Wątek: Czaszki
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2011, 01:19   #10
Mivnova
 
Mivnova's Avatar
 
Reputacja: 1 Mivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemu
- Panie pierwsze Raimundo rzucił pechowcem niczym workiem śmieci. Chudy gangster nie trafił w rozlatujące się, drewniane krzesło i instynktownie próbując zachować pion, oparł się plecami o ścianę wyżartą rdzą przez czas i wilgoć. Szuje zawsze lgnęły do ścian, musiał być to jakiś rodzaj fawelowego mechanizmu obronnego. Prawie jak szczurza zbiorowa świadomość.
Cassio sprawdził jeszcze raz więzy, po czym z wolna się rozejrzał. Wnętrze kontenera zdobiły dwa wzory, jeden mogący być parodią graffiti, drugi układały zaschnięte wymiociny. Czarnuch szarpnął konwulsyjnie stopami po podłodze pełnej pojedynczych kartek z tanich pisemek pornograficznych, puszek po sprayach i zgniłozielonych butelek. Americo postawił krok ku wejściu, by upewnić się, że nikt im nie przeszkodzi. Pod ciężkimi butami zachrzęścił plastik, pewnie strzykawka. Śmierdziało pleśnią, uryną, spermą i zgrzybiałymi papierzyskami. Chyba nowi lokatorzy, wywnioskował z kontrolowanym podług możliwości obrzydzeniem. Z nimi też będzie trzeba pogadać. HVJ353G od zawsze należał do Czaszek, jakieś zasady w Słonecznym Rio musiały być.

Latino obeszła więźnia niczym drapieżnik, który wie, że ofiara już mu się nie wymknie i teraz może się nią rozkoszować bez pośpiechu. Spojrzała mężczyźnie w oczy - było w nich widać, że fakt, iż przesłuchiwać będzie kobieta, dał facetowi złudną nadzieję, że jednak przetrzyma. To dobrze... tylko ludzi, którzy wierzą w lepszy los, można naprawdę złamać.

- Zaczynamy przesłuchanie - odezwała się lekko zachrypniętym głosem, wyciągając z jednego z butów sznurówkę. - To jest pierwszy i ostatni raz, kiedy się do Ciebie odzywam.

A myślałem, że to ja będę złym gliną, pomyślał USA. Odwrócił wzrok i sam do siebie uniósł brew. Przedramieniem otarł z czoła pot. Było gorąco jak w szklarni hodowcy marychy. Porucznik był pełen uznania dla każdej kolejnej sekundy, Latino zdawała się istotnie wiedzieć, co robi.

Błysk zdziwienia pojawił się w oczach czarnucha, nie dał jednak po sobie poznać tego uczucia, zachowując pokerowe oblicze.

- Nie będę pytać, nie będę prosić ani krzyczeć, nie będę straszyć, nie będę nawet mówiła, które odpowiedzi mnie satysfakcjonują, a które nie. To Twoim zadaniem będzie się tego domyśleć. Ja skończę... dopiero kiedy sama uznam, ze powiedziałeś mi już wszystko. Rozumiesz? A zatem... koniec mojego monologu.

Felicita złapała więźnia za kajdanki, którymi miał skute dłonie z przodu. Silnym, zdecydowany kopniakiem obróciła go na brzuch, przez co wyciągnął się jak długi, z rękami nad głową. Wprawionym ruchem kobieta oplotła łańcuch kajdanek trzykrotnie sznurówką, po czym przywiązała ją do metalowej rurki wbitej w ziemię, która kiedyś musiała być częścią jakiejś barierki.

Sprawdziwszy kilkakrotnie węzeł, Latino po prostu przysiadła obok skrępowanych dłoni więźnia, chwytając prawą z nich w swoją - jakby chciała dodać skazańcowi odwagi. Wyjęła z kieszeni paczkę papierosów. Włożyła jedną fajkę do ust, schowała fajki, a następnie z drugiej kieszeni wyciągnęła pudełko zapałek. Płynnym ruchem rozpaliła zapałkę, odpaliła szluga, a tlącą się jeszcze żerdkę sprawnie wbiła pomiędzy paznokieć a palec kciuka czarnucha. Krzyknął się i szarpnął, ale druga dłoń Felicity trzymała go silnie - więc po to był ten uścisk.

Kobieta zaciągnęła się papierosem, delektując się nikotynowym oddechem. Wyjęła kolejną zapałkę z pudełeczka i już bez jej zapalania wcisnęła - tym razem przełamując opór skóry - pod paznokieć aż do korzenia. Popłynęła krew.

Podobny scenariusz rozegrał się z kolejnymi czterema palcami prawej dłoni, pod każdym z nich Arona umieściła 2 zapałki. Mężczyzna krzyczał, klął i błagał, lecz wciąż nie sypał.

Latino włożyła pudełko z zapałkami do kieszeni i po raz pierwszy od rozpoczęcia przesłuchania spojrzała na mężczyznę. Na jej twarz pojawił się uśmiech. Pogładziła wskazujący, pokrwawiony, już spuchnięty palec więźnia i ujęła wystające spod paznokcia zapałki w swoje palce. Uśmiechając się coraz szerzej zaczęła podważać drewienka, wyrywając tym samym milimetr po milimetrze paznokieć mężczyzny.

- AAAAAAAAAAAAAAAAA!!! - tak, to był wreszcie porządny krzyk. Kto by uwierzył, że tak mała i nieznacząca część ciała potrafi tak kurewsko boleć...
- AAAAAAA * * * * - wrzask został urwany łagodnym mlaśnięciem, USA kucnął po drugiej stronie pojmanego i oparł mu kolano na kroku. Starał się jednak, by nie naciskać zbyt mocno. Zaczynanie od jąder mijało się z celem, groźby i ból należało stopniować, inaczej ofiara stawała się zbyt szybko obojętna. Cassio urwał skrzeczenie, przyciskając wskazującym palcem język mężczyzny. Kciuk i środkowy palec wepchał głęboko do ust torturowanego, aby gruby materiał rękawiczki uniemożliwił gryzienie. Miał wprawę, ćwiczył na psach. Rola tego przyjemniejszego policjanta zaczynała mu się podobać. Pieszczotliwie przyłożył do własnych ust drugą rękę, prosząc o ciszę.
- Widzisz, nie podzielam takich metod, serio. Nie sprawia mi to przyjemności – mówiąc musiał uważać, by nie parsknąć śmiechem. Kamienne, a nawet współczujące oblicze dostarczało jednak podwójnej satysfakcji. Aż sam uwierzył we własną wielkoduszność i zarazem pławił się w sukinsynstwie. Nie przerywając wypowiedzi, wpychał palce coraz głębiej, aż pojawiły się drgawki odruchu wymiotnego. – Ale jeśli nie zechcesz z nami porozmawiać, prawdopodobnie ta zimna suka zrobi ci to samo ze stopami. Co do mnie…
USA musiał przerwać na chwilę, gdyż chudzielec zadławił się własnymi wymiocinami. Obrócił mu głowę i pomógł pozbyć się z ust gęstej, gumiastej wydzieliny.
- Co do mnie – podjął z niesmakiem – przebiję ci bębenki. Nie masz pojęcia, kolego, ile człowiek potrafi wycierpieć i nawet specjalnie nie stracić zdrowia. A później, kto wie, może nawet zajrzę ci do dupy. Więc?

„Zapałki – czemu nigdy na to nie wpadłem?”, wyprostowawszy plecy, Americo strząsnął z dłoni lepkie plugastwo. Czuł się jak faszysta i było mu z tym cholernie dobrze. I miał gdzieś, czy to kwestia kompleksów. Miał ochotę powiedzieć do Felicity, jak seksowne robi to na nim wrażenie, gdy tak kobieta milczy i robi swoje, full professional, ale nie chciał psuć efektu gry psychologicznej.
 
Mivnova jest offline