Wątek: Czaszki
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2011, 21:21   #1
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Czaszki

Favela Borel
15 Września, 8:00


Dwóch mężczyzn siedziało na werandzie rozpadającego się domu. Starszy z nich był ślepy. Jego łysą czaszkę zdobiła pokaźna szrama, po której drapał się od czasu do czasu z przyzwyczajenia. Pił on gorzką kawę bez mleka i palił papierosy. Jednego za drugim. Wysłuchiwał słów swojego gościa ze stoickim spokojem. W jego wieku niewiele rzeczy było go już w stanie zaskoczyć.

- Nie dość, że bope zaczęło nas gnoić to jeszcze to. Z glinami możemy przynajmniej walczyć. Chłopcy się boją. Nocami trzy razy więcej ochotników zgłasza się do wart. Nie mogą i tak spać. Morale spada. Co mamy robić?
- Z tym problemem sami możemy sobie nie poradzić. Może to kara za nasze grzechy? – pet wylądował w prowizorycznej popielniczce z zakrętki słoika. Nie było w niej już miejsca, więc kilka starszych wysypało się na podłogę. – Módlcie się do najświętszej panienki o pomoc. To miasto spłynie krwią i tylko wiara może nas ocalić.

Prorok mylił się. Oprócz wiary była jeszcze jedna siła, która była w stanie uratować miasto…

CZASZKI

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=h9tyKu7GOBs[/MEDIA]


Siedziba główna BOPE. Siłownia.
20 Września, 9:00


Latino, USA

- Latino, USA zostaliście przydzieleni do innej drużyny! – krzyknął Manule ich dotychczasowy dowódca wchodząc do pomieszczenia. Była to niespodziewana wiadomość. Ze zmianą oddziału wiązała się zawsze niepewność. Ich kapitan robił dobrą minę do złej gry. Widać było, że zabranie jego dwóch najlepszych ludzi mocno go wkurzyło. Jego zaciśnięte pięści aż zbielały.

Moje modlitwy zostały wysłuchane. – zdobył się na uśmiech. - Więcej nie będziecie zatruwać mi dupska. Będziecie służyli teraz pod Fontesem i jego zapytacie o szczegóły. Ja nic nie wiem. Macie zgłosić się do niego za godzinę.


Favela Rocinha
20 Września, 9.36


Miguel

Miguel obudził się w swoim łóżku co było pierwszą dobrą wiadomością. Niewiele pamiętał z wczorajszego wieczoru. Odleciał jeszcze przed północą. Głowa i stawy bolały go w stopniu znośnym. To była druga dobra wiadomość. Przeciągnął się na łóżku. Obok niego leżała naga dziewczyna, która mruknęła coś jak tylko poczuła ruch. Wciąż spała co było kolejną, już trzecią, pozytywną wieścią tego poranka. Miała może osiemnaście lat. Może. Jej również nie pamiętał. Czy była jedną z dziwek? Raczej nie, choć nie dałby sobie za to obciąć ręki.

Krótko mówiąc świat uśmiechał się do niego tego dnia. Mógł mieć takie wrażenie dopóki nie przypomniał sobie sprawy jaką miał załatwić dla pieprzonego gliniarza. Sprawa z Resvo śmierdziała. Facet znał osobiście komendanta z jednego posterunku policji. Nie mógł sobie tylko przypomnieć którego. Wszystko wskazywało na to, że psy zamierzały walczyć o terytorium między sobą. On stał pośrodku tego bagna. Musiał to tak rozegrać żeby nie oberwać rykoszetem od żadnej ze stron. Znał trzy adresy melin alfonsa, to powinno wystarczyć. Miał przekazać informacje jeszcze dzisiaj, w niewielkiej kawiarni.

Jego przełożeni z Przyjaciół nie powinni mieć nic przeciwko. Resvo miał również powiązania z Czerwonym Dowództwem, ich głównymi rywalami. Jeżeli chciał długo żyć to musiał wiedzieć na kogo mógł kapować.


Siedziba główna BOPE
20 Września, 10.20


Latino, USA, Juan


Ludzie zebrani w małej salce mieli nietęgie miny. Cała piątka została ściągnięta z różnych oddziałów aby utworzyć nowy. Jaki był w tym sens? Nikt nic nie wiedział, a ich kapitan spóźniał się na spotkanie. Oprócz Felicity i Cassio do drużyny został również oddelegowany Juan Carlos de Rivera, metys. Nie miał on przyjemnej nocy. Pokłócił się ze swoją dziewczyną co zdarzało im się bardzo rzadko. Był tak wykończony po pracy, że nawet nie pamiętał o co poszło. Nie miał sił na kontrargumenty i zasnął nie wyjaśniwszy sprawy. Kiedy się obudził, jego ukochana wyszła już do roboty. Cathrine od kilku dni zachowywała się dziwnie. Zaraz przed zebraniem dostał od niej wiadomość, że wieczorem wszystko mu wyjaśni.

Tą trójkę uzupełniało dwóch przyjemniaczków. Jednym z nich był Oscar, którego kojarzyli wszyscy w BOPE. Białas z dobrej rodzinki, który postanowił zabawić się w wojaczkę i o dziwo okazał się być w tym cholernie dobry. Miał taką gładką buźkę, że osoby, które go nie znały, dawały mu co najwyżej dwadzieścia lat. Wyglądał niewinnie i tylko jego zimne spojrzenie zdradzało, że był draniem. Był osobą nietolerancyjną, a jego cięty język przysporzył mu sporo wrogów w oddziale. Ostatnim członkiem ekipy był wielki murzyn Paulo. Te dwa słowa opisywały go w zupełności. Patrząc na jego wielkie łapska można było stwierdzić, że łamanie karków jest dla niego równie łatwe co łamanie patyczków po lodach. Był świeżakiem z bardzo dobrymi wynikami.

- Ale nam się trafiło.Oscar nie wytrzymał ciszy. – Jedna z trzech kobiet w całym BOPE będzie w naszym oddziale. Powinniśmy czasem wyskoczyć po mordowaniu gdzieś mała. U mnie czy u…

Nie dokończył gdyż do sali wmaszerował wreszcie ich kapitan. Felix Fontes zwany również Krwawym Felixem. Nie miał pojęcia, że taki przydomek nosiła już pewna, nieprzyjemna postać w historii. Nie obchodziła go zarówno historia tak jak i reszta nauk. Jedyną filozofią jaką wyznawał była filozofia siły. Był jedną z tych osób, które budowały złą sławę BOPE. Nie należał też do elity dowódców. Miał przekrzywiony nos i uśmiech w tą samą stronę, tak jakby te dwie rzeczy ze sobą współgrały. Również był metysem, wyjątkowo szkaradnym z czego ponoć był dumny. Skiną głową na przywitanie.

- Nazywam się Fontes. Część z was może mnie znać. Jestem od tej chwili waszym dowódcą. Zapewnie zastanawiacie się dlaczego został zorganizowany ten oddział? – miał okropną chrypę. – Został on powołany przez komendanta w celu zbadania niepokojących doniesień jakie otrzymaliśmy od kilku drużyn. Będziecie mogli na razie odpocząć od operacji „Mistrzostwa Świata”.

Wyłożył na stół kilkadziesiąt fotografii. Wszystko przedstawiały ciała okaleczone w ten sam sposób. Każda z nich miała wyrwane serce. Latino przypomniała sobie opowieść matki o starych rytuałach. Jako dzieciak mogła je odbierać jako straszne opowieści. Teraz te historyjki znowu napłynęły do jej głowy, tak jak obrazy mamy.

- Nie wiemy kto za tym stoi i gówno by nas to obchodziło, ale wczoraj w ten sam sposób został zamordowany patrol policji. Sprawa trafiła do naszego komendanta a ten wyznaczył nas żebyśmy się tym zajęli. Policja cywilna zacznie poszukiwania na własną rękę. Najwięcej takich przypadków odnotowaliśmy w Rocinie i Vigario Geral i tam zaczniemy poszukiwania. Jakieś pytania?


Favela Rocina. Kawiarnia „Chaleira”
20 Września, 12.30


Miguel


Greg czekał już na niego. Sączył jakiś kolorowy napój i czytał gazetę. Był ubrany po cywilnemu, choć czuć było od niego psem na odległość. Pocił się jak wieprz mimo działającej klimatyzacji. Miguel przysiadł się do niego. Glina doczytał artykuł nie zwracając uwagi na przybyłego, po czym złożył starannie gazetę. Uśmiechnął się fałszywie.

- Co masz dla mnie? Mam nadzieję, że tym razem coś pewnego, a nie jak w sprawie twojego kolegi, Santiago. – mówił przyciszonym, pełnym pogardy głosem. – Wiesz dobrze gnoju, że możemy cię zgarnąć w każdym możliwym momencie? Mów.

Miguel zacząłby mówić, bardzo chętnie nie szczędząc szczegółów. W tym jednak momencie przed knajpę zajechały trzy zdezelowane samochody. Uzbrojeni ludzie wysypali się z nich i otworzyli ogień w ich kierunku. Kulę zaczęły świstać w powietrzu. Niewinni ludzie umierali nawet nie wiedząc dlaczego.


Favela Rocina. Furgon BOPE
20 Września,12.37


Latino, USA, Juan

Jechali nie zabijać tylko wyciągać z gnoi informację. Oczywiście jedna rzecz nie wykluczała drugiej. Ich misja została jednak szybko przerwana komunikatem w radiu.

- Strzelanina przy ulicy da Gavea. Kilkanaście osób szatkuję jedną kawiarni. Ze środka ktoś odpowiada ogniem.

- Tu kapitan Fontes. – dowódca siedzący z przodu na fotelu pasażera z uśmiechem na ustach odpowiedział dyspozytorowi. - Jesteśmy najbliżej, będziemy na miejscu za trzy minuty. Powtarzam będziemy na miejscu za trzy minuty. – zastukał w metalową przegrodę. – Przygotujcie się. Jest strzelanina na jednej z głównych ulicy. Wkraczamy za dwie minuty.

- Juan zaparkuj w bezpiecznej odległości. Zapowiada się kolejny przyjemny dzień w pracy. Ciekawe kto był na tyle głupi żeby w środku dnia się zabawiać.
 
mataichi jest offline