Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2011, 10:50   #8
kevorkian
 
kevorkian's Avatar
 
Reputacja: 1 kevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skał
7 Kaldzeit 2522

Hans

Z samego rana, po spożyciu śniadania, Hans udał się do kancelarii Kartza. Dzień był pochmurny. Co jakiś czas dało się słyszeć odgłosy gromów dochodzące z oddali. Na morzu szalał sztorm. Podobnie jak podczas poprzedniej wizyty von Mutigowi otworzył asystent adwokata. Starzec zaprowadził go na tyły biura, gdzie Hans zastał radcę pogrążonego nad stosem papierów. Ten dopiero po jakimś czasie zorientował się, że nie jest sam w pomieszczeniu.

- O witam, jakieś postępy w sprawie?

- A owszem. Są postępy. Udowodnienie poza wszelką wątpliwością, że zatrudniacie idiotów pewnie was nie ucieszy. Ale mam coś lepszego. Udało mi się dotrzeć do jednego z ludzi, z którymi współpracował Klaus. Sam zbyt wiele nie mógł mi powiedzieć, ale skierował mnie na ciekawsze tropy. Po pierwsze w miejsce, które Klausa bardzo interesowało, a po drugie na człowieka, który był Klausa współpracownikiem. Niestety to praktycznie koniec dobrych wieści. Złe są takie, że Klaus od dłuższego czasu raczej nie utrzymywał przyjacielskich kontaktów ze wspomnianym jegomościem, a możliwe, że wręcz przeciwnie. Ponadto jest więcej niż jeden jegomość, z którym kontakty Klausa się w ostatnim czasie pogorszyły. Być może do takiego stopnia, że mogli podnieść na niego rękę.

Zdawało się, że Hans chce powiedzieć coś jeszcze, ale ugryzł się w język.

- Dowiedział się pan czegoś więcej na temat owego jegomościa? Może rysopisu lub innych informacji ułatwiających jego odnalezienie?

- Z innych informacji jednej kluczowej: jest stąd, z Aldersburga. Rysopis także jest mi znany. Liczę na pańską pomoc w jego odnalezieniu.


Po wysłuchaniu opisu domniemanego współpracownika Klausa Kartz na chwilę pogrążył się w zadumie.

- Myślę, że wiem o kogo chodzi. Możemy mieć jednak problemy ze zorganizowaniem spotkania.

- Nie żyje? - wtrącił von Mutig.

- Żyje i ma się dobrze. Sęk w tym, że Ulrich Rammelof, bo o niego chodzi jest od jakiegoś czasu przeciwnikiem politycznym pana Vellera. Trudno będzie wyciągnąć z niego cokolwiek na temat Klausa bez ryzyka, że wiadomość o waszej rozmowie dotrze do nieodpowiednich ludzi.

Hans skrzywił się i cmoknął z niezadowoleniem.

- Myślę, że prędzej czy później będzie trzeba zaryzykować. Sądzę, że damy radę uzmysłowić mu, że szybkie i potajemne odnalezienie Klausa leży w jego interesie.


- Jeżeli faktycznie wyczerpiemy wszystkie inne możliwości mogę zorganizować spotkanie z nim, ma się rozumieć w jego domu lub tutaj. Ostatecznie on jak i cała reszta towarzystwa historycznego może zostać wzięta na spytki przez sigmarytów jeśli ktoś życzliwy doniesie im, że swego czasu współpracowali z Klausem.

- A cóż to za towarzystwo historyczne? Kto jeszcze wchodzi w jego skład? - zapytał niewinnie Hans, choć serce zabiło w nim mocniej. Nie spodziewał się, że wspomniane przez Angusa towarzystwo może oficjalnie istnieć pod wspomnianą nazwą. Był głęboko przekonany, że to bujda wymyślona specjalnie dla niego.

- Towarzystwo to grupa licząca obecnie kilkanaście osób, głównie kupców, urzędników i prawników. Skupia ludzi zainteresowanych dziejami tych okolic. Obecnie na jego czele stoi Erkyn Dauerhoff, pracujący w ratuszu jako archiwista. Towarzystwo wynajmuje piętro w gospodzie “Beim Ghose”, tam odbywają się ich spotkania, raz na tydzień o ile mi wiadomo. Klaus przystał do nich parę lat temu mając nadzieję, że pomogą mu w jego badaniach jednak z tego co wiem ich drogi jakiś czas temu się rozeszły.

- Czy w tym towarzystwie jest więcej ludzi wrogich panu Vellerowi?


- Zacznijmy od tego, że nie nazywałbym Rammelofa wrogiem. Owszem od pewnego czasu on i pan Felix nie przepadają za sobą, głównie ze względu na dość ostre rozbieżności w kwestii opłat portowych, o których od jakiegoś czasu dyskutuje rada a tak się składa, że obaj panowie należą obecnie do przeciwnych stronnictw. Nie sądzę jednak by mimo to miał on coś wspólnego ze zniknięciem Klausa. A co do reszty osób z towarzystwa to wiem o dwóch innych, które mają podobne zapatrywania na politykę co Rammelof. Są tam jednak również zwolennicy opcji przeciwnej.

- Co Panu wiadomo na temat przyjęć w szeregi towarzystwa? Czy mógłbym wziąć udział w jednym z ich spotkań?

- O ile mi wiadomo samo członkostwo w towarzystwie nie jest w żaden sposób sformalizowane. Co prawda do tej pory nie zdarzyło się chyba by ubiegał się o nie ktoś nie mieszkający na stale w Aldersburgu, ale jeśli tylko wykaże się pan wiedzą nie powinno być problemów.

- Czy wie Pan o kimś jeszcze, z kim Klaus utrzymywał bliższe kontakty?


- Przychodzą mi do głowy dwa nazwiska. Pierwsze to Helmut Knapp, syn Reinholda Knappa, właściciela kilku magazynów w dokach. On i Klaus swego czasu się przyjaźnili jednak poczynając od momentu gdy Klaus wyprowadził się z domu przestali się spotykać. Drugie to Klara Haugwitz. Swego czasu pan Veller próbował go z nią ożenić. Niestety nie doszło do zaręczyn. Klaus najpierw zerwał z nią wszelkie kontakty nie podając przyczyny. Potem zaś, jakieś półtora roku temu, rodzice dziewczyny oświadczyli panu Felixowi, że nie chcą mieć z nim nic wspólnego. Wiem jednak, że od tego czasu młodzi przynajmniej raz się ze sobą widzieli, podczas festynu rok temu. Nie wiem jednak czego dotyczyła ich rozmowa.


- Nie wydaje mi się, żeby te osoby mogły coś wnieść do sprawy, ale zapamiętam nazwiska. Jeśli będzie taka potrzeba nie omieszkam z nimi porozmawiać. Czy ma Pan jakichś godnych zaufania ludzi na podorędziu? Myślałem o pewnych przedsięwzięciach, których wolałbym nie podejmować osobiście.

- To zależy o jaki rodzaj przedsięwzięcia panu chodzi.

- Chodzi mi między innymi o pozyskiwanie informacji od ludzi niechętnych współpracy. Czy to przez zastraszenie, czy lepiej i bezpieczniej przez rozejrzenie się po cichu po ich domach. Wiem, że to nielegalne, ale nikt wszak nie ucierpi.

- Miałbym na podorędziu kilku takich, którzy by się nadali. Z góry jednak uprzedzam, że nie zaaprobuję użycia siły w stosunku do przedstawicieli władz Aldersburga.

- Bez obaw. Sam wolę nie uciekać się do rozwiązań siłowych. -
Hans się zamyślił.

- Wobec tego, co zamierza pan dalej? Mam zorganizować panu spotkanie z kimś z towarzystwa czy też zechce pan spotkać się z komendantem straży lub którąś z wymienionych przeze mnie osób?

- Jak daleko jest stąd do Reubstahl? - zapytał Hans zamiast odpowiedzi.

- Koniem będzie pięć do sześciu godzin jazdy.


“Za daleko na jednodniową przejażdżkę” - skonstatował w myślach von Mutig.

- W takim razie będę potrzebował porozumieć się z komendantem i wspomnianym archiwistą. Niekoniecznie w tej kolejności. Jak szybko będzie to możliwe?


- Co do archiwisty to poleciłbym zdać się na mnie. Po południu będę w ratuszu. Mam tam kilka spraw do załatwienia. Mógłbym wtedy podejść do Dauerhofa i zaprosić go po pracy do mojego biura. Tutaj będziecie mieli panowie bardziej komfortowe warunki do rozmowy niż w jakieś karczmie. Jeśli zaś idzie o komendanta to może pan sam podejść do koszar, poprosić o przyjęcie i w rozmowie z Falkenhorstem powołać się na mnie. To powinno go przekonać, że można panu ufać. Garnizon znajduje się przy drodze wyjazdowej na Reubstahl.

- Zatem tam właśnie się udam. Natomiast mam jeszcze jedną sprawę. Czy da się tutaj znaleźć przewodnika po okolicach Reubstahl? Pańscy ludzie wspomnieli, że tam miała znajdować się kryjówka Klausa, ale jej nie odnaleźli. Chciałbym spróbować szczęścia, lecz łatwiej mi będzie z kimś, kto zna te rejony.

- Nie obejdzie się bez wynajęcia któregoś z wieśniaków. W mieście nie znalazłby się nikt, kto przynajmniej ostatnimi czasy często bywał w tamtych stronach. Najlepiej pan zrobi wyruszając tam z samego rana i po dotarciu na miejsce biorąc sobie do pomocy jednego z miejscowych. Z tego co wiem we wsi sporo osób zajmuje się łowiectwem więc na pewno znajdzie się ktoś dobrze znający teren.

- A czy jest tam jakaś karczma, w której można przenocować?


- Nie, będzie pan musiał nocować u któregoś z chłopów.

“Okradną mnie jak nic. Miejmy nadzieję, że przynajmniej nie zabiją” pomyślał Hans.

- Dziękuję Panu za poświęcony czas. Na razie to tyle - powiedział von Mutig wstając.

Gdy wyszedł od adwokata rozpadało się na dobre. W pośpiechu ruszył w stronę garnizonu. Dotarł na miejsce po kilkunastu minutach. Jego oczom ukazał się kompleks złożony z czterech budynków otoczony kilkumetrowym murem, którego wschodnia część stanowiła zarazem fragment umocnień miasta. Strażnik pełniący wartę przy bramie skierował go do największej budowli, gdzie na drugim piętrze miał znajdować się gabinet komendanta. Następną godzinę Hans spędził pod jego drzwiami oczekując aż odbywające się tam spotkanie dobiegnie końca. Sądząc po podniesionym głosie jednego z rozmówców nie miało ono spokojnego przebiegu. W końcu drzwi otworzyły się i ze środka wyszedł niski, brzuchaty jegomość. Miał na sobie bogato zdobiony strój i pokaźną kolekcję pierścieni, medalionów i bransolet, które dzwoniły przy każdym kroku. ”Jeszcze jeden kupczyk bez odrobiny gustu, żadna ilość złotych koron nie kupi człowiekowi dobrego smaku” pomyślał Hans. Nie czekając na zaproszenie wszedł do gabinetu zamykając za sobą drzwi.

- Witam nazywam się Hans von Mutig i przychodzę z polecenia Hugo Kartza.

Javler

Wstał wcześnie, jeszcze zanim ciemnozłoty dysk słońca ukazał się za horyzontem. Było za wcześnie by dostać jakieś śniadanie z karczemnej kuchni toteż zadowolił się kilkoma pajdami nieco już zeschniętego chleba, które zostały z kolacji. Po wyjściu z ”Kucyka” skierował się prosto do karczmy ”Pod Białym Węgorzem”. Przyczaił się za rogiem oczekując pojawienia się nieznajomego. Obiekt jego poszukiwań opuścił przybytek niedługo po tym jak Strauss tu dotarł. Lentke miał rację. W takim stroju trudno było nie odróżnić go od reszty klienteli ”Węgorza”. Ruszył w ślad za nim. Mężczyzna skierował się w stronę centrum miasta. Celem jego wędrówki okazała się być stara kamienica w centrum miasta, niedaleko ratusza. Nieznajomy zastukał kołatką i chwilę później drzwi otworzył mu starzec w brązowym odzieniu. Wymienili ukłony po czym obaj zniknęli za drzwiami. Javler westchnął na myśl o tym, że po raz drugi dzisiaj będzie musiał sterczeć przyczajony w jakimś zaułku czekając aż tamten stamtąd wyjdzie. Nagle usłyszał za plecami znajomy głos:

- Widzę, że od razu wziąłeś się do roboty, to dobrze - Lentke zbliżył się podając mu dłoń.

- Wiadomo, do kogo należy ten budynek? - spytał Javler wskazując na kamienicę, wewnątrz której zniknął nieznajomy.

- Owszem wiadomo. Mieści się tam biuro Hugo Kartza, adwokata rodziny Vellerów. To by potwierdzało teorię, że jegomość pracuje dla nich. Udało mi się wygrzebać kilka szczegółów dotyczących sprawy szybciej niż się spodziewałem. Po tym jak wróciłem do siebie po spotkaniu z tobą zjawił się jeden z moich ludzi z garścią informacji dotyczących fali morderstw. Na razie dobrze by było skupić się na nich i śledzeniu tego jegomościa, przynajmniej dopóki nie znajdziemy innych punktów zaczepienia. Mojemu człowiekowi udało się wyciągnąć od kilku strażników nazwiska części ofiar oraz kilka słów na temat okoliczności, w jakich zginęły. Trupów jest w sumie piętnaście. Tak przynajmniej sądzi straż. Ostatni to jednak twoje rękodzieło, nasz przyjaciel Vogel z ratusza. To nam daje czternaście potencjalnych ofiar.

- Zabici mają ze sobą coś wspólnego?


- Niestety nie. Pochodzili z różnych części miasta, wykonywali różne prace i tak dalej. Nie sądzę żeby znali się nawzajem, z wyjątkiem grupy zarżniętej w karczmie. Musisz jednak brać poprawkę na to, że skoro straż myli się co do radnego, mogą mylić się również w odniesieniu do pozostałych. W każdym razie lista prezentuje się następująco: Hans Petersen, Gerhard Raffer i Erich Zann - trzej myśliwi z Podmurza, to wioska wybudowana przy wschodnim murze miasta. Choć jest to w zasadzie odrębna osada, traktowana jest jako część Aldersburga. Zaginęli oni jakiś czas temu. Dalej mamy Ernsta Bachmanna, Uwe Bolla, Karla Lufta, Heinza Wagnera, Egona Jaucha, Bernarda Schlaguweita i Otto Gessnera. Pierwszy z wymienionych to właściciel oberży “Pod Czerwonym Kucykiem”, cała reszta to jego klienci - robotnicy zatrudnieni w miejscowych dokach. Wszyscy zamordowani tego samego wieczora. Jesteś tu od jakiegoś czasu więc pewnie nasłuchałeś się o masakrze, jak ją nazywają miejscowi. Następny na liście jest Hugo Braun, strażnik miejski. Mojemu człowiekowi nie udało się ustalić jak zginął. Oprócz niego mamy jeszcze trzy trupy, których nie udało się zidentyfikować mężczyznę wyłowionego w dokach oraz dwie kobiety. O tych ostatnich nie wiem nic ponadto, że zginęły jakieś cztery miesiące temu.

- Można by popytać w mieście czy ktoś z nich nie znał przypadkiem Klausa.

- Wątpię w to ale możesz spróbować. W międzyczasie możesz sprawdzić jeszcze jeden trop. Mój człowiek oprócz informacji o ofiarach wygrzebał od kilku portowych robotników pewną ciekawostkę dotyczącą młodego Vellera. Otóż po tym jak zaginiony wyprowadził się z rodzinnego domu a miało to miejsce jakieś dwa lata temu w mieście pokazywał się rzadko. Jednak kiedy już tu przyjeżdżał często widywano go w Budach. To nazwa części miasta położonej na wschód od doków i na północ od koszar straży, zamieszkiwanej przez biedotę. Jeśli przypadkiem znajdziesz się w okolicy mógłbyś popytać miejscowych czy nie wiedzą czegoś więcej o tych jego wizytach. Vellerowie to ród na tyle znany w Aldersburgu, że młody miałby trudności z przemykaniem się tam pozostając niezauważonym. Na mnie już czas. Bywaj i powodzenia w śledztwie.

Pożegnali się i Javler wrócił do obserwowania kamienicy. Jakiś czas potem zaczęło padać. Choć perspektywa przemoknięcia do suchej nitki niezbyt mu odpowiadała, ucieszył się w duchu. W taką pogodę łatwiej będzie śledzić nieznajomego. Niecałą godzinę po tym jak rozstał się z Lentke jegomość opuścił budynek i ruszył w stronę wschodniej części miasta. Strauss podążył jego tropem. Celem ich przechadzki okazał się być garnizon straży miejskiej. Tamten zapytał o coś strażnika pełniącego wartę przy bramie po czym wszedł do środka. Javler postanowił zaczekać na zewnątrz i zastanowić się co począć dalej.
 
__________________
zaprzysięgły wróg wielkich liter

Ostatnio edytowane przez kevorkian : 26-11-2011 o 09:24.
kevorkian jest offline