Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2011, 10:45   #9
Fabier
 
Fabier's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabier nie jest za bardzo znany
Fabier wstał od stołu. Spojrzał z uśmiechem w stronę elfki, posilającej się akurat miską zupy. Bujne włosy, zamienione przez deszcz w prawdziwą burzę loków, od razu przyciągnęły jego uwagę. Podszedł wolnym krokiem, nieco ją okrążając - tak jak dziecko, które próbuje nie przestraszyć ulicznego kocura, siedzącego beztrosko przy drodze.

Dzięki temu mógł też spokojnie przypatrzeć się innym jej zaletom, opinanym akurat przez czarną bluzkę. Zbyt dobrze umiał się kontrolować, by bezwstydnie się w nie wgapiać..ale kto wie, może elfka ma jakieś zdolności magiczne albo psioniczne? Może potrafi czytać w myślach? Ciekawe co wyczytałaby z jego - "jak duże one są" ? No właśnie, jak?

Papierosa wsadził pomiędzy palce lewej dłoni...i zaryzykował.
- Nie miałem nic złego na myśli - uśmiechnął się ciepło i serdecznie, jakbym samym tym gestem chciał ją sobie zjednać - jeśli to nie będzie przeszkadzać, usiądę obok, dobrze?

Nie czekając na odpowiedź, usiadł. Możliwie daleko; na tyle, na ile ława pozwalała.

Przeczesując włosy, by szybciej wyschły, i grzejąc się przy kominku, przysłuchiwała się rozmowie dziwnych przybyszów, z których każdy dumnie pokazywał rubinową wstążkę. Osip mógł być ekscentryczny, ale ta dziwna grupa przypadkowych moczymord nie była w jego typie. Cóż, jeżeli tylko się zjawi, będzie wiedzieć.

Ludzki szczeniaczek znowu spróbował swoich szans, uśmiechając się głupkowato, jak odurzony wyjątkowo mocnym fisstechem. Okrążył ją, by bardzo dokładnie przyjrzeć się jej sylwetce, udając, że wcale tego nie robi.

- Nie miałem nic złego na myśli... - Jakby nie patrzeć, dla każdego nastolatka TAKIE myśli były absolutnie normalne. Co nie znaczy, że chciała się wdawać z nim w jakieś rozmowy.

Na swoje szczęście, psiak nie dał jej czasu na odpowiedź, i po prostu się dosiadł.
- Jak rozumiem, towarzystwo zbyt bogatych osobników dało w kość? - Uśmiechnęła się kącikiem ust i nie czekając na odpowiedź odwróciła się do ciepła.

Cóż, elfka ewidentnie nie była w jego typie. Ładna, rzeczywiście. Wyniosła, jak każda z jej rasy. Ale nieufna i nieprzyjemna jak najbardziej pokrzywdzona przez świat suka.
- Mało jest osób, które chcą dać mi w kość, szczególnie jeśli mówimy o tych bogatych - przyłożył papierosa do ust, zaciągnął się - ale dlaczego Ty, piękna elfko - uśmiechnął się nieco szerzej - tak bardzo starasz się być jedną z tych osób?
Odwróciła się i przekrzywiła głowę, pozwalając włosom spłynąć na ramię.
- Bo nie jestem bogata? - Uśmiechnęła się promiennie.
- Jeśli mówimy o pieniądzach, to może i nie. Jeśli mówimy jednak o tym uśmiechu, który najwyraźniej potrafisz z siebie wydusić - mrugnął do elfki - to naprawdę starczyłoby go dla całego Cesarstwa - wydmuchał dym nosem - Zastanawiam się czy Osipa też próbowałaś tak zniechęcić?
- Kim jest Osip? To jakiś twój znajomy? - Oparła podbródek na dłoni, patrząc ze znudzeniem.
Zaśmiał się serdecznie. Wstał, rzucając końcówkę papierosa do ognia.
- Postępuj jak uważasz. Na pewno wychodziło Ci to dotąd na dobre. Gdybyś doszła jednak do wniosku, że miecz, kusza oraz miska zupy nie są najlepszym towarzystwem.... - zerknął na kobietę, której takt, serdeczność i jakieś wewnętrzne ciepło dało się przyrównać co najwyżej do wygłodzonego wilka - zresztą. Przecież sama wiesz dlaczego tu jesteśmy.
Pomachał jej ręką, na której zawiązana była czerwona wstążka, po czym wrócił do suto zastawionego stołu.
***
- Więc..mówiliśmy o Nilfgaardzie, prawda?
- Prawda.


Ale w rzeczywistości nikt już nie rozmawiał o imperialnym kolosie. Debata przegrała nierówny bój ze smakołykami zaserwowanymi przez arendarza. Na wierzbowych rozstajach mogło się pochwalić dobrą kuchnią, która teraz zachęcająco uchyliła zza drzwiczek nieco woni grzanego tłuszczu. Na ledwo zdjętej z ognia patelni skwierczał smażony ser. Cass z lubością nałożył sobie ciągnącą się porcję, zręcznie manewrując sztućcami i wygrzebując rodzynki, za którymi nie przepadał.

- Jednak tylko do momentu, gdy ruszyłeś w bój. Później byliśmy zbyt zaabsorbowani uroczym obrazkiem - zniewieściałym gestem arystokrata otarł usta z żurawinowego sosu, rozejrzał się po sali.
Ależ dzikusy, pomyślał bez specjalnego przejęcia. Elfka oziębła jak driada, szalonooki blondyn oraz typ spod ciemnej gwiazdy, który w siodle spędził chyba ostatni miesiąc, zaś z twarzy robił wielką tajemnicę. Trędowaty? Nie. Pachniał mokrą końską sierścią. Więc raczej wojak.
A wszyscy, cała wesoła gromada, bez wątpliwości od Turglema. Z jednej strony Cassivellaunus żałował, że ludzie (czy elfy) nie potrafią być na tyle wyzwoleni ze swych kompleksów, uprzedzeń i manier, by móc w cywilizowany sposób spędzić miło czas wśród obcych. Z drugiej... chyba wcale im się nie dziwił. Mieli prawo do prywatności, nawet jeśli korzystaniem z tego prawa w duchu pogardzał. Czy sam by się tak nie zachowywał, gdyby był kimś innym?
- Spróbujcie koniecznie pieczywa -zachęcił Larta i krasnoluda, podając im miękkie bułeczki z porządnym akcentem czosnkowym. - Mogę wam mówić na ty, prawda? Wierzajcie mi, w Gors Velen taka kuchnia to skarb. Tam wiecznie tylko ryby i ryby...

Wielmoża wyrwał strzęp mięsa, obsmarował go krwistoczerwoną konfiturą, dolał piwa Arhimanowi i żując kęs prosiaka pogratulował kuchcikom poprzez złączenie opuszków kciuka i palca wskazującego. Pieprz wyciskał łzy, sól szczypała w podniebienie. I był to ledwie początek. Na stół wjechała patera z dziczyzną pachnącą octem, śliską od masła, przetarte warzywa na polewce ze skwarkami, ziemniaki na sposób pasterski, marynowane grzybki, a także pasztet przystrojony pietruszką oraz ćwikłą.

Arhiman skinał głową w podziękowaniu za dolane piwo
-Dobra panowie, muszę tylko solidarnie uprzedzić, że nie stać mnie by zapłacić za te smakołyki równą część, wynikającą z naszej liczebności. Więc mogę liczyć, że to w ramach poczęstunku?- zapytał wprost, nigdy nie był bogaty a i często korzystał z takich poczęstunków, bo jego umiejętności nie raz były wykorzystywane przez miejscowych wioski w której w danym momencie był, więc się przyzyczaił i nie widział nic uwłaczającego w zadaniu takiego pytania
- O ile kurs nobla i talara nie uległ gwałtownej zmianie, a srebro Bremervoord nie obraziło się na złoto z Gors Velen, jakoś sobie poradzimy - przedstawiciel uprzywilejowanego stanu poczuł się rozbrojony szczerością krasnoluda. Lubił towarzystwo tego ludu. Było odprężające.
-Jak będzie możliwość to się odwdzięczę- Arhiman pochylił głowę w geście podziękowania i zabrał się do jedzenie utrzymując wszelkie, zgodnie z logiką, zasady etykiety, nie chciał wyjść na chama, ale oczywiście też nie zachowywał się jak jakiś emisariusz elfów. Po prostu grzecznie cieszył się jedzeniem. Nie trzeba głodować by znać przyjemność jaką daje ta czynność, a jak się zna uczucie głodu to jest ona znacznie większa
 

Ostatnio edytowane przez Fabier : 30-10-2011 o 10:49.
Fabier jest offline