Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2011, 00:32   #2
Radagast
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kartz zbierał się do wyjścia, gdy przypomniał sobie co jeszcze miał do przekazania von Mutigowi.

- Choć ostatnimi czasy Klaus spędzał większość czasu w domowym zaciszu, to przez ostatnie lata często jeździł po okolicy. Widzi Pan, syn mojego zleceniodawcy bardzo interesował się historią tej części Imperium, w szczególności dziejami osiadłych tu rodów szlacheckich, w tym również własnego. Vellerowie żyją tu od kilku pokoleń. Zmierzam do tego, że poszukiwań Klausa nie musi Pan ograniczać do terenu miasta. W czasie swoich podróży zdarzało mu się rozmawiać z tutejszymi kmieciami, może oni będą w stanie powiedzieć nieco więcej o tym, czego dokładnie Veller szukał w tych lasach.

Hans słuchał z wyrazem uprzejmego zainteresowania na twarzy i nie przerywał. W umyśle już próbował odsiać prawdę od wersji oficjalnej. W to, że Inkwizycja interesuje się Klausem z czystej nadpobudliwości nie wierzył. Nawet nie z powodu wielkiego zaufania do kompetencji Inkwizycji, co raczej do swojego źródła. Skoro on przybył tu szukać tajemnej wieczy, to ona tu była. Więc bajki na temat badania histori okolicy Kartz mógł zachować dla siebie.

- Hmmm... - mruknął Hans, zamyślając się na moment. - Cóż, zacznę więc może od najbardziej oczywistego pytania w tych warunkach: kiedy, gdzie i w jakich okolicznościach widziano Klausa po raz ostatni?

Kartz zmieszał się trochę słysząc to pytanie. Nieco niechętnie odpowiedział:

- Zacznę może od wyjaśnienia, że młodzieniec od jakiegoś czasu przebywał w, jakby to ująć... areszcie domowym. Widzi Pan jego zachowanie w ciągu ostatnich kilku miesięcy w połączeniu z plotkami, od których w mieście aż huczy, sprawiło, że jego ojciec, Felix Velller postanowił odizolować chłopca od otoczenia. Przez trzy miesiące rodzina trzymała go pod kluczem. Niestety środki ostrożności podjęte przez Vellerów okazały się być niewystarczające. Miesiąc temu Klaus uciekł. Stało się to w nocy. Od tamtej pory słuch po nim zaginął.

Hans przez chwilę przyglądał się rozmówcy z uwagą.

- Wydaje mi się, że zapomniał Pan wspomnieć o najważniejszym. Cóż to za zachowania i plotki, o których Pan wspomniał?

- Co do zachowania... no cóż, Klaus był bardzo zdeterminowanym młodzieńcem. Gotów był zrobić wiele dla dobra swoich badań. Do tego stopnia, iż pewnej nocy kilku mieszczan wracających późnym wieczorem z karczmy zauważyło go jak kręcił się po miejskim cmentarzu. Nie muszę chyba mówić, jakiego rodzaju pogłoski sprowokował ten nieszczęsny incydent. Skoro zaś o pogłoskach mowa, to nie wspomniałem o nich zakładając, że będąc w Aldersburgu od kilku dni nasłuchał się Pan tego i owego od miejscowych. Skoro jednak chce Pan wiedzieć nieco więcej to przed dwoma laty miasteczkiem wstrząsnęła fala morderstw. W ciągu czterech miesięcy zginęło osiemnaście osób. Po dziś dzień nie odnaleziono sprawcy ani ciał niektórych ofiar. Te zaś, które straż odnalazła nadawały się do pochowania tylko w zamkniętych trumnach. Przez niemal rok mieliśmy spokój. Niestety przed czterema miesiącami robotnicy pracujący w dokach trafili na kolejne ciało. Do dnia dzisiejszego liczba ofiar wynosi piętnaście. Nie muszę chyba dodawać, iż każdy w mieście myśli, że obecne morderstwa są powiązane z tamtymi sprzed dwóch lat.

W czasie dłuższej wypowiedzi Kartza Hans rozglądał się po sali, w której siedzieli. Mimo pory nakazującej raczej pracować niż przesiadywać w karczmie, znajdowało się tam kilku stałych klientów. Przyciągało ich piwo, trochę rozwodnione, ale nadal niezłe i w dobrej cenie. I brak karaluchów wielkości sugerującej, że mogą odgryźć człowiekowi nogę za jednym zamachem. Von Mutiga drażniło przebywanie w jednym pomieszczeniu z tymi brudnymi robolami. Na dodatek zdawało mu się, że ktoś co chwilę rzuca w jego stronę podejrzliwe spojrzenie. Gdy na dodatek opodal nich przeszła dziewka służebna, wyuczona paranoja Hansa nie wytrzymała.

- Pan wybaczy, że przerwę - wszedł Kartzowi w słowo, - ale obawiam się, iż nadto tutaj ciekawskich uszu. Dokończmy tedy naszą konwersację w dogodniejszym miejscu. Zapraszam Pana do mego pokoju. Jest bardzo skromny, ale za to blisko.

Rozmówca tylko kiwnął przyzwalająco. Chwilę później kiedy obaj znaleźli się w ciasnym pokoju na piętrze, który von Mutig od jakiegoś czasu zajmował Kartz podjął wątek.

- Większość uważa, że w obu wypadkach sprawca był ten sam, co biorąc pod uwagę podobny sposób uśmiercania ofiar jest bardzo prawdopodobne. Nietrudno zatem wyobrazić sobie reakcję ludności na wieść o nocnej eskapadzie Klausa.
- Hmm... Nie wolno nam wykluczyć, że Klaus przypadkiem trafił na ślad zabójców i postanowił dokładniej zbadać sprawę, czyż nie mam racji? - podsunął wyjaśnienie von Mutig. Sam w nie nie wierzył i był pewien, że Kartz też nie uwierzy, ale prostacy mogli - Zatem mniemam, że obawy plebsu są przesadzone. Niemniej istnieją tu pewne okoliczności korzystne dla nas. Kto prowadzi śledztwo w sprawie tych zabójstw, bo jak tuszę, śledztwo jest, czyż nie?

- Nie wiem kto dokładnie ze straży zajmuje się sprawą, ale o to może zapytać Pan naszego komendanta. Proszę tylko powołać się na mnie. Pan Falkenhorst nie należy do osób, które okazują szczególną sympatię przyjezdnym. Moje nazwisko powinno go nastawić nieco przychylniej, podobnie jak wielu innych ludzi w Aldersburgu. Garnizon znajduje się na obrzeżach miasta zaraz przy drodze wiodącej do Reubstahl.

- Jak bardzo zależy Panu na znalezieniu Klausa? - zapytał Hans, mrużąc lekko oczy.

- Chłopiec jest jedynym dzieckiem Vellerów. Mój zleceniodawca gotów jest dać wiele by go odnaleźć.

- Nie, nie. Nie zrozumiał mnie Pan. Jak bardzo Panu zależy? - powtórzył pytanie von Mutig, z wyraźnym akcentem na "Pana".

- Jak już mówiłem wykonuję zlecenie pana Vellera, a ponieważ swoje obowiązki staram się wykonywać najlepiej jak to tylko możliwe, może Pan przyjąć, że na odnalezieniu Klausa zależy mi tak samo jak jego ojcu.

- Powiem więc wprost, jaka idea mnie nawiedziła. Sądzę, że oficjalne wzięcie udziału w śledztwie w sprawie zabójstw pomogłoby mi w wydobyciu informacji od tutejszych ludzi, niezbyt mi chętnych, jak był Pan łaskaw zauważyć. Z drugiej jednak strony, musiałbym unikać jak ognia imienia Klausa, żeby nie podsycać krzywdzących Pana Vellera plotek. Co Pan sądzi na ten temat?

- Fakt, być może pański udział w śledztwie mógłby rzucić nieco światła na okoliczności w jakich zaginął Klaus. Sęk w tym, że naszym priorytetem jest dyskrecja. Nawet jeśli znajdzie Pan Klausa ale wzbudzi przy tym zbyt wiele rozgłosu, to gdy tylko sigmaryci pojawią się w mieście skierują swe kroki do posiadłości Vellerów. Z tego też względu chcę by ograniczył Pan swoje kontakty z przedstawicielami tutejszych władz do niezbędnego minimum. Falkenhorst jest człowiekiem zaufanym, nie mogę jednak powiedzieć tego samego na temat wszystkich jego podkomendnych. Paradowanie po mieście z orszakiem złożonym ze straży to ostatnia rzecz jakiej Panu potrzeba. Najlepiej będzie porozmawiać z komendantem w garnizonie i dowiedzieć się, który oficer prowadzi sprawę a następnie, po konsultacji ze mną, zaaranżować spotkanie tutaj lub u mnie w biurze, podczas którego dowiedzielibyśmy się wszystkiego na temat morderstw. Nie należy zaniedbywać innych tropów. Może Pan odwiedzić miejsca, w których Klaus bywał, porozmawiać z ludźmi, z którymi dyskutował o swoich badaniach. Możliwości jest wiele.

- Ależ nie zamierzam się ograniczać do śledzenia morderców, wszak nie to jest moim zadaniem - zapewnił swojego rozmówcę, niezbyt najwidoczniej wierzącego w jego kompetencje. - Nie myślałem nawet uznawać tej poszlaki za priorytetową. Liczyłem raczej na wykorzystanie pozycji jaką by mi dało bycie, w oczach mieszkańców, przedstawicielem władz. Ale jeśli jest Pan przeciwny, to niechaj będzie podług Pańskiej woli. Tak czy inaczej chciałbym obejrzeć miejsce, gdzie przebywał... w odosobnieniu nasz zaginiony. Sądzę także, iż w trakcie poszukiwań swoich korzeni Klaus prowadził jakieś notatki. Chciałbym je zobaczyć.

- Rezydencję możemy odwiedzić jutro, dziś moje obowiązki mi na to nie pozwolą. Co do notatek to może być problem. Rzecz w tym, że Klaus w czasie gdy trzymano go w odosobnieniu de facto nie mieszkał już z rodzicami. Kilku ludzi pracujących na zlecenie jego ojca pojmało go i siłą sprowadziło do rezydencji. O ile mnie pamięć nie myli miało to miejsce w Obersdorfie. Klaus niecałe dwa lata temu wyprowadził się z domu tłumacząc się koniecznością prowadzenia intensywnych prac badawczych w terenie. Nie chciał powiedzieć gdzie się zatrzyma. Kiedy się wyprowadzał zabrał ze sobą całą swoją biblioteczkę. Rodzina widywała go tylko gdy raz w miesiącu przyjeżdżał do miasta po żywność.

Słysząc zwrot “o ile mnie pamięć nie myli” Hans otwarł szerzej oczy ze zdumienia, ale wstrzymał się od komentarza. Nie wiedział, czy Hugo naprawdę nie wie na pewno tak ważnej rzeczy, czy próbuje coś ukryć.

- Jak mniemam rozmowa z owymi ludźmi, którzy... sprowadzili Klausa na powrót do rodziny nie będzie problemem, ni nietaktem? Chciałbym lepiej poznać okoliczności owego pojmania. I oczywiście dowiedzieć się, z której strony Klaus przyjeżdżał tutaj. Nie sądzę, żeby regularnie zmieniał lokum, a z tego co zauważyłem, to dróg wyjazdowych w tej miejscowości za dużo nie ma.

- Mogę ich tu podesłać nawet dziś wieczorem - zaproponował prawnik.

- Proszę zatem to uczynić niezwłocznie. Myślę, że na razie więcej pytań nie będę miał. Chciałbym tylko wiedzieć w jaki sposób mam się z Panem kontaktować. Jak mniemam będzie Pan chciał znać na bieżąco postępy poszukiwań.
- Moja kancelaria znajduje się przy Vessenstrasse pod numerem 14. To środek miasta, niedaleko ratusza. Może Pan spytać przechodniów o drogę. Zastanie mnie Pan tam od rana do południa. Jeśli zdażyłoby mi się opuścić kancelarię mój sekretarz, Friedrich Koch przyjmie od Pana wiadomość lub wskaże miejsce, gdzie musiałem się udać. Często zdarza mi się załatwiać różne sprawy w dokach.

Nie czekając aż Kartz skończy wypowiedź Hans ostrożnie, na palcach podszedł do drzwi i wyjrzał przez dziurkę od klucza. Korytarz był pusty. Dla pewności otworzył drzwi i rozejrzał się dokładniej. Uspokojony zamknął drzwi i wrócił na swoje miejsce.

- Odrobina ostrożności nie zawadzi - odpowiedział na zdziwione spojrzenie Kartza.

Rozmowa była skończona. Uścisnęli sobie dłonie, po czym Hugo, życząc von Mutigowi dobrego dnia wyszedł z pokoju. Hans przez chwilę słuchał jego oddalających się kroków, po czym podszedł do swojego kufra. Wyjął z niego mapę okolicy i przyjrzał jej się uważnie. Wyglądało na to, że czeka go wyprawa do Obersdorfu, najbliższego sąsiada Aldersburga. Jednak jego spojrzenie, nie wiedzieć czemu, wciąż przyciągała mała kropka podpisana jako Streugofen.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline