Wątek: a
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2011, 13:19   #1
Piesiu
 
Piesiu's Avatar
 
Reputacja: 1 Piesiu nie jest za bardzo znany
a


Pleban nie był szczęśliwy, że wyrwano go ze snu. Nawet zważywszy na fakt, że było prawie południe. Gdy minęły efekty pierwszego zderzenia ze światem rozpoznał głos Staszka. Do tego był chyba trzeźwy- albo sprawa była bardzo ważna albo zabrakło pieniędzy na picie. Próby zignorowania go spaliły na panewce. Staszek ani myślał odejść od drzwi.
Kapłan wstał lewą nogą, jak zwykle zresztą, bo po prawej stronie łóżka miał ścianę. I kiedy Staszek tracił już ostatnie nadzieje w to, że na świecie żyją przyzwoici księżą pleban otworzył drzwi. Ustne pytanie nie było potrzebne - twarz wyrażała dokładnie, „czego się drzesz idioto?".

-Prosie... Proszę księdza! Demłony na wioskę napadły!
-No, i?
-Egzorcyzmy potrzebne so proszę księdza
-Naprawdę? Czekaj chwilę. Zjem, przebiorę się i pójdę do was. - "Aż się zdziwicie kmioty". Może gdyby nie to że poczciwy Staszek wpakował się na plebanie zaraz za księdzem, wieśniacy widzieli by plebana dopiero wieczorem. Ale posłannik został wybrany bardzo dobrze. Całe śniadanie Staszek truł o tym, że mała Jagienka była w lesie i do domu dopiero rano wróciła. I o tym jak to się dziwnie po tej przygodzie zachowuje tera: "Piane toczy dziewuszka, miota się po ziemi a jak my ją zapytali gdzie była jak jo nie było, to nam powiedziała jakiesik proroctwo. Ot zupełnie jak ta baba wiedźma co to ksiądz ją przeklął i chodzić do niej nie kazał po nic..."

*

Istotnie małą Jagienka nie czuła się najlepiej. Gorączce-, którą dało się wyczuć wchodząc do ubogiej galicyjskiej chaty, towarzyszyły dreszcze, toczenie piany wymieszanej z krwią i "miotanie". Pleban stanął nad dziewczynką, przełamał strach i złapać ją za zimną dłoń.
-Udzielić dziecku ostatniego sakramentu? -Matka rozpłakała się...
O północy Jagienka zmarła.

*


Wsiowa babka mieszkała w lesie, w pewnym oddaleniu od osady. Dom jednak od reszty nie odbiegał za bardzo wyglądem i wystrojem. Rozwalająca się chata poryta była strzechą, gdzieniegdzie przetykaną liśćmi. Na ścianach i koło drzwi wisiały chyba wszystkie zioła dostępne w tym regionie. Do chaty prowadziła kiedyś dróżka, ale kiedy pojawił się nowy pleban ludzi przestali chodzić do babki (no przynajmniej w dzień). Babka zarzekała się, że oprócz ludzi nikt inny do niej nie przychodzi. Wszyscy wiedzieli, że było inaczej. W XIX w. w puszczach żyły rusałki, chochliki a gdzieniegdzie dało się natrafić na wilkołaka. Ci ostatni jednak królowali głównie w Rosji. Taak... ale to nie wsiowa baba ani wilkołaki miały być głównym tematem opowieści.
Wszyscy zwracali się do niej babko, babulko lub w innej odmianie tego słowa. Jej prawdziwego imienia nie pamiętał, a raczej nie znał nikt. Tego dnia przyszła matka Jagienki. Ledwo trzymała się na nogach, ciągle płakała. Informacje, jakie wiedźma od niej uzyskała mogły zadecydować o życiu wielu ludzi.
Gdy tylko kobieta opuściła chatę babka rozpoczęła poszukiwanie odpowiedniego zwoju. Stara arabska inkantacja zapisana była na najdroższej rzeczy w domu wiedźmy. Pergamin opleciony był po bokach złotą nicią, co miało jakoby chronić go od zgubienia, spalenia i innych wypadków losowych. Wystarczyła starta pokrzywa namoczona w oleju z maku by miotła uniosła się posłusznie nad ziemią.


* * *

Miasto Raszewo nie słynęło z niczego szczególnego. Fakt, że posiadało rozwalający się ratusz i ruinę, którą nazywano (najczęściej pogardliwie) koszarami, zawdzięczało inicjatywie ostatniego króla Polski. Austriacy, którzy tutaj stacjonowali byli ludem trudnym do zrozumienia, i nie chodziło tu bynajmniej o względy językowe. Żołnierze na służbie pili rzadko, byli karni i posłuszni zwierzchnikom.
Janko szukał właśnie swojego domu, (co z tego, że ten oddalony był dwie ulice dalej?) kiedy usłyszał krzyk. A może się mu wydawało? Po chwili kroki wojskowych butów. A potem znowu krzyk, ale już nie ludzki, i po głębszym zastanowieniu nie krzyk. To było wycie bitego psa. Żołnierze klęli coś po swojemu a Janko nie wierzył własnym oczom. Faktu, że na bruku leżał martwy wilkołak nie dało się wytłumaczyć. Wydawało mu się, że widział jakiś kształt, który przemierzał szybko niebo. I znowu obiecał sobie, że koniec piciem.





Jak poniektórzy się pewnie domyśli fabułą opiera się po części na wydarzeniach z pewne hakendslaszowej gry. Będzie zabijanie potworów z piekłą rodem, epickie walki i zagadka do rozwiązania.
Rzecz dzieje się w końcówce XIX w. Rozebrana Polska, biedni chłopi szykujący powstania i wilcy szalejący po lasach. Zamiast tego jesteśmy na terenie Galicjii gdzie bieda jest siostrą śmierci. Na pewno drogi czytelniku natknąłeś się kiedyś na wzmianki o żołnierzach rosyjskich walczących z wilkołakami, lub austriackich posterunkach, które nękane były przez chochliki i krwiopijców. Ot, życie na prowincji to wcale nie sielanka.

Mechanika jest bleee, dlatego będziemy się starali jej unikać jak ognia/ tudzież wody święconej. Rzuty kostką będą ograniczone do minimum.
Ze swojej strony mogę obiecać wpisy co tydzień, czego od was też bym wymagał (w razie niedotrzymania terminu nikt nikogo nie zje ). Wpisy nie muszą być jakieś niesamowicie długie (gdy się wczujecie w wieśniaków to stylistyczne też nie będą ).

Karta postaci oczywiście jest potrzebna, a mianowicie:

Imię/Nazwisko:
Płeć:
Wiek:
Narodowość: Chińczyk/Japończyk/Amerykanin musi się skądś wsiąść. Rodowici mieszkańcy mile widziani
Zawód postaci: przed przygodą: Żołnierzy przyjmiemy, ale nie przesadzajcie. Mile widziani wieśniacy albo mieszkańcy Raszewa.
Wady i zalety postaci: Zdaje się na wasz rozsądek. Znajomość języków też by pasowało napisać (!) bo się nie dogadacie z nikim
Psychika: Łaaaaaaa duch! Coś mi cieknie po nogawce...
Karty do Piesia (mnie) na PW/PM



Termin wstępnie do Niedzieli (6 listopada).
 

Ostatnio edytowane przez Piesiu : 01-11-2011 o 13:26.
Piesiu jest offline