Wątek: Czaszki
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2011, 19:41   #4
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Juan nie był najszczęśliwszą osobą tego ranka. Wydawała się, że cały dzień może okazać się straconym, pechowym i nieudanym przedsięwzięciem. Dręczyła go wczorajsza kłótnia z Cathrine, oczywiście sprzeczki zdarzały się każdemu, nawet im, chociaż ich związek był bardzo udany. Jednak jej zachowanie, od jakiegoś czasu lekko go niepokoiło. Naprawdę żałował, że przyszedł wczoraj tak zmęczony, nie pamiętał o co poszło, ani nawet za bardzo jakie słowa padały.

W tym momencie działało to na jego niekorzyść, jak mógł próbować jakoś naprostować sytuację, skoro była ona dla niego wielką zagadką? A sms, który otrzymał kilka minut wcześniej, też nie napawał go zbyt dużym optymizmem. Jasne, przyjemnie będzie się w końcu dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi, ale wątpił, żeby rozmowa należała do tych najprzyjemniejszych. Trudno, miał nadzieję, że skończą z tym i wrócą do normalnego, w miarę harmonijnego życia. Takie chwile jak ta, na szczęście nieczęste, sprawiały, że żałował decyzji wyjazdu z rezerwatu. Tam wszystko było prostsze.

Jakby tego wszystkiego było mało, dostał nowy przydział. Patrzył na informację, z niezbyt zadowoloną miną. Był dowódcą oddziału zwiadowców, a teraz chcieli mu to zabrać. Nie mianowali natomiast jego następcy, a dowodzenie nad oddziałem miał przejąć jego dotychczasowy zastępca. Mogło to oznaczać, że nowy przydział będzie tylko tymczasowy. Oby tak było, Juan musiał sam przed sobą przyznać, że pieniądze jakie otrzymywał w ramach dodatku funkcyjnego przydawały się. W końcu trzeba było jakoś wyżyć, opłacić studia i przy dobrych wiatrach, wydać jakieś pieniądze na przyjemności. Wolałby nie stracić nawet jednego reala ... pieniądze, nie były dla niego najważniejsze, ale pomogły osiągać cel, a z końcówką studiów ... naprawdę nie chciał przestawiać się na inne prowadzenie domu.

Niecałą godzinę później siedział już na pierwszej odprawie nowej drużyny. BOPE nie było największą jednostką, dlatego o większości z tutaj obecnych dochodziły go jakieś głosy, lepsze lub gorsze. Miał jakieś niejasne przeczucia, że niektórzy z tutaj zebranych chętnie nazwaliby go "cholo", oczywiście o ile nie baliby się tego, że Juan przerobiłby im buźkę. Co jak co, ale nie lubił być obrażany z powodu swojego pochodzenia etnicznego. Nie był też jednak osobą uprzedzoną, wiedział kiedy ktoś w dość niewybredny sposób, chciał wyrazić podziw dla "tego cholo, który porusza się jak jakiś cholerny duch", a kiedy próbowano go obrazić. Był osobą, która potrafiła sobie cholernie dobrze poradzić, dlatego tych drugich, nie było zbyt wielu. A przynajmniej nie próbowano tego robić w jego obecności.

W ciszy wysłuchał nowego dowódcy, oglądając uważnie zdjęcia i czytając dołączony do nich raport. Ktoś wyrywał im cholerne serca, co najczęściej powodowało zgon. To musiała być zbrodnia na tle rytualnym. Tylko kto mógł dokonać tak makabrycznej zbrodni. Carlos swoje już widział, ale to ... wolałby tego nie oglądnąć. Popatrzył na twarze reszty współtowarzyszy. Wyglądało na to, że większość z nich miała podobne uczucia. Metys odezwał się rzucając żartem, który miał nadzieję, rozładuje trochę napiętą atmosferę, jaka w tym momencie się wytworzyła w pokoju.

-Cóż przynajmniej nie powinno być problemu z odnalezieniem sprawców, aresztujemy pierwszych Azteków, którzy nawiną nam się pod lufę - odłożył zdjęcia, gdy Krwawy Felix dał możliwość zadawania pytań. Ponieważ inni nie wyrywali się, postanowił zapytać o kilka spraw, które krążyły mu po głowie od dzisiejszego ranka.

