Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2011, 20:47   #27
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Po zaciętej walce w końcu uporano się z przerośniętym żukiem. Straty własne były wyjątkowo zadowalające, jedynie jeden ranny wojak... Corella jednak nie świętowała wielce zwycięstwa w tej potyczce, wszak była to jedynie pojedyncza walka, a cała sprawa dotycząca wielkiej niewiadomej miasta wciąż pozostawała otwarta.

- "Gratuluję celnego oka i pewnej ręki, pani. Jestem zaprawdę pod wrażeniem twej celności" - Odezwał się do niej Garison.
- To bardziej zasługa Pana Poranka, prowadzącego celnie mą rękę i oko, mimo wszystko jednak... dziękuję! - Uśmiechnęła się do niego przelotnie.

Zło emanowało z każdego zakątka miasta, wnikając głęboko w jej ciało. Czuła się przy tym wyjątkowo nieswojo, czuła, jak ta ciemna, złowroga, i negatywna energia otacza ją z każdej strony, jak gniecie ją prosto w serce. Rozglądnęła się zupełnie bez powodu, przygryzając na moment wargę z nerwowym uśmiechem.

Jakiś czas później, już w siedzibie Purpurowych Smoków...

Oddział rozszedł się badać należące do zbrojnych sił koszary, starając się choć pobieżnie zapoznać z sytuacją, i wielką niewiadomą, panującą w Wormbane. Ona również postanowiła nieco przebadać teren.

Paladynce dostało się dwóch ludzi. Jednym był milkliwy tajemniczy zaklinacz łażący wszędzie ze swą kosą bojową, którą zapewne potrafił się posługiwać. Drugim był Lurglen, potężnie zbudowany kusznik, z ciemnymi włosami luźno okalającymi jego twarz i ze bródką przyciętą w szpic wedle najnowszej cormyrskiej mody. I z wiecznie poruszającą się jadaczką.
O ile Erazm jeśli mówił to wtrącał luźne uwagi, bądź kpiny. O tyle Lurglen gadał i gadał, opowiadając zaklinaczowi swe miłosne podboje. Co zabawne nie krępował się przy tym obecnością, Corelli... Ani nie próbował jej poderwać. Za to chętnie opowiadał, jak to usidlił kolejne niewiasty. Co jednak nie przeszkadzało mu być czujnym. Kusza była napięta, a każdy podejrzany odgłos sprawiał, że grot tkwiącego na łożu kuszy bełtu kierował się do źródła dźwięku.
Natomiast mag co jakiś czas przystawał i mamrotał swoje czary. Jak twierdził, wykorzystywał magię do wykrywania wrogów. Nic jednak nie zdołał wykryć i... był tym zmartwiony?
Ogólnie zaklinacz, ze swoją kosą i strojem z kapturem, przypominał paladynce fanatycznych wyznawców Myrkula, o jakich czytała w starych annałach zakonnych. Ale przecież to bóstwo śmierci, już od dawno było martwe. A obecnym sędzią umarłych i panem śmierci był Kelemvor.

Corella od kilku dłuższych chwil przyglądała się ukradkiem Zaklinaczowi. Według jej przeczucia, Erazm był osobą co najmniej dziwną, jeśli i nie... niebezpieczną?. Wykorzystując sprzyjający moment, wbiła w niego wzrok, zdając się na moc Pana Poranka w osądzie serca mężczyzny...
wyczuwając słabą poświatę. Nie był oddany złu, ale niewątpliwie jest egocentrykiem i egoistą.

Zbrojownia była otwarta, a broń z niej w większości zabrana. Ocalało jednak sporo broni lekkiej, rapierów, krótkich łuków, sztyletów. I amunicji do łuków.
Brakowało za to broni dwuręcznej, halabard, ciężkich dwuręcznych mieczy, dwuręcznych toporów i korbaczy.
Widać ten oręż był potrzebny. Dziwne... na orki czy bandytów wystarczały wszak poręczniejsze jednoręczne miecze i topory.
W zbrojowni panował chaos, pozostawione bronie były porozrzucane. A paladynkę zaciekawił fakt, że w zbrojowni był dziwaczny stojak na dwie sztuki oręża. Na rusznice, które kult Gonda stosunkowo na niewielką skalę rozpowszechniał po Faerunie. Broń palna była wszak nowością, ale zdobywała coraz większą rzeszę zwolenników. Mimo to... broń palna na zadupiu Cormyru? Skąd się tu wzięła?
- Kolejne niespodzianki? - Mruknęła, jakby sama do siebie.
-Ktoś wspominał o szkole alchemicznej, czy jakoś tak... znajdującej się w Wormbane.- Lurglen wtrącił się w rozmyślania paladynki.- Może to od nich.
Widać w kwestii broni palnej też był obeznany na tyle by rozpoznać stojak.
Podczas gdy paladynka rozważała te problemy, to Erazm sięgał po potęgę magii inkantując zaklęcie. Po jego zaś rzuceniu skupił się na obserwacji otoczenia, a zauważając spojrzenie Corelli rzekł.-Szukam magicznych skrytek.
Miał rację, każdy garnizon wojskowy miał specjalną skrytkę, przeznaczoną na magiczny oręż, używany do walki w przypadku szczególnego zagrożenia.
Było tak nie tylko w garnizonach, ale i w świątyniach... zwłaszcza tych nastawionych bojowo bóstw.

Corella, będąc w ciągłej gotowości, w jednej dłoni dzierżąc swą tarczę, a w drugiej miecz, uważnie badała niemal każdy zakątek pomieszczenia. Daleko jej było do perfekcji w tym przedsięwzięciu, starała się jednak oczywiście mieć oczy (i uszy) szeroko otwarte. Całe koszary, całe miasto było przesiąknięte jakimś okropnym, wszechogarniającym złem, które Paladynka, jako chyba jedyna w całym oddziale, odczuwała z największym skutkiem. Zupełnie bez powodu odchrząknęła.
Jakiekolwiek zło kryło to miejsce, w zbrojowni jakoś nie chciało się objawić, poza porzuconą w pośpiechu bronią nie było tu żadnych zagrożeń, żadnych złowróżbnych znaków. Corella i Erazm prawie jednocześnie znaleźli tajną skrytkę, on dzięki magii, ona dzięki doświadczeniu.

Skrytka na magiczną broń, ukryta była pod starym i uszkodzonym pawężem. I była oczyszczona. Pozostawiony był w niej tylko jeden sztylet i jedno kukri z adamantytu... I nic więcej.
Niemniej sporo tkanin, obecnie lekko gnijących świadczyło o tym, że nie tylko te dwie sztuki oręża były tam przechowywane.

- To wszystko jest naprawdę dziwne, naprawdę - Powiedziała do towarzyszących jej mężczyzn. Nie czekając na ich reakcję, kontynuowała zaś dalej - Brak ciężkiej broni może świadczyć o naprawdę wielu powodach jej użycia. Mi jednak nasuwa się myśl, iż broniący potrzebowali jak największej, najbardziej śmiercionośnej broni, by... poradzić sobie z dużym przeciwnikiem?.
-Żuczek?
- spytał retorycznie kusznik. Erazm zaś pokiwał głową. -Nam się udało bez większych problemów.
-Bo jesteśmy najlepszym oddziałem w Gwarch, a moja kusza niesie śmierć każdemu kto stanie nam na drodze.- stwierdził z zawadiackim uśmiechem Lurglen. Zaś mag pokiwał tylko głową w geście politowania. Na co Lurglen zareagował odzywką.- Magia nie jest tak potężna, jak twierdzą czarownicy. Celny bełt położy każdego czarownika, zanim zacznie on swoje hokus pokus.
- Każda sytuacja jest inna, podobnie jak każda osoba
- Odezwała się wielce filozoficznie Corella - Nie będziemy teraz dyskutować o wyższości broni nad magią, lub i odwrotnie, nie czas na to i miejsce. Idziemy dalej - Powiedziała, po czym wzięła oręż ze skrytki z magiczną bronią. A żeby nie było jakiś niedomówień...
- Nam się bardziej przyda, niż by tu miało dalej leżeć - Odezwała się, jakby sama do siebie.
Żaden z nich nie skomentował tego zachowania, przyjmując jej zachowanie jako normalne.

