Monique Blanch
Gdy w pokoju rozbrzmiał dzwięk telefonu stacjonarnego Monique dygnęła na podłodze wpatrzona w zaśnieżony ekran telewizora. Już dawno nie słyszała tego dźwięku. - Witam cię Stan - przywitała ciepło starca - esemesem? Stan... czyżbym o czymś nie wiedziała? W końcu dorobiłeś się komórki? - Monique udała małe zainteresowanie właściwą treścią słów Stana, sięgnęła po komórkę i sprawdziła odruchowo czy nikt nie dzwonił - Oh, jak miło z twojej strony panie Kowalsky... jak dawno już nie byłam w ... Teatrze - z wymuszonym uśmiechem i obawie w oczach spojrzała w stronę ledwo zamykającej się szafy - Obawiam się, że nie mogę się tam z tobą wybrać Stan, nie mam się w co ubrać - paluszkiem kręciła kabel od telefonu, mając nadzieje, że Stan dobrze odbierze jej urocze zakłopotanie.
Nie miała zamiaru iść na tę badziewiastą operę, ale zastanawiała się czy Stan da się naciągnąć na prezent. |