Zza zasłony dymnej zaczęły wyłaniać się pozycje nieprzyjaciela. Ostatnie sto metrów, metrów, które przynieść mogą śmierć, łzy i zwycięstwo. Doświadczenie wyniesione z oddziału saperów szturmowych kazało nie zatrzymywać się. Był już w piekle, przeżył Shtrafbat, to przeżyje i to. Ludzie do koła nadal biegli. Czołgi parły na przód. BA zatrzymał się.
-Może uda mi się wreszcie namierzyć jakiś cel- odezwał się snajper.
-Załatw ilu się da! Spróbuj wyłapać oficerów i karabiny maszynowe!
Ziemia drżała, zimne powietrze w płucach utrzymywało zmysły w ciągłym skupieniu. Sprawdził raz jeszcze PPS-a.
T 34 otworzyły ogień, wzbijając fontannę błota na przedpiersiu przeciwnika. Byle naprzód.
W umyśle sierżanta pojawiała się dziwna myśl... - Ciekawe czy to wzgórze ma nazwę. Jeśli nie... to oby nie musiało na nie zasłużyć... |