Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2011, 11:14   #4
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
To była piękna gwiaździsta noc. Taka jakie tylko bywają na prerii.
Balor czyścił szmatką swojego colta army. Wysłużonego, ale niezawodnego. W pewnym momencie rzucił do Molly:
- Co Ty na to byśmy pojechali na tereny Siouxów? W ostatnim miasteczku rozpytywałem o ojca. Miejscowy handlarz chyba go rozpoznał na zdjęciu. Mówił, że pojechał na północ.
Kris uśmiechnął się krzywo.
- Po za tym to bezludzie. Nie będziesz miała okazji tak narozrabiać, jak ostatnio. Nie musiałaś strzelać do tego gościa tylko dlatego, że chciał Cię uszczypnąć. Dałbym mu po dziobie i byłby spokój, a tak musieliśmy pospiesznie uciekać.
Molly uśmiechnęła się nawet szczerze na to wspomnienie.
- To nie było celowe. - Kris znał ją na tyle dobrze żeby przyjąć wyjaśnienia z przymrużeniem oka. Jeśli Molly kogoś postrzeliła to tylko i wyłącznie celowo. - Chciałam go tylko nastraszyć, ale zapędził się w słowach nazywając mnie dziwką. Wiesz, że nie lubię jak ktoś porównuje mnie z Emily. No i... poniosło - rozłożyła ręce w bezradnym geście i faktycznie wyglądała jak bogu ducha winny aniołek.
- A co do wleczenia się na północ... No przecież wiesz dobrze, że pojadę. I nic do rzeczy nie ma fakt, że widziano tam gdzieś Pogodnego Chucka. - uśmiechnęła się do kompana i dorzuciła kilka patyków do ognia. - Poza tym może będzie okazja dorobić coś po drodze. Przewaliliśmy całą kasę, Kris. A jeśli chcesz jechać do Indiańców będziemy potrzebować duuuużo amunicji.
Z tą kasą Molly miała rację. Dolary przeciekały wprost przez palce. Kris nie miał pojęcia na co to poszło. Żeby choć kupowali sobie paciorki, jak Hugo.
- Nie wiem co masz do Lulu. Jest całkiem milutka. - Kris wiedział jak rozdrażnić Molly.
- Przynajmniej nie przystawiają się do Ciebie. - zdecydowanie stąpał po cienkim lodzie.
- A co do Indian, to bym się nie przejmował. Co by nie mówić o Jankesach, to nie patyczkują się z Czerwonoskórymi. Jak sądzę. I Indianie wiedzą, że jak nie będą siedzieć cicho, to narobią sobie kłopotów. - stwierdził z pewnością w głosie.
- Po za tym dlatego podróżujemy z tymi wszystkimi ludźmi, żeby razem było bezpieczniej. - dokończył.
- To akurat rozumiem - Molly zrobiła kwaśną minę. - Zawsze to dwie osoby więcej do trzymania broni, choć co do Lulu mam obawy, że jak ulał w jej brązowej rączce leżałoby coś innego... I bynajmniej nie rewolwer - zaśmiała się nisko i złośliwie. - Hej, Kris... - spoważniała nagle - Co zrobisz, no wiesz, jak już znajdziesz ojca i brata?

Balor odłożył rewolwer i wyciągnął woreczek z tytoniem i bibułki. Powoli skręcił papierosa i zapalił. Przez cały czas milczał jakby w ogóle nie usłyszał pytania. W końcu, gdy już wypalił połowę papierosa odpowiedział:
- To zależy. Jeśli są niewinni wrócimy do Teksasu, a jeśli nie ... to wrócę sam.
Spojrzał w oczy Molly, a ona dostrzegła tam coś, czego nigdy nie widziała wcześniej w oczach Krisa i czego nie chciałaby więcej zobaczyć.
- Niewinni? Chyba nie sądzisz, że sami ukradli bydło? - Molly wyjęła papierosa spomiędzy palców cowboya i zaciągnęła się mrużąc oczy jak kot. - Nie zabiłbyś własnej rodziny. Są granice....
Niewymuszenie zmieniła nagle temat.
- Wiesz, że ja nie mogę wrócić do Teksasu, co? Do pierdla nie pójdę a upłynie sporo wody nim zdejmą plakaty z moją podobizną. - oddała mu skręta. - Żal dupę ściska na myśl, że pójdziesz kiedyś w swoją stronę, Kris. Lubię z tobą trwonić czas.
Balor skrzywił się. Nie lubił gdy Molly była wulgarna i nie lubił, gdy paliła.
- Do Teksasu daleka droga. Jeszcze przetrwonimy sporo czasu Molly.

***

Tętent kopyt zdradzał wielu jeźdźców.
- Pewnie czerwoni – skwitowała Molly do Krisa. W końcu byli na ziemi dzikich więc najlogiczniej było wnioskować, że na nich mogą się natknąć. - Uciekamy? Poważnie?
Balor tylko się uśmiechnął i puścił do niej oko. Rzadko udawało mu się ją nabrać. Sprawdził colta i sięgnął po swojego jednostrzałowego Sharpsa. Nabój był w komorze. Oparł kolbę o biodro i poklepał po szyi swego mustanga.
- Spokojnie Fomor. – po czym zwrócił się do Molly. – Jak chcesz. Ja wolę zostać w siodle.
Zaczął się uważnie rozglądać. Nie wiedzieli w sumie skąd nadciągają jeźdźcy prócz tego, że zapewne gdzieś tam z przodu.
 
Tom Atos jest offline