Jak ja nie znoszę deszczu! Aż chce mi się syczeć! Ale już niedaleko. Właściwie już biegnie do mnie stajenny. Podjechałem do niego tedy stępa by ni stratować go. A bogowie mogą mi być świadkiem w tako pogodę mógłbym mieć na to ochotę! Zlazłem szybko z wierzchowca i dałem pędrakowi srebrnego grosza by porządnie oporządził mi konia i nic nie zwinął. Gospoda co prawda wyglądała na porządną, ale nie ma co być skąpym. Przestąpiłem przez próg i… o tak błogosławione ciepełko. Ale cały dzień w przejściu nie będę stał jak głupi. Zwłaszcza, że ludzie tu są. Mało ciekawi, ale jednak. Podszedłem więc do stolika po drodze zamawiając porządnego grzańca i jakąś zjadliwą polewkę, zdjąłem opończe i rzuciłem ją na krzesło obok, powiesił na krześle miecz, po czym rozsiadłem się wygodnie prostując zdrętwiałe kończyny i rozkoszując się tym, ze nie muszę już jechać w ulewie.
Ciekawe co sobie myślą nieliczni po za mną goście gospody. Czy widzą tylko wysokiego, dobrze zbudowanego blondyna o wściekle zielonych oczach? A może rzucał im się w oczy mój strój wskazujący na to iż nie grzeszę brakiem gotówki? Mój płaszcz był przedniej roboty, a po skórzany bezrękawnik, który bardziej przypominał bojową kurtę bez rękawów, wiły się wypalone linie niczym zerrikańskie tatuaże. A nóż ktoś poznał się na jego broni , która dumnie dyndała obok. I choć mogła zdawać się paradną wcale taka nie była. Albo ta dziwna fryzura. Krótkie włosy nastroszone jak u kota. Co ja plotę. Jeszcze wpadnę w samouwielbienie.
W myślach przeliczyłem ile jeszcze mi zostało w sakiewce od ostatniej wizyty w krasnoludzkim banku i mogę z radością stwierdzić, że dziś nie mam się o co bać. Jutro zacznę. Ale teraz póki mam chwilę przed pałaszowaniem warto trochę pomędrkować. Stary pryk organizuje Hanzę. A jak ja go znam to będzie Hanza że hoho! Idę o zakład w którym stawiam głowę, że nie będzie tam żadnego normalnego rębajły tylko same ewenementy mojego pokroju. Tylko w jaką on się kabałę wpakował, że jej potrzebuje? Nie przeczę, że on nie musiał się starać by wpaść w kłopoty, ale zwykle sam się umiał z tego wykaraskać. Dziwne. I ciekawym kiedy będę znał jakieś fakty. Ale na razie mogę zaczekać. Nóż się pojawi znajomy kamrat i się od niego czegoś wywiem. Ale teraz idzie do mnie wieczerza więc czas skończyć to myślenie po próżnicy. Dostałem michę z polewką cebulową oraz kiełbasą, pajdę chleba i parujące słodkie winko. Aktualnie nie marze o niczym więcej. Więc pora brać się za pałaszowanie.
Ostatnio edytowane przez SkyWei : 24-10-2011 o 20:52.
|