-Rozumiem, że oddział zostanie rozwiązany po zamknięciu tej sprawy, a my wrócimy do wcześniejszych przydziałów -

- Zgadza się. Według planów komendanta, mamy rozwiązać tylko tą jedną sprawę, więc postarajmy się lepiej. Albo nam się uda albo zaprzepaścimy kurwa nasze kariery czego bym nie chciał. -

To mu odpowiadało. Zdążył przyzwyczaić się do dobrego, znaczy się do dowodzenia. Dawało mu to większą swobodę. Musiał tylko przeczekać, do zamknięcia tej dziwnej sprawy i wrócić do dawnej roboty.

-A co z dodatkiem funkcyjnym ?- zapytał natychmiast ponownie. Wolał mieć jasno postawioną sprawę w tym przypadku. Bo lepiej ewentualne zmiany planować teraz, a nie zastanawiać się co robić, na ostatnią chwilę

- Pracujecie na takich samych zasadach jak do tej pory Rivera. Taka sama kasa, jedynie głębsze bajoro w którym mamy się wytaplać. -

-Do zakończenia pracy pozostajemy w trybie alarmu, czy pracujemy normalnie ?-

- Pracujemy normalnie, ale komendant nalegał żeby szybko rozwiązać tą sprawę. Możecie się spodziewać dodatkowych godzin... wielu dodatkowych godzin. -


Usatysfakcjonowany tymi odpowiedziami Juan Carlos rzucił ostatnie, krótkie spojrzenie na leżące na stole zdjęcie. Zapowiadało się gonienie, za niezłymi popierdoleńcami ... cóż przynajmniej nie będzie ich szkoda, jak już ich dopadną.

Mu przypadło za zadanie prowadzenie samochodu gdy nadeszła wiadomość, o strzelaninie, gdy tylko otrzymał rozkaz, przyspieszył wykonując ostry zakręt.

Gdy tylko zatrzymał się w bezpiecznej odległości przeładował swoją P90 i założył pasek, który miał utrzymać ten pistolet maszynowy, w razie gdyby Juan musiał skorzystać z innej broni.

Americo rzucił krótki tekst o M16, a potem zachęcił Carlosa do ruszenia przodem.

-Trzymaj swoją oblubienicę blisko - rzucił mu jeszcze Metys, potem ruszył do przodu.

Nie było żadnego problemu z odnalezieniem strzelaniny. Przestępcy robili taki hałas, że mógłby przyprowadzić tutaj całą kompanię białych ... bo musiał niestety przyznać, że oni nie potrafili się skradać. Jednak to było jego zadanie. Gdy tylko znaleźli się blisko, wyraźnie się spiął, zachowując się jeszcze ciszej niż do tej pory.

Doszedł do załomu i szybko przeliczył przeciwników, jednocześnie gestami informując pozostałych o ich liczbie. Oparł się o mur i odetchnął głębiej. Trzeba było ruszyć na lepszą pozycję. Dał znak ręką USA, który był najbliżej niego, o trzech najlepszych punktach do ukrycia się. Reszta drużyny i tak miała wkroczyć za chwilę do akcji, więc nie miało to większego znaczenia. Ruszył ...

Pochylił się gdy przebiegał wzdłuż małego płotu, prowadzącego za plecy ostrzeliwujących kawiarenkę. Przyklęknął gdy jeden z przestępców zaczął się cofać w jego stronę. Wyszarpnął z kabury swój nóż i gdy tylko tamten znalazł się na tyle blisko, zasłonił mu usta ręką i przeciągnął ostrzem po jego szyi, praktycznie równocześnie przeciągając jego ciało za płotek.

Szybko podniósł swoją broń i oparł ją o murek, odczekał chwilę dając innym czas na ustawienie się na pozycję ... gdy tylko uznał, że nadszedł najlepszy moment, wycelował w pierwszą grupę zbirów i pociągnął za spust ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline