresztą Roger nigdy specjalnie nie pociągała medycyna i krzyżowanie psów. Kwestia głodu na moment jedynie przyciągnęła uwagę Rogera. Bądź co bądź, widział głodujących ludzi w Indiach i nie zamierzał spierać się z faktem zaniedbania przez angielski parlament pewnych kwestii w tamtych latach. Ale zgodzić się publicznie z Aiofe? To byłby towarzyski strzał w stopę.
Zamiast tego ponownie się zatopił w rozmowie.
Dlatego też podanie soli, było z jego strony niemal przyjacielskim gestem.

Porucznik Nath ze stoickim spokojem przyglądał się zachowaniu swojej towarzyszki. Chociaż nie, kilka razy drgnęła mu powieka, ale nie skomentował niczego. Kilka razy tylko na dłuższą chwilę jego wzrok zatrzymał się na twarzy Irlandki. Studiował ją wtedy dokładnie, zupełnie jakby chciał odkryć dlaczego? Dlaczego one to robi?
Kontent był w pełni, że może o swojej ojczyźnie porozmawiać z ludźmi, którzy ją znali.

Charlotte pojawiła się w Oakspark mając naprawdę nadzieję na przyjemny weekend. Nie liczyła tyle na jakieś wyjątkowe towarzystwo ile na dobrą kuchnię, trochę świeżego powietrza i odrobinę innego klimatu niż zimne wnętrza kostnicy uniwersyteckiej. Tymczasem konsumpcja podanej pieczeni coraz bardziej kojarzyła jej się ze śniadaniem spożywanym w kantorku uczelnianym, gdzie tematem rozmów były może i interesujące, ale całkowicie nieapetyczne szczegóły autopsji. Ciemnowłosa kobieta otarła więc usta gustowną serwetką i westchnąwszy cicho odłożyła sztućce. Nie miała ochoty walczyć z impulsywnością ordynarnej Irlandki, dlatego pochyliwszy się lekko w stronę doktora Benneta poprosiła o dolanie wina.
Potem podziękowawszy pogrążyła się, jak to było często w jej zwyczaju we własnych myślach.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline