Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2011, 00:17   #6
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
- Powiedz nam dobry człowieku… co ty pierdolisz? – Słowa, mocne słowa w ustach Bretończyka, zgrzytliwie zburzyły przyjemny, wręcz przyjacielski nastrój. Sielanka prysła a drużyna towarzysząca Inkwizytorowi spojrzała pytająco na rycerza z równym niezrozumieniem co i sam burmistrz. Ten nawet zdołał stężeć na twarzy i bulgotliwie zapowiadać nadchodzącą na poły z apopleksją odpowiedź.


- No, wiecie, ja nie tutejszy. U was tu może i inne obyczaje i inne takie. – nie zważając na zaskoczenie i złość burmistrza Jean otworzył przeszklony sekretarzyk i sam się obsłużył pociągając całkiem obficie złotawej ambrozji z przeźroczystej, kryształowej karafki. Widząc złaknione spojrzenie swoich kompanów Jean Pierre podał flaszę najbliżej siedzącemu Felixowi a sam wrócił do zgłębiania tajemnic zawartych w sekretarzyku. Stojąc tyłem do burmistrza pozwolił sobie sięgnąć po kolejną flaszę i mimo uszu puścić „Wypraszam sobie takie zachowanie! Tutaj nie barbarzyńska Bretonia, tutaj…”


- Tutaj pacierze pół dnia klepiecie, że człek, który „dwa pacierze temu pod bramy się zatoczył” naraz siedzi już w ciemnicy a i lud się wam wzburzyć zdołał. Po cóż łgacie mości burmistrzu? Nie lepiej po ludzku rzec co wam na wątrobie leży?
– Ukontentowany trzecią z kolei flaszą, o lekko śliwkowym posmaku, Bretończyk usiadł w końcu ze chrzęstem swego pancerza, krzywiąc się boleśnie po tym, jak odbity w siodle tyłek ponownie bierze cięgi. Jakoś tak od czasu, kiedy opadły mu klapki z oczu świat był brzydszy, brudniejszy i znacznie bardziej niewygodny. Począwszy od własnego jego, rycerskiego siodła. Jean Pierre jednak nie narzekał. Bretoński rycerz znalazł coś, czego nie spodziewał się odnaleźć. Znalazł prawdę. O życiu, świecie i ludziach. I zdołał dostrzec to, że wymysły jego ziomków o jakiejś wydumanej Panience, to bzdury. Nie było drogi ku chwale, nie było wzniosłych czynów. Swiat, który go otaczał był pełen kurestwa i skurwysyństwa. Jean Pierre Dubois de Crecy, nieodrodny syn wypełnionej ideałami ziemi bretońskiej, stracił swe powołanie.


Miał to w dupie i wcale mu z tym źle nie było.


Chociaż czasami, z rzadka, czuł się pusty…

.
 
Bielon jest offline