Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2011, 00:20   #1
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
[Autorski] Nadzieja

Z nieba lał się istny żar. Nie powstrzymywało to kilkudziesięcioosobowej grupki ludzi przed iście katorżniczą pracą w polu. Plony tego roku zapowiadały się naprawdę obficie. Rolnicy, ubrani w znoszone, zniszczone i dość skromne ciuchy zbierali ścięte zboże pod bacznym nadzorem wysokiego, barczystego siepacza. Nikogo nie dziwiły liczne krople potu na jego czole, był on bowiem w pełnym rynsztunku. Przy boku wisiał miecz i długi nóż. Na brudnym tabardzie widać było herb właściciela tej ziemi. Czerwony lew na klatce piersiowej wyglądał dumnie, dodawał tępemu spojrzeniu najemnika nieco godności. Zwierzę mieściło się na fioletowo-żółtym tle.

- Ej, ty! Nie opierdzielaj się, plony same się nie zbiorą! - siepacz wrzasnął na jednego z chłopów, który wyprostował się na chwilę. Szybko wrócił do swojej pracy.

Lord Ferkun trzymał swoich poddanych na krótkiej smyczy. Podatki były wysokie, daniny na Kościół ogromne, a warunki życia naprawdę skromne. Prawie całość dnia chłopów wypełniały obowiązki. Szlachcic posiadał liczne ziemie i wyciskał z nich każdego denara. Prócz ogromnych pól, winnic czy kopalni, pod jego władaniem było także największe miasto w królestwie. Ilion był miastem położonym nad ogromną rzeką. Kwitł tam handel i rzemiosło. Z wszystkiego oczywiście ogromne profity czerpał Lord, obawiający się zbytniego wzbogacenia się swoich poddanych.

Chłopi pracujący w polu jeden po drugim zaczęli coś sobie pokazywać i patrzeć się w niebo. Po krótkiej chwili nawet najemnik pilnujący porządku wpatrywał się swoim tępym wzrokiem w nieboskłon. Początkowo niewielki, lecz z czasem coraz większy i większy kształt pędził wprost ku nim. Spadał wprost z nieba.

***


- Ile czasu zostało do Godziny Zero? - Mężczyzna w czarnym garniturze, pod krawatem, elegancko zaczesany na bok zapytał kogoś, kto najwyraźniej był jakimś naukowcem.
- Trzy miesiące panie prezydencie - odpowiedział naukowiec. - Myślę, że powinien pan zapoznać się z wynikami testów projektu "Nadzieja".
- Mike. Znamy się tyle lat. Dobrze wiesz, że nic z tej naukowej gadki nie zrozumiem.... i kto do cholery wymyśla te nazwy? - W pomieszczeniu prócz prezydenta i naukowca w białym fartuchu nie było nikogo.

Sam pokój był bardzo dobrze umeblowany. Prezydent siedział za starym, drewnianym biurkiem z rzeźbionymi zdobieniami, natomiast Mike wyciągnął się nieco na jednej z dwóch kanap. Był to starszy człowiek, w prostokątnych okularach i z zakolami na głowie.

- Więc testy zakończyły się stuprocentowym powodzeniem. Jesteśmy w stanie wysłać na Gb17 trzysta tysięcy ludzi. Tylko tulu uda się nam uratować. - Po słowach Mike'a zapadła głucha, niemalże namacalna cisza.
- I co ja mam powiedzieć pozostałym trzystu milionom? - Na twarzy prezydenta rozpacz mieszała się z cieniem nadziei, że Mike jednak znajdzie jakiś pomysł.
- Nie wiem, naprawdę. Nie mam pojęcia. - Naukowiec również nie krył zakłopotania. - Myślę, że należy uratować tyle osób, ile się da, a da się tylko trzysta tysięcy. To i tak dużo.
- Tak.... tak, dokładnie. A co z.... tubylcami? - Prezydent w końcu poruszył temat, który nurtował go od dłuższego czasu.
- Więc.... w ramach testu wysłaliśmy tam kapsułę. Kapsułę z... ekhm... emisariuszami. - Wyraz twarzy naukowca wyraźnie mówił "kapsułę z komandosami". - Niestety, straciliśmy kontakt. Dla tego wysłaliśmy drugą... no i trzecią. Z trzeciej dostaliśmy pozytywny odczyt....
- A więc szanse wynoszą trzy do jednego? - Prezydent wpadł Mike'owi w słowo.
- Z trzeciej dostaliśmy pozytywny odczyt - kontynuował. - Z pozostałych dwóch także, lecz z dwudniowym opóźnieniem. - Prezydent odetchnął z ulgą. - Tubylcy najprawdopodobniej są na poziomie naszego średniowiecza. Obawiam się jednak, że różnica w czasie wywołana podróżą jest.... nie do oszacowania. Ludzie, których tam wysłaliśmy nie wiedzą, czy do naszego przybycia miną trzy tygodnie, trzy lata... czy trzy wieki. Najgorsze jest to, że my też tego nie wiemy.

***


Witam. Zapraszam was do wcielenia się w grupkę osób nie koniecznie ściśle powiązanych z armią. Otóż jak wygląda sytuacja? Godzina Zero to czas, w którym ta podobna do ziemi planeta ulegnie zagładzie. Nie wiecie w jaki sposób. Projekt "Nadzieja" to próba wysłania na inną, podobną do ziemi planetę części ludzi. Testem tego projektu jesteście wy. Macie przygotować ludzi mieszkających tam na przybycie reszty ludzi. W dowolny sposób.

Wysłano was w kapsule. Coś na kształt kapsuły znanej z WH40k. Dla zainteresowanych Google - masa obrazków. Poziom technologiczny na planecie z której pochodzą postacie jest wyższy niż na ziemi. Przejdźmy zatem do sprzętu. Jeżeli chodzi o broń macie do wyboru to, czym my dysponujemy dziś plus różne wymyślne dodatki. Liczę na waszą inwencję twórczą. Także wszelkie PDA, celowniki zsynchronizowane z hełmem etc. jak najbardziej przejdą.

Planeta na którą trafiliście to planeta Gb17. Na pewno żyją tam ludzie, wiadomo to z obserwacji. Są na poziomie ok. naszego średniowiecza. Każda postać ma wszczepione COŚ, dzięki czemu wszyscy mówią dowolnym dla niej językiem. Także mieszkańcy Gb17. Ci swoją drogą też nazywają swoją planetę Ziemia.

Rekrutuję do 1 listopada bieżącego roku. Oto wzór KP, czekam na pytania.

Personalia:
Charakter:
Dlaczego wybrano Ciebie?:
Sprzęt, broń i inne zabawki:
Wygląd (avatar):
Zalety:
Wady:

Historię sobie daruję, skupcie się na charakterystyce postaci. Dla osób, które pierwszy raz grają na forum: proszę o krótką, ok. 1A4, próbkę możliwości. Krótkie opowiadanko o postaci, czy też właśnie skrócony życiorys.

I uwaga na koniec: SZUKAM TYLKO GRACZY AKTYWNYCH, GOTOWYCH NA CZĘSTE UŻYWANIE GOOGLE DOCA, NAJLEPIEJ JAK POSIADAJĄ GADU-GADU! SŁOMIANY ZAPAŁ ODPADA.
 
__________________
Także tego

Ostatnio edytowane przez Arsene : 18-10-2011 o 20:27.
Arsene jest offline