Wątek: Czaszki
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2011, 12:48   #5
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Miguel Jose

12:30


Gapiąc się na Grega czekał aż glina skończy swój teatrzyk. W końcu wieprz teatralnie odłożył gazetę. Widać było, że zna się na udawaniu czegokolwiek jak gówno na poezji. Zapach tego kolorowego syfu, który chyba był napojem energetycznym dla meksykanina był ohydny. Już przyjemniejszy był smród taniej wódy. Gdy chłopak usłyszał "co dla mnie masz" rozglądnął się po kawiarence, tak jakby za jego plecami miał stać jeden z ludzi, na których właśnie miał kapować. Zrobił to dyskretnie uśmiechając się do nieznajomej kelnerki, tak jakby była jego dziewczyną. Ta odwzajemniła uśmiech i wróciła do lady. To dobrze. Było to swego rodzaju potwierdzenie tego, że jego rozglądnięcie nie wyglądało na takie dla bezpieczeństwa.
-Zacznijmy od samej grubej ryby... - zaproponował nachylając się. - Z tego co - przerwał mu pisk opon. Obydwaj odruchowo zobaczyli na ulicę. Greg był albo tak tępy, albo miał dziś zły dzień, bo nie zauważył w tym nic szczególnego.
"To nie wróży najlepiej. A dzień zaczął się tak pięknie." - pomyślał. Grymas na jego twarzy doskonale odzwierciedlał myśli. Przez chwile zobaczył migawkę młodej dziewczyny z dzisiejszego poranka. Cały przyjemny obraz, który trwał niecałe pół sekundy przerwał jeszcze szybszy wystrzał. Pobliski czarnoskóry mężczyzna oberwał kulą prosto w ramię. Upadł pod stół, a szklanka soku na jego stoliku rozbiła się dzięki kolejnemu wystrzałowi. Szkło w postaci tysiąca kawałków upadło na podłogę.

Miguel nie tracił czasu. Jedyne co zdążył pomyśleć to "Dobrze mu tak..." - przypomniał sobie czasy szkoły i jego chore fascynacje. Uśmiechnął się tylko rzucając się na ziemię. Miał nadzieję, że kolejna kula nie dosięgnie go tak szybko jak innych klientów kawiarni. Od czasu do czasu zerkając poza zwalony właśnie nogą stolik szukał okazji do wymknięcia się na zaplecze lokalu. To chyba było w tym momencie najlepsze rozwiązanie. Nie miał przy sobie niczego do obrony przed pistoletem. Jedynie ten stary nóż wojskowy, który pomógł mu przetrwać w puszczy.

"Jeszcze nie, teraz też... już!" - pomyślał czekając aż ten jegomość, który tłukł karabinem w jego stronę zacznie zmieniał magazynek. Dzikim pędem rzucił się w stronę zaplecza. Potykając się o stoliki skulony na czworaka pełzł niczym glista.
 
Aeshadiv jest offline