Garnizonowa świątynia nie była zamknięta. Była zabarykadowana. Ciężkie drzwi wymagały wyważenia ze strony paladynki i Lurglena. Cherlawy mag nie był bowiem żadną pomocą w tym zadaniu.
Było ciężko, ale po chwili wysiłku udało się wyważyć i w nosy trójki badaczy uderzył stęchły trupi zaduch. Smród był okropny, a pomieszczenie ciemne, bowiem okna pokryte były grubą warstwą brudu. Swordhand odpaliła więc jedną ze swych pochodni, asekurowana w trakcie owej czynności przez kusznika...
Podłoga zaś pokryta była ekskrementami. Świątynia została sprofanowana i zdewastowana. Drzwi do niej zablokowano, gnijącym ołtarzem.
Posąg Tempusa pozbawiono głowy i obsmarowano fekaliami. Aura zła tego miejsca jednakże, nie była tak silna jak być powinna. I nie wiadomo czemu, nad posągiem powieszone były okrwawione szaty liturgiczne.
Jednak nawet to nie robiło takiego wrażenia, jak napisy... wykonane krwią na ścianach świątyni.
Głównie były to napisy religijne, cytaty ze świętych tekstów Tempusa, modlitwy ochronne i tym podobne.
Jeden jednak napis wyróżniał się na tym tle.


Szkoda, że tekst, sprawiał wrażenie pisanego pośpiesznie i... niedokończonego.
Paladynka wypowiedziała słowa, które z pewnością krążyły w głowie pozostałej dwójki.
- O co tu do ciężkiej cholery w tym wszystkim chodzi? - Szepnęła, rozglądając się - Lepiej niczego nie dotykajcie - Dodała - Nigdy nie wiadomo z jakimiś zarazami albo co...
-Jasna sprawa
.- stwierdził Lurglen, daleki od dotykania czegokolwiek. Natomiast Erazm przysłonił twarz rękawem i zaczął mamrotać ponownie zaklęcia. Po dłuższej chwili dodał.- Od niektórych zapisków emanuje słaba magiczna aura... zapewne były to zaklęcia... zapewne ze szkoły odrzucania. Pewnie jakieś bariery ochronne.
- Przed czymkolwiek miały one ich chronić, chyba niewiele dały
- Powiedziała, spoglądając na zakrwawione szaty liturgiczne.
-Wydają się niedokończone, ale mogę się mylić. To magia kapłańska.- stwierdził Erazm wzruszając ramionami. A Lurglen spytał.- Co teraz, pani oficer?
- A bo ja wiem?
- Wzruszyła Paladynka ramionami, lekko się uśmiechając mimo panującego w tym miejscu smrodu. Być może nie powinna tak mówić jako jeden z dowodzących, wszak brzmiało to wtedy, jakby właśnie owy ktoś, kto ma o czymś zadecydować, nie miał zielonego pojęcia. Rola ta była dla Corelli jednak nowa, ale i sytuacja wcale jeszcze nie pozostała ostatecznie przez nią osądzona, kobieta bowiem odezwała się szybko ponownie:
- Nikogo tu nie ma, zarówno tych co powinni, jak i... kogoś innego. Teren sprawdziliśmy, możemy więc wracać?.
-Ja bym to miejsce zamknął. I zabarykadował.
- stwierdził kusznik rozglądając się nerwowo po komnacie.
- Taki też miałam zamiar - Odpowiedziała jemu Paladynka - Poszukajmy więc jakiś lin, łańcuchów lub czegoś podobnego, a potem wracamy do pozostałych i meldujemy co odkryliśmy...
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline