Po pierwszym zadaniu Ton znalazł się w peletonie. Gdzie było jego miejsce.
Kolejny etap wyścigu wydawał się bardzo łatwy. Chłopak popędził swoje konie (wpierw sprawdził, czy można wymienić jednego konia na nosorożca - w końcu bardzo się polubili po tym spacerze, smyraniu po rogu i w ogóle... ale chyba nie można) i wyruszył pod katedrę.
Humoru nie psuła mu nawet psująca się pogoda. Z resztą czemu od razu psująca? Pierwsze krople deszczu wybijały wesoły rytm na gościńcu. Wiatr szumiał melodię w gęstwinie winorośli. Wkrótce muzyka opanowała duszę młodego awanturnika.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=p7QL46cK7B8[/MEDIA]
Śpiewając i tańcząc w deszczu, zbliżał się do Reims.
Rozśpiewany ledwo spostrzegł, że... coś się szykuje!
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |